Przeprosił Lecha Wałęsę. Część górali: przesadził
Jan Karpiel Bułecka przeprosił byłego prezydenta za to, że Związek Podhalan go nie wspiera - choćbyjako honorowego członka organizacji. Góralski związek od jego słów się jednak dystansuje
Jan Karpiel Bułecka, znany zakopiański architekt i regionalista, uważa, że mieszkańcy Podhala opuścili w potrzebie Lecha Wałęsę. Zdaniem górala były prezydent, który jest honorowym członkiem Związku Podhalan, nie otrzymał wsparcia od górali, kiedy go potrzebował. Odniósł się do kampanii sugerującej twórcy „Solidarności” współpracę z SB. I za to wszystko Karpiel Bułecka w ostatnią środę publicznie przeprosił noblistę na spotkaniu w Zakopanem.
Oficjalnie przeprosiny dla Wałęsy nie wszystkim się jednak pod Tatrami spodobały. W regionie, gdzie Prawo i Sprawiedliwość notuje rekordowo wysokie poparcie, Wałęsa nie jest już pozytywnie postrzegany. - Dlatego publicznie oświadczam, za słowa pana Karpiela Bułecki były jego prywatną inicjatywą, a nie stanowiskiem całego Związku - mówi Andrzej Skupień, prezes Zarządu Głównego Związku Podhalan.
Światopoglądowe spory, które od miesięcy toczą się w Polsce, widoczne są też na Podhalu. Dowód? Górale pokłócili się właśnie o to, jak należy traktować byłego prezydenta RP Lecha Wałęsę.
Dyskusję na temat byłego prezydenta RP wywołał kilka dni temu znany zakopiański architekt i regionalista Jan Karpiel Bułecka. Podczas wizyty Wałęsy w Zakopanem Karpiel Bułecka publicznie przeprosił Wałęsę za to, że górale nie okazują mu wsparcia.
Kiedyś za, teraz przeciw
Postać Lecha Wałęsy dzieli równie mocno w Warszawie, jak i na Podhalu. Kiedy w lutym br. na jaw wyszły nowe dokumenty mogące świadczyć o tym, że pierwszy lider „Solidarności” współpracował ze Służbą Bezpieczeństwa Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, były prezydent dla zwolenników prawicy w Polsce stał się wrogiem publicznym numer jeden. A że na Podhalu zwolennicy Prawa i Sprawiedliwości stanowią w niektórych wioskach nawet 70 procent głosujących, w górach ciężko znaleźć osoby wypowiadające się o Wałęsie pozytywnie.
Bez burmistrzów...
Taki stosunek do polskiego laureata Pokojowej Nagrody Nobla widać także w Zakopanem. Gdy w 2013 roku Wałęsa po raz przedostatni odwiedził Zakopane, na spotkaniu w jednym z hoteli witały go władze Zakopanego (z ówczesnym burmistrzem Januszem Majchrem na czele), powiatu tatrzańskiego (z ówczesnym starostą Andrzejem Gąsienicą-Makowskim) i kilku z podhalańskich wójtów. Dla byłego prezydenta były kwiaty, dyplomy i statuetka od miasta.
Tydzień temu (w środę, 14 grudnia), gdy Lech Wałęsa znów przyjechał do Zakopanego na zaproszenie Komitetu Obrony Demokracji, w hotelu Stamary Grand nie witał go nikt z samorządowców, a jedynie działacze KOD.
- To wszystko wyglądało kiepsko - mówi Jan Karpiel Bułecka, który poszedł na spotkanie z byłym prezydentem.- Dlatego podczas tego ostatniego spotkania z panem prezydentem zabrałem głos. Jako były prezes zakopiańskiego oddziału Związku Podhalan przeprosiłem Lecha Wałęsę za to, że nikt ze Związku Podhalan nie stanął w ostatnim czasie za nim murem i nie powiedział „ten chłop to porządny człowiek”. A Wałęsie to się po prostu należy. My, górale, kilkanaście lat temu przyznaliśmy byłemu prezydentowi tytuł „honorowego członka Związku Podhalan”. Skoro wówczas się powiedziało przysłowiowe „a”, to teraz trzeba za naszym członkiem stać - wyjaśnia.
Związek nie dał zgody
Jak jednak przyznaje sam Karpiel Bułecka, w regionie jego wystąpienie zostało przyjęte różnie. Były słowa poparcia, ale i dużo pretensji. Twierdzi, że dzwonili do niego ludzie z pogróżkami i wyrażający żal o to, że zabrał głos w imieniu wszystkich górali, a ci wcale Wałęsy przepraszać nie zamierzają.
- Kolega Karpiel Bułecka nie miał naszego błogosławieństwa do wygłaszania takich przemówień w imieniu całego Związku Podhalan - przyznaje Andrzej Skupień, prezes Zarządu Głównego Związku Podhalan w Polsce. - W swoim własnym imieniu ma prawo mówić, co chce. Ale po to, by cały związek przyjął jakieś stanowisko, np. w sprawie Wałęsy, potrzebny byłby zjazd delegatów i przegłosowanie sprawy. Nie wiem jednak, czy to naprawdę aż tak ważna kwestia, by tak mocno się nią zajmować.
Bułecka: to polityka
- Oczywiście, że taki temat nie zostanie podjęty - zżyma się Jan Karpiel Bułecka. - Nie chcę uogólniać, ale spora część obecnych działaczy Związku Podhalan to koniunkturaliści. Nie narażą się obecnej władzy i nie poprą Wałęsy. Związek liczy bowiem, że może mu coś „skapnie ze stołu” za bycie posłusznym. W to, że ta organizacja jest upolityczniona, nikt już chyba nie wątpi. Jeden z byłych prezesów Zarządu Głównego [chodzi o Jana Hamerskiego - przyp. red.] jest dziś senatorem Prawa i Sprawiedliwości.