Mirosław Klemiato, przewodniczący Rady Gminy Słupsk, przyjął wypowiedzenie pracy jako prezes ZGK w Dębnicy Kaszubskiej.
Zrobił to po tym, jak pod koniec kwietnia Rada Gminy Słupsk zgodziła się na to, aby Mirosław Klemiato, przewodniczący tej rady, mógł być zwolniony przez władzę gminy Dębnica Kaszubska, gdzie od roku pobiera wynagrodzenie jako były prezes Zakładu Gospodarki Komunalnej bez konieczności świadczenia pracy. Sam wnosił o takie rozwiązanie. Zrobił to jednak dopiero wtedy, gdy do Rady Gminy Słupsk ze strony Dębnicy Kaszubskiej wpłynął drugi wniosek w tej sprawie, a odrzucenie pierwszego Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gdańsku rozstrzygnął na niekorzyść Rady Gminy Słupsk. Chcąc uniknąć dalszych kosztów ze strony gminy, przewodniczący sam zrezygnował z ochrony kolegów radnych. Teraz jako prezes jest na trzymiesięcznym wypowiedzeniu i wykorzystuje zaległy urlop.
To jednak nie koniec kłopotów radnego Klemiato, bo - jak już informowaliśmy - przed kilkoma tygodniami do Prokuratury Rejonowej w Słupsku wpłynęło zawiadomienie, w którym zarzuca się mu niegospodarność. Miał do niej doprowadzić jako długoletni prezes ZGK, niewłaściwie prowadząc egzekucję opłat za wodę i ścieki. Według zawiadamiających, z tego powodu spółka nie może odzyskać 1,2 mln złotych od dłużników. Choć władze gminy Dębnica Kaszubska niedawno osiągnęły swój cel w sprawie zwolnienia Klemiato z funkcji prezesa ZGK, to jednak zawiadomienia skierowanego do prokuratury nie wycofały.
- Chodzi o zbyt duże pieniądze - powiedziała nam Iwona Warkocka, wójt Dębnicy Kaszubskiej.
- Ta suma jest mocno przesadzona - bronił się radny, gdy po raz pierwszy pisaliśmy o zawiadomieniu do prokuratury. Jak przekonywał, jako prezes nie mógł stosować radykalnych środków wobec dłużników, bo nie było przyzwolenia politycznego, aby korzystać z takich rozwiązań w biednym środowisku.
- A najskuteczniejszym rozwiązaniem było odcięcie wody. To jednak nie znaczy, że nic nie robiłem. Przeciwnie, zadłużeni trafiali do sądu. Uzyskiwaliśmy prawomocne wyroki, które były ważne 10 lat. Po tym okresie znowu występowaliśmy do sądu. Część spraw kierowaliśmy do komornika. Przez pewien czas korzystaliśmy z pomocy firmy windykacyjnej, ale efekty były mierne, więc tego zaprzestaliśmy. Poza tym przez pewien czas dłużnicy byli rejestrowani w Krajowym Rejestrze Długów. To jednak też nie zdawało egzaminu. Mogę zapewnić, że w czasie, kiedy kierowałem spółką, robiłem wszystko, aby ją rozwijać i walczyć z dłużnikami. Poza tym w firmie odłożyłem 300 tysięcy złotych, więc nie zostawiłem jej w złym stanie - przekonywał Mirosław Klemiato.
W Prokuraturze Rejonowej w Słupsku dowiedzieliśmy się, że sprawa zawiadomienia jest badana. Już trwają przesłuchania świadków.