O przyczynach zmian kadrowych w TVP po premierze spektaklu, tołstych żurnalach jako nadziei polskiego dziennikarstwa mówi szef TVP Kultura Mateusz Matyszkowicz,
Zwolnił Pan z TVP Kultura dwie dziennikarki odpowiedzialne za przygotowanie i emisję materiału zapowiadającego spektakl „Klątwa”. Co dokładnie było w tym materiale?
Jedna z tych osób została zwolniona, druga zawieszona, po czym sama podjęła decyzję o odejściu ze stacji. Rzeczywiście było to po materiale wyemitowanym w „Informacjach kulturalnych”, co do którego miałem zastrzeżenia.
A konkretniej?
Jeżeli wiemy, że reżyser „Klątwy” jest skandalistą i spektakl przekroczy dyskusję kulturową, żeby stać się dyskusją publicystyczną, mocno antagonizującą strony sporu w Polsce, to materiał dotyczący tego spektaklu powinien zawierać obie strony tego sporu. Moim zdaniem tamten materiał tych standardów nie spełniał. Co więcej, był to materiał zrobiony przed premierą, gdzie autorki miały pełną świadomość, że reżyser na próbie medialnej oszczędził dziennikarzom najbardziej drastycznych scen, które pojawiły się później. Domagałbym się od dziennikarza tego, żeby wprowadził w ten temat widza i przedstawił rację obu stron, a najlepiej poczekał ze zrobieniem trzyminutowego problemowego materiału do czasu obejrzenia pełnego spektaklu.
A Pan, Panie Redaktorze, widział ten spektakl?
Często mówi się: Dlaczego krytykujecie ten spektakl, skoro na niego nie poszliście? No to ja chciałbym zapytać: Dlaczego chwalicie spektakl, na którym nie byliście? Jan Klata, którego o prawicowe sympatie nikt nie posądza, odmówił wystawienia „Nie-boskiej komedii” Frljicia w Teatrze Starym w Krakowie. Jeżeli popatrzymy na kulturę, która tak naprawdę nas formułuje, to tego typu zjawiska są w niej marginalne.
Szum medialny, który wytworzył się wokół „Klątwy”, nie potwierdza jej marginalnego znaczenia. Czy to tylko PR?
Niebezpieczny element tego zjawiska polega na tym, że przeciętny człowiek, mający niewiele kontaktu z kulturą, dowiaduje się o jej istnieniu w kontekście takim, jak dzieje się to przy „Klątwie”. Dla przeciętnego odbiorcy to sytuacja nie do przyjęcia. Głównym problemem kulturowym w Polsce jest wyjątkowo niska partycypacja w kulturze. Nie ma dostępu do wytworów kultury zaawansowanej, jak na przykład muzyka klasyczna. I tak naprawdę misją mediów takich jak TVP Kultura, ale też ludzi kultury, powinno być umasowienie dostępu do niej. Czy spektakl taki jak „Klątwa” jest do tego dobrą drogą? Raczej nie. Raczej kultura mieszczańska, tak chętnie krytykowana w kręgach lewicowych, jest jednym z głównych narzędzi awansu cywilizacyjnego polskich obywateli.
A propos środowisk lewicowych, Dorota Warakomska z Kongresu Kobiet powiedziała w Tok FM, że nieprzychylne komentarze na temat „Klątwy” wynikają z „niewyedukowania kulturalnego” komentujących.
Wyjdzie ze mnie teraz lewicowiec, ale coś, co mi się nie podoba w dyskusjach publicznych w Polsce prowadzonych przez intelektualistów czy ludzi aspirujących do bycia intelektualistami, to pogarda. Pogarda ludzi, którzy mają droższy samochód albo przeczytali kilka książek więcej. Przecież oni powinni zachęcać do sięgnięcia po lekturę, po teatr, a tak naprawdę od tego odpychają. Tak jakby to dziedzictwo pańskiej Polski, którą potępiają, samo się w nich odzywało. Bardzo nie lubię tego tonu. Człowiek, dla którego informacja o tym, że w teatrze powieszono figurę przypominającą Jana Pawła II, jest oburzająca, ma we mnie zrozumienie. Kulturą nie można walić po twarzy.
Rzecznik Teatru Powszechnego powiedział mi, że scena z „Klątwy”, w której aktorka Julia Wyszyńska mówi, że chciałaby zebrać pieniądze na morderstwo Jarosława Kaczyńskiego, nie zawiera aktu samej zbiórki, a zatem nie ma problemu. Jest problem czy nie ma? Jest podżeganie do zabójstwa czy nie?
To tłumaczenie jest podobne do zabiegu, którego dokonał reżyser w postaci okrzyków: „To jest fikcja! To jest fikcja!”. My możemy sobie toczyć dyskusję na temat granicy pomiędzy fikcją a rzeczywistością, a społeczny rezonans nie ulega zmianie. Ja rozumiem, że wiele osób może powiedzieć: Katolicy się oburzyli, bo figura nieco przypominała Jana Pawła II, a z głośników wydobywały się fragmenty kazań papieskich, ale przecież to jest fikcja, czego ci katolicy chcą? Ale warto postawić siebie w takiej sytuacji. Wyobraźmy sobie, jak byśmy zareagowali, gdybyśmy zobaczyli akt bezczeszczenia lidera grupy, z którą się utożsamiamy, z którą mamy intelektualno-emocjonalny związek? Ja nie mówię tu o religijnym wymiarze Jana Pawła II, tylko takim czysto ludzkim. Bardzo słusznie panuje oburzenie i potępienie na spalenie kukły Żyda w czasie demonstracji narodowców we Wrocławiu, mimo że była to fikcja, a nie rzeczywistość, ale było to przekroczenie, które powoduje osłabienie norm kulturowych chroniących naszą tożsamość.
Teatr Powszechny dostaje rocznie z ratusza ponad 8 mln zł. Powszechny powinien oddać pieniądze, jeśli doszło do przestępstwa?
Tu wraca pytanie, czy z pieniędzy publicznych mogą być finansowane kontrowersyjne przedsięwzięcia. Kultura zawsze w jakimś stopniu jest eksperymentem. TVP Kultura też była krytykowana za przegląd filmów Pasoliniego, ale jest granica. Granica prawna, ale głównie etyczna, czyli odnosząca się do godności ludzkiej. Nie jestem zwolennikiem, aby takie działania były dofinansowywane z budżetu, ale nie do mnie należy ocena i też wolałbym, aby odbywało się to w atmosferze konsensusu, a nie było arbitralną decyzją polityczną.
Ma Pan jakąś radę na kryzys polskiego dziennikarstwa? Niekoniecznie na jego warstwę finansową. Chodzi mi raczej o brak profesjonalizmu, ogólną taką nieporadność i bylejakość w tej branży. Kiedyś to był szanowany zawód.
Przy wielu naszych słabościach w zakresie kultury w jednej ze spraw jesteśmy potęgą – środowiska intelektualne, często złożone z bardzo młodych ludzi, wydające swoje czasopisma, w stylu tzw. tołstych żurnali, grubych periodyków, które nie mają charakteru akademickiego, ale zawierają pogłębioną refleksję nad tym, co dzieje się wokoło, o bardzo zróżnicowanym profilu ideowym. Od „Krytyki Politycznej”, „Nowego Obywatela”, przez „Kulturę Liberalną”, po „Pressje”. Mam nadzieję, że TVP Kultura wciągnie jak najwięcej tych ludzi do mainstreamu, bo to jest nasza siła. Być może jedną z recept na naskórkowe dziennikarstwo są ci ludzie, którzy potrafią patrzeć z dystansem, którzy wychowują wymagającego, myślącego odbiorcę, który będzie się domagał jakości od właścicieli mediów wysokonakładowych.
Mówi się o Panu per hipster prawicy. Jest Pan nim?
Oj, tam! To nasz żart sprzed paru lat. Razem z Dawidem Wildsteinem, Samuelem Pereirą, Piotrem Pałką i Wojtkiem Muchą założyliśmy fanpage na Facebooku, który rzeczywiście osiągnął jakąś tam popularność i rozdźwięk, ale chyba nie można redukować siebie wyłącznie do żartobliwego fanpage’u, prawda? Jest jeszcze „Fronda LUX”, jest kilka książek.
Ja nie umniejszam Pana osiągnięć, jednak wydaje się, że jako filozof spędzający czas na placu Zbawiciela prawicowym betonem Pan nie jest.
Jestem, jaki jestem, i wypowiadam się tak, jak myślę. Nigdy nie byłem funkcjonariuszem partyjnym. Zapewne w wielu miejscach mam bardziej konserwatywne poglądy niż najbardziej prawicowe osoby mainstreamu politycznego.
I jakie to są miejsca?
Dyrektor publicznej anteny nie opowiada o swoich osobistych poglądach. Mając najbardziej zdecydowane poglądy, wygłaszając je, istotne jest to, by widzieć miejsce na rozmowę z osobami o poglądach przeciwstawnych. I trochę na tym polegał ten żart o hipsterze prawicy. Czyli żeby do miejsca, które uchodziło wówczas za oazę lemingów, wejść i pić kawę. Żeby pokazać, że można zachować integralność w zakresie świata wartości i pewnych wyborów, także politycznych, a z drugiej strony nie zamknąć się w wieży z kości słoniowej.
Dlaczego Polacy, ale nie tylko – w ogóle ludzie, myślą o filozofii jak o nauce dla wariatów, którzy mają za dużo czasu i roztrząsają wyimaginowane dylematy, albo jak o gadżecie do popisywania się w towarzystwie?
Filozofia powstawała w kręgach ludzi, którzy należeli do klasy wolnej i się tym szczycili. Arystoteles pisze wprost, że „Metafizyka” mogła powstać tylko tam, gdzie wszystkie potrzeby zostały zaspokojone i jest czas wolny. W naszych egalitarnych czasach jest to tym większa wartość, bowiem człowiek do równowagi potrzebuje czasu wolnego. Czasu wolnego, który nie jest prostym upiciem się, zażyciem przyjemnych tabletek albo oddaniem się rytmicznemu tańcowi. Czasem ludzie śmieją się z filozofów, którzy dzielą włos na czworo, ale to dzięki filozofii świat staje się bardziej zrozumiały. Tu swoje zadanie ma też kultura wysoka, bo to tak naprawdę ona buduje tożsamość narodową. To dzięki niej identyfikują się wielkie narody. Jeśli Polacy chcą być narodem cywilizacyjnie ciekawym, muszą przywrócić rangę kulturze wysokiej, a mam wrażenie, że po 1989 r. robiono wszystko, żebyśmy stali się narodem montującym samochody.