Psycholog Monika Kopciewska: W kontaktach z dziećmi ważna jest autentyczność
Zdarza się, że przychodzą i mówią: „Nie wiem, co się ze mną dzieje. Jestem jakiś dziwny. Może potrzebuję leków?”. Wiele dzieci naprawdę nie dawało sobie rady w tamtej sytuacji i wciąż się to za nimi ciągnie. Weszło w określony schemat myślenia i nie potrafią wrócić do tego prawidłowego – mówi psycholog Monika Kopciewska. I radzi, jak pomóc dzieciom, które nie radzą sobie z izolacją i pandemią.
Nagłe i zupełne zamknięcie. Tak się zaczęła pandemia dla naszych dzieci. Nagle skończyły się spotkania z kolegami, wyjścia na podwórko, a została samotność i – nierzadko – nuda.
Monika Kopciewska, psycholog z Centrum Psychologiczno-Prawnego „Między nami”: Ta sytuacja nastąpiła bez żadnego ostrzeżenia, nie mogliśmy się do niej nijak przygotować. I – niewątpliwie – należy ją wiązać z kryzysem psychologicznym, bo nie potrafiliśmy skutecznie sobie z nią poradzić. Ustalone schematy dnia, do których byliśmy przyzwyczajeni – przestały działać. Poziom stresu narastał i skutkował pogorszeniem codziennego funkcjonowania. Do naszego Centrum zaczęły zgłaszać się dzieciaki ze stanami lękowymi, stanami depresyjnymi, zachowaniami destrukcyjnymi czy zaburzeniami odżywiania. Dzieci skarżyły się na bóle głowy, bóle brzucha, brak energii, brak motywacji i uczucie strachu, smutku… Tak początek pandemii wyglądał z perspektywy dzieci.
Nie oszukujmy się – trudno było każdemu: i dzieciom, i dorosłym. No ale nie da się ukryć, że dorośli mają większy bagaż doświadczeń, znają więcej schematów zachowań, no i mieli więcej możliwości wychodzenia z domu – choćby do pracy czy po zakupy. Dzieci zostały odcięte od całego swojego dotychczasowego świata.
I takie dziecko czuło się wyobcowane, zamknięte w świecie, którego wcześniej nie znało. Pokój dziecka stał się miejscem jego pracy. Dzieci czuły się przytłoczone tym zamknięciem, tym ograniczeniem jakichkolwiek możliwości. To, co wcześniej lubiły robić w swoim pokoju – weźmy chociażby to granie na komputerze – wielu dzieciom przestało sprawiać radość. Ale też przez to zamknięcie nie miały możliwości znalezienia substytutu komputera, znalezienia czegoś innego, co dałoby im radość. Niekiedy dzieci czuły się zostawione same sobie. Rodzice pracowali – czasem nawet więcej – i nie mieli wypracowanego schematu działania, który dałby ich dzieciom siłę, moc i jakąś taką większą świadomość. Rodzice sami nie byli przygotowani do tej sytuacji. A to sprawiło, że niektórzy przespali moment, kiedy trzeba było to dziecko wesprzeć, dać mu troszeczkę motywacji do działania, podpowiedzieć sposoby różnego rodzaju działania. Później już tylko sytuacja wymykała się spod kontroli i potrzeba było wsparcia specjalistycznego. Nie tylko dla dzieci…
Dla rodziców też?
Jeśli wsparcia psychologicznego potrzebuje dziecko, to znaczy, że jego rodzic potrzebuje go również. Dlatego ważne jest, by najpierw pomóc rodzicowi – by mógł skutecznie wspierać swoje dziecko. Poza tym wywiad z rodzicem pomaga mi wejść właśnie w świat rodzica, a rozmowa z dzieckiem w jego postrzeganie, co daje możliwość porównania tych dwóch płaszczyzn i zdiagnozowania problemu. Dzięki temu widzę, w którym kierunku mam iść z pomocą, jak mamy współdziałać. Wsparcie rodzica jest jednocześnie wsparciem dziecka. Na kolejnych spotkaniach pracuję przede wszystkim z dzieckiem, ale chwilę też poświęcam rodzicom. Po to, by sprawdzić, jak się miewają, czy coś ruszyło, czy coś „zaskoczyło”, jaki jest efekt działań w ich opinii, czy dają sobie radę.
Co pani radzi rodzicom? Jak pomóc swojemu dziecku?
Kiedyś przyszła do mnie mama i opowiedziała, że z internetu spisała sobie na karteczkę sposoby na rozmowę z dzieckiem. To były konkretne pytania, konkretne kwestie dopasowane do różnych sytuacji. Zapytałam, jak jej wychodzi stosowanie tych gotowych podpowiedzi. „Czasem muszę zajrzeć do kartki w trakcie rozmowy” – odpowiedziała. A to przecież nie o to chodzi. Tu zagubienie rodzica wpłynęło na taki brak autentyczności w relacji, a ten brak autentyczności jest przecież najgorszy. Należy dbać o emocje, o naturalność, spontaniczność, zwykłą rozmowę. Gdy emocje są skumulowane, przychodzi kryzys. Dlatego warto tak po prostu zapytać dziecko, jak się czuje, opowiedzieć o swoich emocjach i zapytać o emocje dziecka. Na przykład: „Czujesz strach w związku z tym co się dzieje? Jasne, ja też to czuję” – znormalizujmy ich odczuwanie, zachowanie. Dzięki temu dziecko nie będzie się czuło totalnie wyobcowane, wyłączone z życia.
A często się czują?
Zdarza się, że przychodzą i mówią: „Nie wiem, co się ze mną dzieje. Jestem jakiś dziwny. Może potrzebuję leków?”. Wiele dzieci naprawdę nie dawało sobie rady w tamtej sytuacji i wciąż się to za nimi ciągnie. Weszło w określony schemat myślenia i nie potrafią wrócić do tego prawidłowego.
I rozmowa tu pomoże?
Tak. Takie szczere zwyczajne rozmowy przynajmniej z odrobiną uważności, powinny pomóc. Warto też włączać dzieci w codzienne domowe obowiązki. Kiedy angażujemy dziecko w czynności, które my sami robimy, pielęgnujemy jednocześnie poczucie bliskości. Z drugiej strony warto też dzieciom stawiać granice. Nie chodzi mi tu wcale o to, byśmy stali się dla swoich dzieci jakimiś żandarmami. Dzieci, szczególnie te młodsze, kiedy mają jasno postawione granice, czują się właśnie bezpiecznie.
Ale takiemu dziecku, które jeszcze dziś cierpi z powodu pandemii, trzeba pomóc jakoś inaczej. Tu nie wystarczy wspólne gotowanie czy powtarzanie kilka razy dziennie, by wyszło na podwórko czy do kolegów. Są dziś dzieci, które utknęły w domach, uzależniły się od komputerów jeszcze bardziej i zwyczajnie boją się kontaktów z rówieśnikami.
Tak, wiele takich dzieci do nas trafia. Jak im pomóc? Spróbujmy wejść w ich świat. Przyzwyczailiśmy się traktować gry komputerowe jako zło konieczne. Podejdźmy do tego inaczej – zagrajmy z dzieckiem albo chociaż zainteresujmy się, w co dziecko gra, porozmawiajmy z nim o tym – to pomoże zbudować relację. Spróbujmy też przekierować uwagę dziecka na inną aktywność. Będzie to łatwiejsze, kiedy wejdziemy w świat dziecka. Łatwiejsze będzie przekierowanie uwagi, zaproponowanie innych zajęć, włączanie go do zwykłego, stabilnego życia, tych zwyczajów, które były wcześniej. Tylko róbmy to powoli, stopniowo. Nic na siłę. Jeśli dziecko odczuwa lęk społeczny, nie wypychajmy go na siłę z domu, ale – w porozumieniu z nim – zaprośmy jakiegoś kolegę. Albo zabierzmy je na niedaleki spacer. Nawet spacer do psychologa może być taką próbą pokonywania lęków społecznych. Bo to już jest przecież jakaś relacja społeczna, prawda?