Przełom w batalii o kredyty!

Czytaj dalej
Fot. Paweł F. Matysiak
Paulina Jęczmionka-Majchrzak

Przełom w batalii o kredyty!

Paulina Jęczmionka-Majchrzak

To może być przełomowy wyrok w sprawie „nabitych w mBank” - klientów dawnej grupy BRE Bank, którzy zaciągnęli kredyty hipoteczne tzw. starego portfela ze zmienną stopą oprocentowania. Wielu z nich walczy w sądzie o zwrot pieniędzy, uważając, że zmiany tego oprocentowania były uzależnione wyłącznie od decyzji zarządu. Rozpatrujący sprawę mieszkanki Poznania Sąd Rejonowy Łódź-Śródmieście uznał, że przez sprzeczną z prawem klauzulę, cały kredyt jest nieważny.

- To przełomowy wyrok w sprawach kredytów starego portfela indeksowanych kursem franka szwajcarskiego - mówi Tomasz Konieczny, radca prawny z kancelarii Konieczny, Grzybowski, Polak w Poznaniu, który prowadzi kilkadziesiąt spraw przeciwko mBankowi (dawniej grupa BRE Bank mająca mBank i Multibank). - Sąd zakwestionował klauzulę uzależniającą zmiany oprocentowania od zmian stopy referencyjnej oraz parametrów finansowych rynku, uznając, że tak naprawdę te parametry nie zostały w ogóle określone. Zatem umowa - z winy banku - nie zawierała skutecznie na tyle istotnego postanowienia, że sąd uznał ją całą, od samego początku za nieważną. Nie tylko zasądził - i to bez opinii biegłego - zwrot nadpłaconych odsetek w wysokości 7,7 tys. zł, ale uznał, że klientka może dochodzić zwrotu wszystkich dotychczas zapłaconych rat, czyli jeszcze ok. 85 tys. zł - dodaje.

Co ważne, w tej sytuacji poznanianka zachowałaby prawo do mieszkania, na które zaciągnęła kredyt, bez hipoteki. Czyli de facto miałaby kredyt za darmo. Wyrok nie jest jednak prawomocny. A bank już zapowiedział apelację.

- Dotychczas sądy rozpoznające sprawy z tej samej kategorii zajmowały jednoznaczne stanowisko, że ani analizowana klauzula, ani cała umowa, nie mogą zostać uznane za nieważne

- wskazuje Krzysztof Olszewski, rzecznik mBanku, powołując się na wyrok tego samego sądu (w innym składzie), który stwierdził, że trzeba „wyraźnie odróżnić pojęcie abuzywności postanowienia umownego od jego nieważności”. Jego zdaniem, sąd błędnie uznał klauzulę o zmianie oprocentowania za sprzeczną z prawem bankowym. Bo „gdyby tak było, zostałoby to z pewnością dostrzeżone przez sądy orzekające we wcześniejszych sprawach, które przyznawały rację bankowi”.

Dotąd nawet w sprawach wygranych przez kredytobiorców, sąd nie podważał całej umowy. Zasądzał za to zwrot nadpłaconych odsetek. W październiku taki już prawomocny wyrok zapadł w połączonej sprawie 20 klientów poznańskiej kancelarii. Bank musi im zwrócić łącznie pół mln zł.

- Pod koniec sierpnia 2006 r. wraz z narzeczoną postanowiliśmy kupić mieszkanie. Przedstawiciel Multibanku przekonywał nas, że będziemy mieli korzystniejsze warunki niż w innych bankach, bo tu poza stawką LIBOR, poziom oprocentowania będzie też zależał od zarządu, a ten przecież nie będzie działał na szkodę klienta - wspomina Piotr Dembny z Poznania, któremu bank ma zwrócić kilkanaście tys. zł. - Na początku nasze oprocentowanie wynosiło ok. 2,5 proc. Gdy LIBOR rósł i ono zaczęło proporcjonalnie wzrastać. Ale gdy LIBOR zaczął spadać, bank wcale go nie obniżał, zasłaniając się pokracznie innymi czynnikami. Sąd uznał to za niezgodne z prawem.

Piotr Dembny za absurd uważa też fakt, że w sądzie może ubiegać się o zwrot ustawowych odsetek od nadpłaconego oprocentowania tylko za okres od momentu wystosowania wezwania do zapłaty. Oznacza to, że musi ponownie pozwać bank za lata 2010-2016. A potem znów za kolejne. I tak w kółko.

- Bank przyjął taktykę spalonej ziemi i nadal stosuje niedozwoloną klauzulę, zakładając, że na tyle mało klientów pójdzie do sądu, iż będzie mu się to w ogólnym rozrachunku opłacać

- mówi mec. Tomasz Konieczny, który przygotowuje kilkadziesiąt nowych pozwów przeciwko bankom. Przyznaje, że od teraz masowo zgłaszają się do niego kredytobiorcy, którzy zawiedli się na prezydenckiej ustawie frankowej.

***

W sobotę stowarzyszenie „Stop Bankowemu Bezprawiu” utworzyło struktury w regionie. Działa w nich m.in. Piotr Dembny z Poznania, który w październiku

Frankowicze muszą sami iść podjąć walkę - komentuje Paulina Jęczmionka
Jeśli ktoś liczył na to, że prezydent pomoże rozwiązać problem kredytów we frankach szwajcarskich, to się mocno przeliczył. Choć obok obniżenia wieku emerytalnego i podniesienia kwoty wolnej od podatku była to jedna z pierwszych obietnic po objęciu urzędu, najpierw trzeba było długo czekać na jakiekolwiek działania, a później ich efektem były fatalnie napisane propozycje. Obecny projekt podobno jest ostateczny. Tyle że niewiele frankowiczom daje.

Ta sytuacja pokazuje, że nie ma na co czekać. Trzeba brać sprawy w swoje ręce. Tak, jak grupa poznaniaków, która wygrała z bankiem w sądzie. Choć nie chodzi tu akurat o „odfranko-wienie” kredytów, to widać, że sądy dokładnie przyglądają się umowom kredytów walutowych. A niedawny, choć nieprawomocny, wyrok sądu w Łodzi pokazuje, że gdy bank stosuje niedozwolone triki, można nawet unieważnić całą umowę. Jest o co się bić.

Paulina Jęczmionka-Majchrzak

p.jeczmionka@glos.com

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.