Analiza. Polka zarabiająca przez całe zawodowe życie średnią krajową (obecnie ok. 4,2 tys. zł brutto), po przejściu na emeryturę dostanie 1,2 tys. zł brutto. Gdyby popracowała pięć lat dłużej, jej świadczenie byłoby wyższe o 42 proc. Mimo to 90 proc. kobiet woli odejść z pracy wcześniej.
Statystyczny polski 60-latek ma przed sobą ponad 263 miesiące życia, 80-latek - 107 miesięcy, a 90-latek - 56,5 miesiąca. Skąd to wiemy? Z „Tablicy średniego dalszego trwania życia kobiet i mężczyzn” ogłaszanej każdego kwietnia przez prezesa GUS. To superważna tabela! Zapisane w niej liczby w olbrzymiej mierze decydują o wysokości naszych emerytur.
PRZECZYTAJ KOMENTARZ AUTOR: Słuszność i brutalna matematyka
Świadczenie każdego polskiego seniora wylicza się przy pomocy prostego ułamka, w którym górę (dzielną) stanowi suma składek, jakie ów konkretny człowiek wpłacił do ZUS przez całe swe zawodowe życie, a dół (dzielnik) to właśnie „średnie dalsze trwanie życia” zapisane w aktualnej tablicy GUS. Np. dla osoby, która postanowi odejść z pracy w wieku 60 lat i 4 miesięcy jest to dokładnie 261 miesięcy. A dla kogoś, kto zakończy karierę w wieku 65 lat i 11 miesięcy - 212 miesięcy.
Weźmy kobietę zarabiającą przez całe życie średnią krajową, czyli obecnie ok. 4,2 tys. zł miesięcznie (prawie 3 tys. zł na rękę). Tak naprawdę kosztuje ona pracodawcę ponad 5 tys. zł miesięcznie, z czego same składki emerytalne to 820 zł. Do 60. roku życia przepracowała łącznie 32 lata, a przez trzy była na urlopie macierzyńskim. Prawie nie chorowała, w efekcie czego zgromadziła na swym koncie emerytalnym 314 tys. zł. Postanowiła przejść na emeryturę w wieku 60 lat i 4 miesięcy, więc ZUS podzieli owe 314 tys. zł (kapitał) przez 261 miesięcy (dalsze średnie trwanie życia), co da świadczenie w wysokości 1203 złote.
WIDEO: Inauguracja kampanii "Godny wybór. Przywrócenie wieku emerytalnego"
Źródło: AIP
Gdyby ta sama kobieta popracowała pięć lat dłużej, jej świadczenie byłoby wyższe: 364 tys. zł (wyższy kapitał) podzielone przez 212 miesięcy (krótsze dalsze trwanie życia) daje bowiem ponad 1700 zł. Różnica sięga 42 procent! Gdyby zaś osoba ta przeszła na emeryturę w wieku 67 lat, dostałaby sporo ponad 1,9 tys. zł, czyli o 58 proc. więcej niż jako 60-latka.
Powrót do przeszłości
65 lub 67 lat - tyle samo dla kobiet i mężczyzn - to dziś najczęstszy wiek emerytalny w Europie. Wydłużając wiek emerytalny Polek i Polaków do 67 lat, koalicja PO i PSL, wbrew większości krajowej opinii publicznej, podążyła śladem cywilizowanego świata. Dlaczego? M.in. dlatego, że warunki pracy w Polsce - za PRL-u w wielu zakładach i branżach wyniszczające - radykalnie się poprawiły lub będą poprawiać.
Wbrew powszechnej opinii, zgodnie z przyjętą w 2012 r. przez PO i PSL ustawą wiek emerytalny nie miał być podniesiony jednorazowo - a stopniowo: o jeden miesiąc co każdy kwartał. Jako pierwsze na reformę załapały się Polki urodzone w styczniu 1953: by przejść na emeryturę musiały przepracować o miesiąc więcej niż ich koleżanki z rocznika 1952. W przypadku mężczyzn podnoszenie wieku do 67 lat miało się zakończyć w roku 2020, a w przypadku kobiet - w grudniu 2040 r. Wiek emerytalny mężczyzn i kobiet miał się wówczas zrównać.
Do 67. roku życia musiałyby zatem pracować Polki urodzone w ostatnim kwartale roku 1973 oraz młodsze. Twórcy ustawy argumentowali, że rozpoczęły one kariery w wolnej Polsce, więc ich stan zdrowia będzie lepszy. Mogą też liczyć na wsparcie mężczyzn w prowadzeniu domu i wychowaniu dzieci, więc zrównanie wieku będzie sprawiedliwe.Głównym powodem zmiany była jednak troska o to, by budżet nie zawalił się pod ciężarem nowych świadczeń oraz o to, by nasze emerytury nie były głodowe.
W przywołanych ułamkach nie wzięliśmy pod uwagę ważnej kwestii, czyli tzw. kapitału początkowego, jaki ZUS doliczył do gromadzonych na indywidualnych kontach składek wszystkim tym, którzy rozpoczęli pracę przed reformą, czyli 1999 r. Kapitał początkowy wyraźnie zwiększa kapitał takich osób (dzielną), a więc i wysokość świadczenia - nawet o połowę! Sęk w tym, że im krócej pracowałeś przed 1999 r., tym ów kapitał jest mniejszy. Osoby, które rozpoczęły karierę zawodową później - nie mają go wcale. Zostają „gołe” składki, czyli dzielna taka, jak w naszych uproszczonych wyliczeniach.
Równocześnie w chwili naszego przejścia na emeryturę owe gromadzone przez nas przez całe życie składki dzieli się z każdym rokiem przez coraz większe liczby - bo życie Polek i Polaków się wydłuża. W ostatnim dziesięcioleciu wydłużało się o ponad dwa miesiące rocznie, czyli cztery razy szybciej niż w PRL (1945-1989). W dekadę zyskaliśmy więc dodatkowo po 2 lata i 4 miesiące życia! Widać to doskonale we wspomnianych tablicach GUS. W 1999 r. 60-latek miał przed sobą 226 miesięcy życia, a 65-latek - 184. Dziś jest to odpowiednio 263 i 220. Czyli obecny 65-latek ma przed sobą tyle samo żywota co do niedawna 60-latek.
Połowa Polek będzie musiała wyżyć za 1 tys. zł
Jeszcze kilka lat temu w gusowskich tablicach w ogóle nie ujmowano osób 85-letnich (bo ich liczba była śladowa), dopiero dwa lata temu dodano 90-latków. Dzisiaj emerytury pobiera 4200 osób ponadstuletnich (w tym 115-letnich); 3500 z nich to kobiety, które przeszły na emeryturę w wieku ok. 55 lat, a pracowały niespełna 30 lat. Świadczenie pobierają od 60 lat.
To skrajny przypadek, ale - według analiz GUS - w 2040 roku, czyli za pokolenie, zupełnie powszechnym zjawiskiem będzie 95-letnia Polka, która przepracowała 33 lata, a świadczenie pobiera od 35…
Z jednej strony jest się z czego cieszyć. Ale z drugiej - takie osoby, w przytłaczającej większości, otrzymają z ZUS świadczenie minimalne, czyli - na dziś - 1 tys. zł brutto. Decyduje o tym wspomniana - bezlitosna - matematyka: niski kapitał każdej seniorki dzielony będzie przez coraz większą liczbę miesięcy.
Zważmy, że w przypadku pań częściej występują okresy bezskładkowe, związane np. z opieką nad dzieckiem. Co więcej, kobiety żyją średnio o osiem lat dłużej od mężczyzn, więc okres, kiedy będą zmuszone utrzymać się z niższej emerytury, będzie dłuższy. A za 8 lat ponad połowa kobiet przechodzących na emeryturę otrzyma świadczenie minimalne.
Już dziś świadczenie takie pobiera 1,7 mln Polaków. Liczba ta będzie gwałtownie rosnąć, głównie za sprawą pobierających głodowe emerytury kobiet. Prezes ZUS prof. Gertruda Uścińska przyznaje wprost: - To czysta matematyka.
Co gorsza, w obecnym systemie prawie 100 tys. Polaków nie ma prawa nawet do minimalnej emerytury. Najniższe wypłacone przez ZUS świadczenie wynosi… 4 grosze, częste są „emerytury” kilkuzłotowe.
Liczba takich „emerytów” także będzie się zwiększać. Chyba że rząd zdecyduje się na kolejną reformę systemu, wprowadzając - wzorem innych państw - minimalną liczbę lat składkowych konieczną do uzyskania emerytury. W jednym z rozwiązań miałoby to być 15 lat, w innym - 5. Osoby z krótszym stażem płacenia składek musiałyby wyżyć z innych dochodów lub korzystać z pomocy społecznej.
PiS rozważa też odstąpienie od obowiązującego od 1999 r. systemu kapitałowego i przywrócenie świadczeń gwarantowanych przez państwo. Pomysł wziął się stąd, że przy obecnych rozwiązaniach większość kobiet, które przejdą na emeryturę w wieku 60 lat i tak nie uzbiera kapitału wystarczającego do wypłaty świadczenia minimalnego. Czyli państwo będzie im musiało dopłacić różnicę. To stawia pod znakiem zapytania cały system, którego główne hasło brzmi: ile sobie odłożysz, tyle dostaniesz.
Problem w tym, że za starego systemu na świadczenie jednego polskiego emeryta składało się siedem - osiem osób, a teraz tylko cztery. Za ćwierć wieku mają być dwie, bo nasze stosunkowo młode społeczeństwo starzeje się najszybciej w Europie. Aby utrzymać dotychczasową wysokość emerytur i przywrócić dawne zasady ich wyliczania, pracujący - którzy oddają już dziś państwu i ZUS-owi 40 proc. zarobków - musieliby zapłacić ponad dwa razy wyższe składki i podatki.
Na razie wypłacane przez ZUS emerytury stanowią coraz mniejszy odsetek średniej pensji. Jednocześnie stale rosną emerytury grup uprzywilejowanych. Reforma z 1999 roku zakładała równe zasady dla wszystkich. Ale wyłączono z niej mundurówkę, sędziów i prokuratorów, górników. Rolnicy nigdy nie zostali objęci reformą. Przywileje rozsadzają system i pustoszą kasę państwa. Wymagają bowiem coraz większych dopłat z budżetu, a więc z kieszeni tych podatników, którzy dostaną w przyszłości głodowe emerytury. Jest niemal pewne, że PiS tego nie zmieni.
ZUS powie prawdę
Prezes ZUS Gertruda Uścińska zamierza „przekonywać Polaków, że pozostanie na rynku pracy opłaca się, bo oznacza realnie wyższą emeryturę w przyszłości”. Na stronach ZUS pojawią się specjalne kalkulatory emerytalne. Według wyliczeń resortu pracy każdy dodatkowy rok zatrudnienia zwiększa świadczenie emerytalne danej osoby o ok. 8 proc.
Minister rodziny, pracy i polityki społecznej Elżbieta Rafalska zapewniła nas wczoraj: - Mamy zabezpieczone pieniądze w Funduszu Ubezpieczeń Społecznych na wypłatę świadczeń wszystkim, którzy chcieliby przejść na emeryturę po 1 października.
Z wyliczeń MRPiPS wynika, że po podwyższeniu wieku emerytalnego z prawa do kontynuowania pracy korzystało 17 proc. uprawnionych (w tym dwie na trzy to kobiety). Resort liczy, że ten odsetek wzrośnie teraz do około 25 proc. W krajach zachodnich pracę kontynuuje 40, a nawet 50 proc. potencjalnych emerytów.
Czy pracodawcy, także ci publiczni, nie będą, jak w ostatnich latach, zmuszać Polaków do przejścia na emeryturę?
- Mamy rynek pracownika, liczy się wiedza i doświadczenie. Pracodawcy już tak chętnie nie odsyłają ludzi, bo nie mogą im powiedzieć: „Proszę pana, mamy dziesięć osób na pana miejsce” - powiedziała nam wczoraj minister Rafalska.
Resort nie spodziewa się też krachu na rynku pracy, ponieważ wzrost gospodarczyi wzrost zarobków sprawią, iż ludzie masowo nie będą przechodzili na emerytury.
Współpraca (SUB)
Emerytura to ma być „GODNY WYBóR”
Ogólnopolską akcję „Godny Wybór” zainaugurowano wczoraj w Krakowie. To wspólna inicjatywa Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, Kancelarii Prezydenta oraz NSZZ „Solidarność”. - Istotą nowej reformy emerytalnej jest danie wyboru osobom, które mogą przejść na emeryturę. Mówimy wyraźnie: „moja emerytura - mój wybór”. To jest nasza decyzja, czy chcemy zakończyć naszą aktywność zawodową w danym momencie. Emerytura to jest prawo, a nie obowiązek - mówiła wczoraj w Krakowie minister Elżbieta Rafalska. Hasła kampanii to: sprawdź, zanim zdecydujesz; dowiedz się, jakie będziesz miał świadczenia emerytalne, jakie byś miał, gdybyś pracował rok dłużej. Wybór ma być w pełni świadomy.
Minister w Kancelarii Prezydenta Wojciech Kolarski przypomniał, że przywrócenie niższego wieku emerytalnego było jedną z najważniejszych obietnic Andrzeja Dudy w kampanii wyborczej. Kampania społeczno-informacyjna „Godny Wybór. Przywrócenie wieku emerytalnego” będzie trwała do połowy czerwca. Wczoraj spotkania terenowe odbyły się nie tylko w Krakowie, ale również w Rzeszowie i Gdańsku.
Największy ciężar reformy spadnie na Zakład Ubezpieczeń Społecznych. Dlatego od 1 lipca we wszystkich placówkach ZUS pojawią się doradcy emerytalni. Ich zadaniem będzie pomoc w podjęciu decyzji o czasie przejścia na emeryturę. Łącznie w Polsce doradców ma być 595, w Małopolsce - 42. Najwięcej z nich wspierać będzie przyszłych emerytów w oddziale ZUS w Krakowie - 18. W Chrzanowie będzie ich dziesięciu, w Nowym Sączu dziewięciu, zaś w Tarnowie - pięciu. Od 4 maja doradcy pilotażowo pomagają klientom w oddziałach ZUS w Zabrzu i Warszawie. Jak mówiła wczoraj minister Elżbieta Rafalska, dotychczas z ich pomocy skorzystało „wiele tysięcy osób”.
Piotr Subik