Przełom w sprawie Mariusza L. Zabił, jest pokrzywdzony [ZDJĘCIA]
Mariusz L. zabił córkę - 5-letnią Milenkę w parku w gdańskim Brzeźnie. Teraz dostał status pokrzywdzonego. Mecenas, który reprezentuje matkę dziewczynki twierdzi, że mężczyzna nie został prawidłowo zbadany przez lekarzy Pomorskiego Centrum Toksykologii. Personel szpitala zawinił? Bada to prokuratura.
Mariusz L., który pozbawił życia swoją 5-letnią córkę Milenkę, otrzymał status pokrzywdzonego. To skutek złożonego w sierpniu tego roku zawiadomienia do Prokuratury Regionalnej o podejrzeniu popełnienia przestępstwa.
Mecenas Piotr Bartecki, który reprezentuje matkę tragicznie zmarłej pięciolatki, stoi na stanowisku, że mężczyzna nie został prawidłowo zbadany przez lekarzy Pomorskiego Centrum Toksykologii.
- Zamiast podać choremu odpowiednie środki farmakologiczne i przeprowadzić dodatkowe konsultacje, m.in. psychiatryczną, wypisano go - mówi mec. Bartecki.
Informację o statusie mężczyzny potwierdziliśmy w Prokuraturze Regionalnej w Gdańsku. Wcześniej zawiadomienie złożone przez mec. Barteckiego zarejestrowano w wydziale do spraw błędów medycznych tej jednostki.
- Obecnie prokuratura rozszerzyła zakres postępowania, uznając, że status pokrzywdzonego przyznaje nie tylko zawiadamiającej, czyli matce dziewczynki, ale również jej ojcu, który na skutek decyzji lekarzy o wypisaniu go ze szpitala mógł być narażony na niebezpieczeństwo utraty swojego życia albo ciężkiego uszczerbku na swoim zdrowiu - potwierdza prok. Maciej Załęski, rzecznik Prokuratury Regionalnej w Gdańsku.
Przypomnijmy, Mariusz. L w dniu tragicznych wydarzeń opuścił szpitalny oddział, odebrał dziewczynkę z przedszkola, zawiózł ją do parku w Brzeźnie, gdzie pozbawił dziecko życia, uderzając je w głowę.
Mecenas Bartecki podkreślał, że Mariusz L. nie został prawidłowo zbadany przez lekarzy Pomorskiego Centrum Toksykologii. Wskazywał, że mężczyźnie pozwolono opuścić placówkę w sytuacji, w której „bezsprzecznie zagrażał życiu i zdrowiu”. Adwokat, który przywołuje stanowisko biegłych, podaje, że Mariusz L. był wówczas w stanie psychozy.
Tymczasem po przesłuchaniu matki dziewczynki prokurator wydał postanowienie o wszczęciu dochodzenia w sprawie „narażenia małoletniej osoby na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, wskutek podjęcia przez lekarzy decyzji o wypisie pacjenta z Pomorskiego Centrum Toksykologii w Gdańsku”.
Jak udało nam się dowiedzieć, śledczy zdecydowali o przedłużeniu postępowania przygotowawczego w tej sprawie. To jednak nie wszystko. W toku czynności procesowych z tajemnicy zawodowej zostały zwolnione pielęgniarki, co potwierdziliśmy u prokuratorów.
- Dowód z ich zeznań jest niezmiernie istotny dla sprawy - pozwoli szczegółowo wykazać okoliczności wypisu Mariusza L. ze szpitala, a także dokładnie zrelacjonować jego zachowanie podczas pobytu w placówce medycznej. Najprawdopodobniej właśnie dzięki temu dowiemy się, czy istniała możliwość przewidzenia tragicznego rozwoju wydarzeń. Może to w znacznym stopniu wpłynąć na zwiększenie tempa prowadzonego postępowania i ukierunkowanie jego dalszych etapów - zaznacza mec. Bartecki.
Co z lekarzami? - Przesłuchania lekarzy będą możliwe dopiero po uzyskaniu prawomocnych decyzji sądowych o zwolnieniu tych osób z obowiązku zachowania tajemnicy lekarskiej - odpowiada prok. Maciej Załęski.
Teraz śledczy informują, że trwają przesłuchania personelu medycznego. Między innymi przesłuchano ratowników medycznych. - Równolegle zlecono przesłuchanie osób, o których przesłuchanie wnosili sami pokrzywdzeni - tłumaczy rzecznik „regionalnej”.
- Kiedy zachowanie Mariusza L. z dnia popełnienia czynu zostanie w wystarczający sposób odtworzone, możliwe będzie stwierdzenie, czy istnieje potrzeba składania nowych wniosków dowodowych - stwierdza z kolei mec. Bartecki.
Podkreśla, że na tym etapie to, o co wnioskowali w treści zawiadomienia, wystarcza, by ustalić „istotne okoliczności dotyczące wypisu Mariusza L. ze szpitala”, w tym ewentualne przesłanki wskazujące na wątpliwość co do stanu jego zdrowia.