Przez Macrona będą zwolnienia w transporcie [ROZMOWA]
Z Maciejem Wrońskim, prezesem związku pracodawców Transport i Logistyka Polska, rozmawia Agnieszka Kamińska.
Komisja Europejska pracuje nad zmianami przepisów dotyczących delegowania pracowników. Właściciele małych firm transportowych są przerażeni. Mówią, że nie przetrwają po zmianach. Na czym one polegają?
Specyfika pracy kierowcy jest taka, że jednego dnia wiezie on towar na przykład do Francji, drugiego dnia do Niemiec, a trzeciego jest w Holandii. Taki kierowca jest zatrudniony zgodnie z polskim prawem. Pracodawca w Polsce płaci za niego składki. Tymczasem zgodnie z proponowanymi przez KE zmianami, firmy delegujące pracowników za granicę będą się musiały dostosowywać do prawa pracy i do układów zbiorowych obowiązujących we wszystkich państwach, w których pracownik będzie wykonywał pracę. Firmy transportowe nie będą w stanie tak skalkulować składników wynagrodzeń kierowców, żeby dziś odpowiadały one przepisom jednego państwa, a jutro były dostosowane do innego. Nasi koledzy na przykład z branży budowlanej, teoretycznie, będą się mogli łatwiej dostosować do tych wymagań. W naszej branży to będzie nie do zrealizowania. Właściciel firmy transportowej często nie wie, gdzie wyśle kierowcę za tydzień i przez ile państw będzie on przejeżdżał.
Czy możliwe będą zwolnienia?
Niestety, tak. Dziś kierowcy należą do grupy pracowników uprzywilejowanych. Zarabiają oni na rękę około 5-8 tysięcy złotych. To bardzo atrakcyjna pensja na przykład dla chłopaka z małej miejscowości, który nie ma wykształcenia. W miarę ekonomicznych możliwości pracodawcy podnoszą im cały czas pensje. Ale gdy polski pracodawca będzie musiał płacić im na przykład francuskie stawki i stosować francuskie prawo socjalne, w tym 35-godzinny tydzień pracy, to nie przetrwa ekonomicznie. Proponowane przez Emmanuela Macrona zmiany w dyrektywie zakładają, że delegowanie miałoby trwać przez rok. Po tym czasie pracownik musiałby przejść na umowę o pracę według prawa państwa, w którym pracuje. Tylko pytanie - jak to zrobić w przypadku kierowców? Firmy nie będą przecież w stanie podpisywać umów dostosowanych do kilku państw i w tych wszystkich państwach równolegle płacić składki na ubezpieczenie społeczne! Będą więc po roku zwalniać pracowników.
Na zmianach straci cała gospodarka, nie tylko transport?
Ucierpi cała gospodarka europejska. W Polsce działa około 36 tysięcy firm transportowych. Z tego prawie 30 tysięcy to małe przedsiębiorstwa rodzinne, prowadzone między innymi przez byłych kierowców. Właściciele tych firm znają się na transporcie, a nie na prawie. Ci przedsiębiorcy nie będą w stanie zapoznać się z francuskimi przepisami. Musieliby wynajmować francuskie kancelarie prawne, a na to ich nie stać. Te wszystkie małe firmy znikną, nie będą w stanie podołać nowym warunkom. Przetrwają tylko duże koncerny transportowe. Na rynku będzie mniej firm, swoboda transportu zostanie ograniczona. A to oznacza, że czas oczekiwania na transport się wydłuży i wzrosną ceny za przewóz. To zaś spowoduje spowolnienie gospodarcze.
Z tego wynika, że ucierpią też gospodarki państw, które lansują te zmiany. Ich twarzą jest Emmanuel Macron. Możemy chyba powiedzieć wprost, że zmiany mają wymiar wyłącznie polityczny?
Tak, mamy tu do czynienia z populizmem i upraszczaniem. Politycy tacy jak Macron borykają się z poważnymi problemami wewnętrznymi. Macron dużo naobiecywał przed wyborami. I teraz musi się wykazać. We Francji często mówi się o tym, że problemem są cudzoziemcy i że Polacy zabierają pracę Francuzom. Macron wymyślił więc walkę o rewizję dyrektywy o delegowaniu, która ma wyeliminować napływ pracowników z Polski. Zmiany tych przepisów będzie można sprzedać jako sukces. To zamaskuje brak rozwiązania prawdziwych problemów. Regulacje, które Macron promuje, uderzą również w gospodarkę francuską. Problemy będą mieć także francuscy przewoźnicy. Ale o tym się tam nie mówi i nawet nie myśli. My, jako związek pracodawców, zawarliśmy sojusz. Są w nim Bułgaria, Chorwacja, Litwa, Macedonia i Rumunia. Niedługo dołączą Węgrzy i Słoweńcy. Będziemy lobbować na rzecz obrony transportu. Tyle możemy zrobić.
Czytaj też: Prawko z ukraińskiego bazaru...