Przez jego ręce działa Jezus. Ludzie odzyskują zdrowie [GALERIA]
25-letni Marcin Zieliński prowadzi spotkania modlitewne, podczas których chorzy odrzucają kule, a niewidomi odzyskują wzrok. To wszystko zaczęło się i dzieje w Skierniewicach.
Dla Marcina to, co się dzieje, jest nierozerwalnie połączone z głoszeniem Ewangelii o Jezusie. To nie energia kosmiczna ani czary mary, tylko Ewangelia, moc Ducha Świętego, która ma moc zmienić życie, uzdrowić, uczynić cud.
Szukanie własnej drogi
Wszystko zaczęło się 10 lat temu, od spotkania Marcina Zielińskiego z żywym Jezusem. Wcześniej skierniewiczanin co niedzielę chodził do kościoła, ale otwarcie przyznaje, że nie był zbyt blisko Boga.
- Trafiłem na czuwanie przed świętem Zesłania Ducha św. i tam był ksiądz, który mówił o Jezusie, którego możesz doświadczyć, spotkać, który może zmienić twoje życie - wspomina Marcin. - Na koniec powiedział, że całe życie można chodzić do kościoła, a nigdy nie spotkać Jezusa.
Kiedy prowadzący modlitewne spotkanie zaproponował, żeby wyszła na środek osoba, która chce doświadczyć żywego Boga, Marcin nie zastanawiał się długo.
- Powiedziałem: Panie Jezu, jeśli to jest prawda, jeśli naprawdę jesteś, chcę Ciebie doświadczyć - mówi lider wspólnoty. - Już wychodziliśmy, kiedy podszedł do mnie inny ksiądz i powiedział: wiesz Marcin, że Jezus cię kocha? Dziś wiem, że to jedno zdanie było odpowiedzią Jezusa na moje wołanie.
Marcin wspomina, że zalała go fala bezinteresownej miłości, której nigdy wcześniej nie doświadczył. Zrozumiał, że Jezus go kocha pomimo jego brudu i grzechu. To doświadczenie wywróciło jego świat do góry nogami.
- Wielu próbowało mi mówić, że owszem, czegoś doświadczyłem, ale zaraz mi przejdzie - uśmiecha się mężczyzna. - Jak widać, nie przeszło.
Marcin zaczął czytać Pismo Święte i uczęszczać na spotkania modlitewne. Szukał Boga z całego serca i wiedział, że to pragnienie, którego nie miał wcześniej nie pochodzi od niego.
25-latek jest liderem wspólnoty uwielbienia „Głos Pana”. Jej członkowie spotykają się i szukają realnego, namacalnego Boga.
- Ewangelia jest pełna obietnic. Jest w niej napisane, że tym, którzy w Niego uwierzą, będą towarzyszyć znaki, miedzy innymi „w moje imię na chorych ręce kłaść będą, a ci odzyskają zdrowie”
- wyjaśnia Marcin Zieliński.
Czy doświadczania takich znaków nie boi się zwykły człowiek? Mężczyzna zapewnia, że jeśli coś pochodzi od Pana Boga, to jest to przesycone pokojem - nie ma mowy o lęku. Zaczął dostrzegać inną rzeczywistość wokół siebie, modlić się, oraz chodzić do szpitala i kłaść ręce na chorych. Nie zniechęcał się, chociaż nic się nie działo.
- To trwało cztery lata - wspomina. - Nie widziałem zupełnie nic, żadnego rezultatu, żadnej odpowiedzi. Modliłem się za chorych, ale nie działo się nic. To było dla mnie kompletnie niezrozumiałe i trudne doświadczenie, jakbym był w środku pustyni.
Marcin Zieliński wspomina nocne modlitwy do Boga. Wierzący znajomi mówili mu, żeby nie wyprzedzał Pana Boga, że to może nie jest jego dar.
- Wołałem całym sercem, Boże gdzie są Twoje obietnice, dlaczego niczego nie widzę?
Po czterech latach mężczyzna pamięta bardzo szczerą modlitwę, kiedy oznajmił Jezusowi, że niezależnie od tego, czy będzie coś widział, czy nie, będzie wciąż oczekiwał na wypełnienie Jego obietnicy, będzie w Jego imię kładł ręce na chorych, aż wreszcie zobaczy owoc.
Jezus zaczął działać
I stało się - w końcu Marcin zobaczył, jak Pan Bóg uzdrowił.
- Poszedłem do gimnazjum, w którym kiedyś się uczyłem i spotkałem panią woźną - opowiada. - Powiedziałem jej, że mamy takie spotkania modlitewne w kościele na os. Zadębie i gdyby była chora, to możnaby się za nią pomodlić. Powiedziała, że ma problemy z kręgosłupem i widoczne zgrubienie na karku.
Marcin zaproponował, że się za nią pomodli. Położył na niej ręce.
- Niech w imieniu Jezusa Chrystusa odejdzie cały ból z kręgosłupa i karku - zawołał. - Pani woźna powiedziała, że poczuła ogromne ciepło, jakby ktoś przyłożył jej żelazko do kręgosłupa. Była w szoku, bo ból minął, a zgrubienie na karku zniknęło. Wreszcie zobaczyłem na własne oczy, że to się naprawdę dzieje.
Tamten czas lider wspólnoty „Głos Pana” wspomina jako przełom. Zaczął być zapraszany, żeby dzielić się świadectwem. Zawsze modlił się o uzdrowienie i coraz częściej widział efekty. Ludzie z wieloletnimi dolegliwościami związanymi z bólem stawów, z kręgosłupem przestawali je odczuwać - a Marcin wiedział, że to dopiero początek, że Pan Bóg chce czynić jeszcze więcej.
- W życiu Jezusa posługa uzdrawiania odgrywała kluczową rolę - wyjaśnia. - Jest to ciagle jeden ze znaków, które uwierzytelniają głoszoną Ewangelię i wskazują na to, że Jezus pokonał smierć i jest jedynym Panem.
Charyzmatyk uważa, że w dzisiejszych czasach nic się nie zmieniło. Człowiek potrzebuje spotkania z realnym Bogiem. Ewangelia ma moc, może zmieniać życie. Zapewnia, że rzeczy, które się dzieją, nie są jego zasługą. Są darem Jezusa do budowania Jego Kościoła. On sam stara się mieć żywą relację z Bogiem. Skupia się na tym, żeby głosić Słowo Boże i modlić się za ludzi. To Pan Bóg uzdrawia, nie on.
- Ktoś powiedział, że czynienie znaków jest najłatwiejszą częścią tej posługi, bo nie czyni ich człowiek, tylko sam Bóg. Jednak pewną cenę trzeba płacić
- mówi. - Często jestem niedospany, zmęczony, potrzeba wielu wyrzeczeń, ale dzieją się wielkie rzeczy i wtedy uświadamiasz sobie, że naprawdę warto. Jezus jest ten sam - dzisiaj, jak i 2 tysiące lat temu.
Dzieją się cuda
Marcin bardzo dużo podróżuje, na zaproszenia różnych wspólnot nie tylko w kraju, ale i za granicą - Słowo Boże głosił w dziesięciu innych krajach. Prowadzi spotkania nawet dla kilku tysięcy osób. Właśnie wrócił z wyjazdu do Stanów Zjednoczonych. Zaczęły się dziać coraz większe rzeczy.
- Na początku stycznia dziewczyna została na spotkaniu uzdrowiona z czerniaka złośliwego, widziałem dokumenty medyczne, histopatologię - opowiada Marcin. - Po modlitwie o uzdrowienie zmiana zaczęła zmieniać barwę i po czterech dniach na skórze nie było już kompletnie nic. Jest to potwierdzone medycznie. Kiedy tydzień później pojechała do lekarza, ten stwierdził, że nie ma czego wycinać i że nie umie tego wytłumaczyć.
Kobieta dodatkowo na skórze miała bliznę po gwałcie, którego doświadczyła jako 13-latka. Blizna, która przypominała jej o tych strasznych przeżyciach, podczas spotkania modlitewnego nagle zniknęła. Ona sama czuła jakby ktoś zrywał ją z jej ręki. Pan Bóg dał jej nowe życie, postawił grubą krechę na tym, co minęło...
Publiczne wystąpienia nie stresują Marcina Zielińskiego. Mówi, że to Pan Bóg ma działać, nie on.
- Ostatnio jeden z mężczyzn zdjął aparat słuchowy po 27 latach, po sześciu latach ślepoty dziewczyna odzyskała wzrok, mam z nią kontakt do dzisiaj i po roku czasu dalej widzi prawidłowo.
To, co się dzieje wokół wspólnoty i wszędzie tam, gdzie jeździ jest dla niego ogromną radością. Jak sam mówi, Bóg nie jest minimalistą, ale działa z rozmachem. Przywołuje fragment Psalmu 2., że Bóg pragnie dla siebie całych narodów.
- Wierzę, że to, co się dzieje, jest w stanie sięgnąć całego świata
- dodaje.
Skierniewiczanin prowadzi normalne życie, trzy razy w tygodniu chodzi na siłownię, spotyka się z przyjaciółmi, gra w Fifę na Play Station. Ma dziewczynę, która pomaga mu posługiwać i zdarza mu się wypić piwo z kolegami. Jest normalnym chłopakiem, który kocha Boga i żyje zgodnie z jego przykazaniami.
Na to, jak żyje, jego rówieśnicy z reguły patrzą przychylnie. Większość widzi, że jego relacja z Bogiem jest prawdziwa i sami chcą w swoim życiu spotkać Boga tak, jak spotkał Go Marcin.
- To najbardziej fascynująca relacja, jaką można mieć w życiu - mówi. - Każdy powinien doznać Jego miłości, ona jest dla wszystkich dostępna. Pewnie dlatego na naszych wspólnotowych spotkaniach jest tylu młodych ludzi i co chwila ich przybywa.
Marcin opowiada także o celebrytach, których poznał takich jak Wojciech Modest Amaro, którzy doświadczyli Bożej miłości.
- Miał wszystko, ale czuł pustkę w swoim sercu - opowiada lider wspólnoty. - Teraz już wie, po co żyje, że kariera i pieniądze to nie jest sens życia.
Marcin kalendarz do końca roku ma ściśle zapełniony. Otrzymuje referencje od księży, a swoją działalność przedstawia swojemu proboszczowi, a wspólnie ks. biskupowi łowickiemu.
- Pan Bóg mnie posyła, ks. proboszcz mnie błogosławi na każdy wyjazd - tłumaczy. - Wiemy, że to Boże dzieło.
Wspólnota uwielbienia Głos Pana działa w parafii Miłosierdzia Bożego w Skierniewicach. - Ludzie przyjeżdżają z całej Polski, co tydzień jest około 300 osób - opowiada ks. proboszcz Jan Rawa. - Ostatnio przyjechali górale z Zakopanego, przywieźli cierpiącego o kuli, który od 16 lat nie mógł uklęknąć przyjmując komunię, a od trzech lat uśmierzał ból morfiną. Marcin się z nim pomodlił i... ból ustąpił i cały czas chodzi bez kuli. Górale dzwonili, że znów przyjadą, tym razem busem, bo mają „pacjentów” dla Pana Jezusa.
O cudach, jakie się tu dzieją, świadczą wierni, których można posłuchać i o których można poczytać na stronie internetowej parafii i wspólnoty.
Marcin Zieliński
Lider wspólnoty uwielbienia Głos Pana ze Skierniewic. Spotkał Jezusa w 2007 i od tamtej chwili usilnie podąża Jego drogami. Jest zapraszany jako mówca na fora charyzmatyczne, konferencje, rekolekcje i modlitwy o uzdrowienie, nie tylko w Polsce, ale również do innych krajów,m.in. na Litwę, do Szkocji, Włoch czy USA.
Prywatnie absolwent Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie. Autor artykułów do czasopism, takich jak „Gość Niedzielny”, „Szum z Nieba” czy „Nasze Inspiracje”. Podzielił się również swoim świadectwem w książce Marcina Jakimowicza „Pan Bóg? Uwielbiam!”
Autor książki „Rozpal wiarę, a będą działy się cuda”.