Przemysław Kmieciak: Dąbrowszczacy zasługują na kompromis [ROZMOWA]
Z Przemysławem Kmieciakiem, politologiem, członkiem Lepszego Gdańska, rozmawia Marek Adamkowicz.
W Gdańsku odbędzie się dzisiaj spotkanie poświęcone dekomunizacji, w tym rugowaniu dąbrowszczaków z przestrzeni publicznej. Pan od miesięcy sprzeciwia się tego rodzaju działaniom.
Zacznijmy od tego, że sprawa tak zwanej dekomunizacji nie ogranicza się do dąbrowszczaków, choć akurat w Gdańsku to właśnie zmiana nazwy ulicy, której oni są patronami, budzi najwięcej emocji. Tak się składa, że mówimy o istotnej dla miasta drodze, choć ważniejsze jest to, że w tym przypadku IPN postępuje wbrew głosom mieszkańców, organizacji społecznych, środowisk naukowych, a nawet… wbrew faktom historycznym. Słowem, mamy do czynienia z działaniem uznaniowym, które nie ma podstaw merytorycznych.
Zacznijmy od tego, że sprawa tak zwanej dekomunizacji nie ogranicza się do dąbrowszczaków, choć akurat w Gdańsku to właśnie zmiana nazwy ulicy, której oni są patronami, budzi najwięcej emocji.
Teza, że dąbrowszczacy umacniali w Hiszpanii komunizm i służyli interesom Stalina, nie jest merytoryczna?
IPN przekonuje, że dąbrowszczacy byli komunistami, tymczasem, jak wynika z materiałów źródłowych, większość z nich była bezpartyjna! Były to przede wszystkim osoby wywodzące się ze środowisk polonijnych, głównie z Francji, które - z rozmaitych zresztą powodów - zdecydowały się na wyjazd do Hiszpanii. Część chciała walczyć z faszyzmem, inni szukali przygody, choć oczywiście byli też tacy, którzy znaleźli się tam, aby realizować rozkazy Stalina. Tyle tylko że nie jest to powód, aby stosować odpowiedzialność zbiorową. Co innego, gdyby dąbrowszczacy byli, dajmy na to, formacją policyjną odpowiedzialną za represje, ale oni stanowi część armii republiki, której legalnego charakteru kwestionować nie sposób.
IPN przekonuje, że dąbrowszczacy byli komunistami, tymczasem, jak wynika z materiałów źródłowych, większość z nich była bezpartyjna!
Nie zmienia to faktu, że już przed wojną państwo polskie negatywnie się odnosiło do udziału Polaków w hiszpańskiej wojnie domowej. Ci, których udało się zidentyfikować, stracili obywatelstwo...
Jeżeli chodzi o obywatelstwo, to odbierano je za służbę w obcej armii bez zgody władz polskich, a nie za propagowanie komunizmu. Na podobnej zasadzie tracili je Polacy wstępujący do Legii Cudzoziemskiej. W tej sytuacji trudno nie zadać pytania, czy również legionistów - o ile tacy by się znaleźli - należałoby zdekomunizować? Absolutnie nie! Na tym właśnie polega nieporozumienie z dekomunizowaniem dąbrowszczaków. Oni po prostu stali się ofiarami niezrozumienia ustawy o zakazie propagowania komunizmu i innych ustrojów totalitarnych, która stała się podstawą działań IPN.
Ostateczny głos w tej sprawie, mimo wszystko, należy do IPN, bo to on odpowiada za realizację ustawy.
Teoretycznie tak, chociaż finał sporu może być gdzie indziej.
To znaczy?
W sądzie. Bo co innego można zrobić w przypadku odmowy zmiany nazwy ulicy? Tylko skierować sprawę do sądu, a ten będzie musiał rozstrzygnąć, czy dąbrowszczacy - i inni dyskusyjni patroni - faktycznie podlegają pod zapisy ustawy. Moim zdaniem, procesów można uniknąć, wypracowując rozwiązanie kompromisowe, które pozwoli na uhonorowanie dąbrowszczaków jako ochotników walczących z faszyzmem, a nie „propagujących komunizm”. Przypomnę, że precedens już jest. Otóż nazwę ulic I Armii Wojska Polskiego zmienia się na Żołnierzy I Armii Wojska Polskiego, doceniając w ten sposób tych, którzy walczyli za ojczyznę, a nie wprowadzali w Polsce komunizm, co zarzuca się przecież kadrze dowódczej. Niestety, w przypadku dąbrowszczaków nie widzę na razie woli kompromisu ze strony IPN.
Moim zdaniem, procesów można uniknąć, wypracowując rozwiązanie kompromisowe, które pozwoli na uhonorowanie dąbrowszczaków jako ochotników walczących z faszyzmem, a nie „propagujących komunizm”.