Psychoza zakupów na wszelki wypadek może być gorsza od koronawirusa
Psychoza zakupów na wszelki wypadek może być gorsza od koronawirusa. To już widać w sklepach, choć nie ma jeszcze masowego charakteru
Za sprawą koronowirusa odżyły zachowania, które pamiętam z początku lat 80., choć nie jest to tak masowa skala jak wówczas. Z jednego marketu znika z półek tani ryż, z innego makaron, jeszcze gdzie indziej konserwy mięsne. Wiadomo, szybko się to nie zepsuje, a przezorny zawsze ubezpieczony. Jest i druga różnica. Ówczesny powszechny niedobór sprawiał, że ludzie kupowali co popadnie, bo nie wiadomo było kiedy znów „rzucą”, a to co się kupiło na zapas, zawsze można było spieniężyć albo wymienić na inny „luksusowy” towar. Nie wiadomo dlaczego teraz miałoby zabraknąć podstawowych artykułów żywnościowych, ale to „na wszelki wypadek” robi swoje.
Wykupywanie cukru czy ryżu nie zachwieje rynkiem, choć może windować ceny. Puste półki mogą natomiast łatwo stać się narzędziem szerzenia psychozy, która bywa groźniejsza niż wirus.