"Przyjdzie taki moment, że trzeba będzie wybaczyć Rosjanom". Rozmowa z ks. Radkiem Rakowskim, duszpasterzem akademickim z Poznania

Czytaj dalej
Fot. Łukasz Gdak
Sylwia Rycharska

"Przyjdzie taki moment, że trzeba będzie wybaczyć Rosjanom". Rozmowa z ks. Radkiem Rakowskim, duszpasterzem akademickim z Poznania

Sylwia Rycharska

- Większość ludzi odchodzi od Kościoła, bo się wkurza niestety na księży. A gdyby duchowni, zamiast podporządkowywać sobie wszystkich, zaczęli myśleć o ludziach z życzliwością i uśmiechem, uważam, że wiele by się zmieniło - mówi ks. Radosław Rakowski. O wojnie w Ukrainie, świętach wielkanocnych, a także kryzysie kapłaństwa rozmawialiśmy z ks. Radkiem, wikariuszem i duszpasterzem akademickim z parafii pw. św. Stanisława Kostki w Poznaniu.

Jak ksiądz spędzi święta Wielkiej Nocy?

Nasza parafia jest bardzo duża, więc będę na wielu mszach świętych. Ale czas spędzę także z rodziną uchodźców z Ukrainy, których gościmy u nas na plebanii. Trójka dzieci jest bardzo żywiołowa. Biegają po korytarzach, kuchni. Odmieniły nasze życie o 180 stopni. Co prawda, robią przy tym hałas, ale tym samym wprowadzają radość do naszego duchownego życia.

Wielu poznaniaków także przyjęło uchodźców pod swój dach. Jak spędzić z nimi święta?

Wierzę, że Wielkanoc spowoduje w nas i w tych rodzinach otwartość. Zbliżą nas do siebie. Ale z drugiej strony musimy uszanować wszystkie zwyczaje i tradycje tych ludzi. Nie możemy ich przymuszać do tego, żeby stali się Polakami. Mamy często tendencje do gloryfikacji polskości i wygłaszania poglądów, że wszyscy powinni żyć jak Polacy. W duszpasterstwie akademickim mamy ludzi z różnych krajów: z Ruandy, Nigerii czy Chin. Nauczyliśmy się, że Afrykańczyk zostanie Afrykańczykiem i może mieszkać w Polsce. Poza tym my chrześcijanie często podejmujemy na siłę misję przystosowywania ludzi do naszego życia. A Jezus tak nie robił.

Co ksiądz ma na myśli?

Jezus cały czas chodził na imprezy, a ludzie zarzucali mu, że siada do stołu z grzesznikami. Rozmowa była najważniejsza. Pozwólmy każdemu człowiekowi być sobą. Jeśli powie, że przyjdzie do nas, ale nie będzie świętował zmartwychwstania Jezusa, to dajmy mu taką wolność. Jeśli jest prawosławny, to też pozwólmy mu świętować w swoim dniu. Nie możemy zmuszać nikogo do modlitwy czy gestów, które mogą być niezrozumiałe. Ważne natomiast jest spotkanie przy stole.

Jako katolicy, jak mamy rozumieć zachowawcze stanowisko papieża wobec wojny? Jak wytłumaczyć Ukraińcom, że nie nazywa Rosji wprost agresorem i pisze w mediach społecznościowych "Wszyscy jesteśmy winni"?

Ważna, by była zasada: "bardziej rozumieć niż być rozumianym". Co papież ma zrobić? Nie ma armii i przez to nie ma wielkiego wpływu na ten świat. Papież może się modlić i wzywać do pokoju. Papież musi kochać jednocześnie Rosjan i Ukraińców. Mówi cały czas o tragedii wojny, że jest to cierpienie i że musimy dążyć do pokoju. Wydaje mi się, że rozumiem papieża. W dzisiejszym świecie nie zmieni się nic, kiedy papież powie, że Rosjanie są winni. Przecież nie wycofają się z Ukrainy.

Ale symbole i słowa są ważne dla ludzi.

I papież jest symbolem pokoju. Ostatnio w szkole poruszyłem temat - przy ukraińskich dzieciach - że przyjdzie taki moment, że trzeba będzie wybaczyć Rosjanom. Dzieci się pytały zdziwione: "Ale jak to wybaczyć? Im?". A przecież Niemcom wybaczyliśmy po II Wojnie Światowej. Kiedy kardynał Wyszyński z biskupami napisał: "wybaczamy i prosimy o wybaczenie", nie wszyscy rozumieli ten gest. Czy Polacy byli winni w jakikolwiek sposób ataku Niemców na Polskę? A jednak biskupi użyli takiego sformułowania. Kiedy papież dzisiaj mówi, że wszyscy jesteśmy winni, oburzamy się tak samo, jak wówczas komuniści. A papieżowi pewnie chodzi o to samo - wszyscy musimy dążyć do pokoju, a nie tylko powiedzieć, że Rosjanie są winni. Każdy z nas musi się uderzyć w pierś. Dzisiaj Rosjanie, ale jutro może być to inny naród, który tak samo pomyśli, że może dominować nad innym. Takie tendencje mogą się rodzić w nas wszystkich, dlatego ciągle musimy monitorować swoje sumienie.

W kontrolowaniu sumienia katolikom mają pomagać księża. W Wielki Czwartek dziękujemy za sakrament kapłaństwa, ale dzisiaj mierzymy się z jego kryzysem. Nowych powołań jest coraz mniej.

Dzisiaj jesteśmy na etapie całkowitej zmiany tożsamości księdza. To się zmienia na poziomie seminarium duchownego. Mamy zupełnie nowy program kształcenia kleryków, który skupia się na towarzyszeniu klerykowi w rozeznaniu powołania. Chodzi nie tylko o osiągnięcie celu - kapłaństwa, ale o odkrycie samego siebie, czyli odpowiedzenie na pytanie: "Kim ja tak naprawdę jestem w relacji z Panem Bogiem?".

Na czym polega ten nowy program kształcenia?

Do tej pory każda dziedzina życia kleryka była kontrolowana i oceniania przez przełożonych - trochę jak w podstawówce. Teraz sam, przy pomocy przełożonych, ma być w stanie dokonać tej oceny. Może stwierdzić, że ma jeszcze do przepracowania pewne rzeczy i musi zostać rok dłużej w seminarium. A nie, że w wieku 24 lat mówi: "Zostałem księdzem i teraz wszystko wiem. Idę ewangelizować świat". Musi mu towarzyszyć większa pokora oraz wiedza o swoich ograniczeniach. Dlatego też w seminariach jest teraz bardziej rozwinięty dział psychologiczny. Spotkania z psychologiem, testy psychologiczne i różne warsztaty mają zapobiec przykrym sytuacjom w życiu młodego księdza. Aby później w zderzeniu ze światem umiał sobie radzić z emocjami. Aby nie wyszły pewne demony, o których wcześniej nie wiedział. Ma to zapobiec głupstwom jak pedofilia czy odchodzenie od kapłaństwa.

A wcześniejszy sposób uczenia księży?

Większość księży była wykształcona w pewnym dystansie do ludzi. Większość ludzi nie wie, co my robimy na plebanii. Niektórzy nawet myślą, że nie mamy łazienek. Klerykalizm jest dość silny w polskim społeczeństwie. Szukamy nowej drogi dla nas. Nie chcemy być skansenem, tylko chcemy zacząć żyć ze współczesnym człowiekiem. Nie wiemy, jak to robić, ponieważ część ludzi domaga się starych zwyczajów i starego życia, a część ludzi chce nowego. I te 10 proc., które chodzi w Poznaniu do kościoła, wydaje się już wielką mniejszością. Papież cały czas nam mówi, żeby zatroszczyć się o te 90 proc., których nie ma wokół nas. Mamy zapytać się ich, o co w tym wszystkim chodzi. Dlatego jest synod w kościele. Mamy wyjść do ludzi, żeby posłuchać, czego chcą i potrzebują w dzisiejszym świecie.

Właśnie, czego ludzie chcą?

Życzliwości ze strony księdza. Jako księża jesteśmy mało życzliwi, dlatego, że jesteśmy starymi kawalerami i mało się uśmiechamy. Doskonale wiemy, że jak ludzie idą do biura parafialnego, to są często gnojeni przez księży. Większość ludzi odchodzi od Kościoła, bo się wkurza niestety na księży. A gdyby duchowni, zamiast podporządkowywać sobie wszystkich, zaczęli myśleć o ludziach z życzliwością i uśmiechem, uważam, że wiele by się zmieniło.

---------------------------

Zainteresował Cię ten artykuł? Szukasz więcej tego typu treści? Chcesz przeczytać więcej artykułów z najnowszego wydania Głosu Wielkopolskiego Plus?

Wejdź na: Najnowsze materiały w serwisie Głos Wielkopolski Plus

Znajdziesz w nim artykuły z Poznania i Wielkopolski, a także Polski i świata oraz teksty magazynowe.

Przeczytasz również wywiady z ludźmi polityki, kultury i sportu, felietony oraz reportaże.

Pozostało jeszcze 0% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Sylwia Rycharska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.