PSL jak kobieta lub pszczółka
Urszula Nowogórska uważa, że lepsze czasy dla ludowców powinny nadejść bardzo szybko. Burmistrz Limanowej z PSL? Tylko wtedy, jeśli nie będzie mógł wystartować Władysław Bieda.
Nie ma pani wrażenia, że PSL, podobnie jak kobieta, zmienny jest?
O matko… A niby dlaczego?
Raz pod rękę z Mateuszem Kijowskim na demonstracjach KOD-u, za chwilę spotkanie u marszałka Kuchcińskiego w sprawie Trybunału Konstytucyjnego. Aż trudno się połapać z kim tak naprawdę trzymacie.
Trzymamy przede wszystkim i wyłącznie z Polską i Polakami.
Pani przewodnicząca… Po co tak patetycznie?
Bo taka jest prawda. Argumenty? Proszę bardzo. Na scenie politycznej jesteśmy od prawie 120 lat, najdłużej w historii Polski. Kierujemy się racjonalizmem. A mamy przy tym pokorę, bo umiemy cały czas się uczyć. Z programów innych partii chętnie popieramy te fragmenty, o których jesteśmy przekonani, że przysłużą się krajowi.
Jak ta pszczółka, która lata po różnych kwiatkach, ale z każdego wybiera tylko to, co najcenniejsze, czyli miód?
Ale pan wymyślił… Ciekawie powiedziane.
To nie ja, to święty Bazyli. Ale dziękuję za niezasłużony komplement.
To ja panu odpowiem Witosem, który powiedział, że gdzie zaczyna się interes kraju, kończy się interes partyjny. I to jest nasze motto. Nie tracimy przy tym własnej tożsamości, bo mamy swój program, któremu jesteśmy wierni. A skoro pan zaczął od porównania nas do kobiety. Może kobieta i zmienną jest, ale przy okazji zawsze działa racjonalna. Mówi się, że mężczyzna to głowa rodziny. W porządku, ale kobieta to szyja, która kręci głową. A jeśli już pan zastosował metaforę pszczółki. OK, niech będzie. Mamy skrzydła, które pozwalają nam się wznieść ponad bieżące, doraźne awantury polityczne, których nam niestety nie brakuje.
A po co prezes Władysław Kosiniak-Kamysz poszedł z Grzegorzem Schetyną do ambasady niemieckiej na spotkanie z kanclerz Angelą Merkel? Odbiór tego wydarzenia w społeczeństwie był co najwyżej średni.
Prezes reprezentował naszą partię. Nam zależy, żeby Polska była dobrze postrzegana przez sąsiadów. Dobry sąsiad jest na wagę złota. Pan też chce żyć dobrze ze swoimi sąsiadami i pewnie nie odmawia, gdy ktoś zaprosi na kawę. I te dobrosąsiedzkie stosunki były najpewniej powodem wizyty Władysława Kosiniaka-Kamysza w ambasadzie.
Jak Polskie Stronnictwo Ludowe może być dziś atrakcyjne dla elektoratu wiejskiego, skoro tylko 10 procent jej mieszkańców utrzymuje się z pracy na roli?
Rzeczywiście wieś bardzo się zmienia i jest bardzo atrakcyjnym miejscem dla poszukiwania elektoratu przez wiele partii. Ale nasza oferta jest najbardziej wiarygodna. Po pierwsze, od początków naszego istnienia byliśmy partią chłopską i partią wsi. Nie tylko przy okazji kampanii wyborczych, gdy inne partie mówią, że ich serce bije dla wsi. Proszę zobaczyć, ilu naszych działaczy pracuje w samorządach różnych szczebli.
I obsadza stanowiska „swoimi”.
Proszę się niepotrzebnie nie wyzłośliwiać. Bo my przynajmniej wskazywaliśmy na osoby kompetentne, a nie z łapanki, wyłącznie z właściwą przynależnością partyjną. Ale wracając do meritum i zmian na wsi. Realizujemy w sejmiku Program Rozwoju Obszarów Wiejskich, jest wiele inicjatyw lokalnych, które wspieramy. W mieszkańcach wsi drzemie olbrzymi potencjał, który trzeba tylko umiejętnie zagospodarować.
Niektórzy działacze pani partii żalą się, że Prawo i Sprawiedliwość uprawia na waszym elektoracie kłusownictwo polityczne. Tak zwany elektorat swingujący, czyli przepływowy, wybiera właśnie PiS.
Sam pan mówi, że to elektorat przepływowy, więc niewykluczone, że wkrótce do nas wróci. Ale ja jakiś specjalnych żali nie słyszałam. Skoro mówimy o elektoracie, to najważniejsze jest, aby ludzie uwierzyli w siłę swego głosu przy urnie wyborczej, dzięki czemu frekwencja byłaby dużo wyższa.
A niby czemu miałby wracać, skoro PSL ledwo co osiąga w sondażach próg umożliwiający wejście do sejmu? Wyborcy wola przytulac się do silniejszego, właśnie po to, by poczuć moc swego głosu.
Czytamy pewnie różne sondaże. Ja znam takie, które dają nam poparcie na poziomie ponad 7 procent. A czemu wyborcy, którzy zauroczyli się w naszej politycznej konkurencji, mieliby do nas wracać? Bo u nas panuje wolność przekonań, swoboda wypowiedzi, nie ma u nas dyscypliny w głosowaniach. Oczywiście, w polityce, jest jak w życiu - raz jest się na wozie, raz pod wozem.
Byle nie znaleźć się pod wozem.
Otóż to. Po 1989 roku na politycznej arenie było już wiele partii, które przez scenę publiczną przemknęły niczym meteoryty. Były gwiazdami jednego sezonu, po czym znikały. Proste przykłady - od Polskiej Partii Przyjaciół Piwa, poprzez Ligę Polskich Rodzin, Samoobronę, Ruch Palikota po SLD. Dla wielu ugrupowań wieczór wyborczy był bezsenny i to bynajmniej nie z powodu euforii.
To rzeczywiście warto wyciągać wnioski z porażek innych.
Ale nam taki niebyt polityczny nie grozi. Wyciągamy wnioski z potknięć. Lekcja pokory zawsze się przydaje.
Ostatnie wybory parlamentarne były dla stronnictwa swoistą żółtą kartką od wyborców?
Na pewno wynik dał dużo do myślenia. Oczekiwania były z pewnością większe. Ale proszę zobaczyć, z jaka dynamiką próbujemy zdobyć ponownie zaufanie ze strony wyborców. Nie odrobimy tych strat w rok, ale myślę, że pierwsze owocobranie naszej pracy będzie widoczne już w najbliższych wyborach samorządowych. Elekcja do parlamentu będzie kontynuacja tej dobrej passy.
Wyborów samorządowych przyśpieszonych?
Nie sądzę. Zresztą sam prezes Jarosław Kaczyński nic nie wspomina o skróceniu kadencji.
Wróćmy do poszerzania potencjalnego elektoratu. Odwołujecie się państwo do tradycji chrześcijańskich.
Oczywiście, że tak. I to od samego początku istnienia Polskiego Stronnictwa Ludowego.
No to jakoś nie widzę u was miejsca dla antyklerykała czy zwolennika aborcji na życzenie tudzież związków partnerskich.
Nie szkodzi. Ale my dla doraźnych słupków i wydanych legitymacji z koniczynką nie będziemy zmieniali tego, co jest naszą tożsamością. Nie chwalimy i nie afiszujemy się z naszym przywiązaniem do Kościoła wiary katolickiej, rodziny, polskiej ziemi, tradycji. My tym na co dzień naprawdę żyjemy.
Dużo pani mówi o tradycji, a tymczasem prezes Władysław Kosiniak-Kamysz bije się w piersi, że zaniedbaliście własną politykę historyczną.
Błędów nie robi ten, kto nic nie robi. W porządku, rzeczywiście, więcej serca musimy włożyć, by Wierzchosławice kojarzyły się z ruchem ludowym a nie na przykład ze zjazdami Prawa i Sprawiedliwości, które odbywają jedynie raz w roku. Pracujemy nad całkowitą rehabilitacją dla Wincentego Witosa, dzięki naszym staraniom prezydent Bronisław Komorowski przywrócił twórcy ruchu ludowego Order Orła Białego. Zabiegamy u prezydenta Andrzeja Dudy, by to najwyższe polskie odznaczenie nadał Stanisławowi Mikołajczykowi. Bo Witos i Mikołajczyk to najważniejsze postaci w historii naszej partii.
Wróćmy do politycznej codzienności. Wiele deklaracji chętnych do zasilenia szeregów ruchu ludowego leży u pani na biurku?
Dokładnie liczby panu nie podam, ale ich jest naprawdę dużo. I to wybija z ręki argument tym, którzy przedwcześnie twierdzą, że ludowe sztandary należy zwijać. Mnie natomiast najbardziej cieszy fakt, iż w skali całego kraju wielu młodych składa akces do Forum Młodych Ludowców. Tam mogą przygotowywać się do działalności publicznej. Po osiągnięciu pewnego wieku mogą zostać u nas w partii albo wybrać inną formację. To kolejny dowód na to, jak jesteśmy otwarci na wszystkich, którzy chcą działać publicznie. W polityce nadchodzi pokoleniowa zmiana warty. Kto dziś da szansę zaistniena w przestrzeni publicznej młodym, za kilka lat może być dużym graczem na scenie politycznej. My inwestujemy w młodych.
PSL chce wystawiać kandydata na prezydenta Warszawy czy Tarnowa. A jak sytuacja w przypadku wyborów na burmistrza Limanowej?
Na dziś nie widzę takiej potrzeby, bo burmistrz Władysław Bieda pracuje bardzo dobrze i Limanowa świetnie się rozwija. Nie wiem, czy byłoby dobrym, nawet z punktu widzenia taktyki politycznej dopuszczenie do sytuacji, w której głosy podobnie myślących rozbijają się pomiędzy dwóch kandydatów. Doświadczenie uczy, że w takiej sytuacji wygrywa... ten trzeci
Tylko pana burmistrza Biedę może wyeliminować z rozgrywki projektowana zmiana w ordynacji związana z dwukadencyjnością.
Jeśli doszłoby do takiej sytuacji, to wtedy z pewnością wystawimy swojego kandydata. Ale to na dziś wróżenie z fusów, bo więcej na temat zmian nie wiemy, niż wiemy. Pomysłodawcy, czyli Prawo i Sprawiedliwość też ma wiele wątpliwości, które musi rozstrzygnąć w tej kwestii
A jak układa się współpraca w sejmiku wewnątrz koalicji PO-PSL?
Jak to w rodzinie. Dobrze, choć czasem się spieramy. Ale zawsze na argumenty, nigdy emocje nie biorą góry.
Bo mówiło się o możliwym przewrocie.
W jakim znaczeniu?
W takim, że wymieniacie koalicjanta. Dziękujecie za współprace Platformie i z Prawem i Sprawiedliwością dzielicie od nowa małopolski tort w sejmiku.
Nie sądzę, żeby do niego doszło. Z Platformą tworzymy koalicję już trzecią kadencję, a efekty naszej pracy można zobaczyć gołym okiem i jestem przekonana, że pozytywnie oceniają ją mieszkańcy województwa. Nie, to tylko jakaś plotka.
Czyli co, daliście sobie Walentynkę we wtorek?
Oczywiście. Powiem więcej, jako przewodnicząca sejmiku, wysłałam „walentynkę” wszystkim radnym z podziękowaniem za świetną współpracę. I szczerą Walentynke z przyjemnością wysyłam też wszystkim mieszkańcom Ziemi Limanowskiej i państwa Czytelnikom.