Przepraszam, mam pytanie. Wszystkie natręctwa metropolity
Ekologizm, genderyzm, no i ideologia LGBT. Te tematy najwyraźniej spędzają sen z powiek obecnego głównego lokatora Pałacu Arcybiskupiego przy ul. Franciszkańskiej w Krakowie. Tego, który dostał papieski przydział na ten lokal po takich poprzednikach z ostatnich kilkudziesięciu lat, jak kardynałowie Adam Sapieha, Karol Wojtyła i Franciszek Macharski. Stanisław Dziwisz już jakoś w tym formacie się nie zmieścił. A Marek Jędraszewski? To pytanie jest już tylko grzecznościowe.
Treść listu, jakim właśnie zaszczycił rytualnie nie tylko wiernych, ale i opinię publiczną na Wielki Post pokazuje, jak bardzo zasklepił się w świecie swoich obsesji.
Wspomniani jego poprzednicy mieli tę zaletę - obok wad, jakie z czasem stają się lepiej widoczne - że chcieli i potrafili słuchać nie tylko swoich potakiwaczy. Umieli być między ludźmi różnych przekonań i prawdziwych dramatów. Jak Sapieha, kiedy obok jego katedry na Wawelu rezydował Hans Frank, a po Krakowie szaleli Niemcy. Jak Wojtyła w czasach gomułkowskich opresji, a Macharski w stanie wojennym i przez następne lata. Nie chodzi o to, że pochłaniała ich polityka i jej skutki. W dużym stopniu rozumieli, co pokazała historia, problemy, emocje i duchowe potrzeby swoich wiernych, choć przecież żaden z nich w swych ocenach i decyzjach nie ulegał gustom ulicy.
Gender, ideologia LGBT i ekologizm. Nimi ma się posługiwać szatan, a metropolita widzi, że za pomocą tej ideologicznej ponoć triady chce zniszczyć „więź człowieka z Bogiem”
Co z czasów obecnych rozumie arcyb. Jędraszewski, którym papież doświadczył krakowski Kościół? Powracające w niemal wszystkich jego publicznych wypowiedziach motywy świadczą, że gender, ideologia LGBT, a ostatnio i ekologizm. Nimi ma się posługiwać chętnie szatan, a metropolita widzi, że za pomocą tej ideologicznej ponoć triady chce zniszczyć „więź człowieka z Bogiem” i przed tym przestrzega.
Każdy ma jakieś obsesje, każdy ma do nich prawo. Od jednego z przywódców dominującej w kraju religii oczekiwać należy jednak znacznie więcej. Dlaczego więc arcybiskupa nie porusza wysokość murów rosnących między różnymi grupami Polaków? Dlaczego nie woła o wzajemny szacunek? Dlaczego nie mierzi go wszechobecność kłamstwa nie tylko w mediach kiedyś publicznych? Dlaczego nie widzi własnego (i braci w biskupstwie) prostackiego politykierstwa? Dlaczego nie woła o godność ludzi opluwanych w internecie, dlaczego nie widzi sytuacji swoich wiernych, którzy szukają ratunku w służbie zdrowia, a doznają tam upokorzeń i poczucia głębokiego osamotnienia? Dlaczego wyobraźnię metropolity rozpala głównie płciowość?
Może to kwestia jego wrażliwości, może inteligencji, wieku, albo po prostu charakteru. Metropolita zamyka się w Pałacu, Kraków zamyka się na metropolitę. Z jakim społecznym autorytetem z próby Jędraszewskiego wyjdzie krakowski Kościół? To już pytanie retoryczne.