Przejście brzydkie i... niepraktyczne. Przechodnie wolą przechodzić górą, bo wygodniej
Przejście podziemne przy alei Wyzwolenia nie wygląda ładnie. W wykonaniu widać wiele niedociągnięć. A oprócz tego praktycznie nikt nim nie przechodzi.
Prace przy skrzyżowaniu ulic Wyzwolenia, Rayskiego i Malczewskiego już zakończone. Dla kierowców zmian wielkich nie ma. Za to piesi mają teraz dwie możliwości przejścia - górą i dołem. Tylko, że nie wszyscy o tym wiedzą.
- Przepraszam, czy tamtędy można gdzieś przejść? - pyta nas pani Mariola wskazując na przejście podziemne przy al. Wyzwolenia.
Takich zdezorientowanych osób przy skrzyżowaniu spotkaliśmy dużo więcej. Przechodnie ocenili zmiany jako delikatnie mówiąc kiepskie.
- Beznadziejne - komentuje pan Rafał. - To dolne przejście w ogóle nie ma teraz sensu. W dodatku jest brzydko wykonane.
Ze stwierdzeniem pana Rafała nie da się nie zgodzić. Przejście nie wygląda jakby remontowała je profesjonalna firma. Wnętrze pochlapano jedynie farbą, nie przygotowując wcześniej podłoża zgodnie ze sztuką renowacyjną. Nie trzeba się zbyt długo wpatrywać, żeby zobaczyć brudne oprawy lamp kryjących świetlówki czy niewykończone miejsca styku terakoty ze ścianami. Schody w wejściu od strony Oxygenu tak poprawiono, że przy każdym deszczu woda będzie spływać do środka tunelu. A tzw. podsufitówka została zrobiona z kształtek, które są brudne na całej długości tunelu, w niektórych miejscach pochlapane niebieską farbą.
Remont zakładał poprawę komunikacji w ramach skrzyżowania, ułatwienia dla rowerzystów, osób niepełnosprawnych i z wózkami dziecięcymi. Kosztował około 1 mln 614 tys. zł. Przejście podziemne, z którego teraz niewiele osób korzysta, bo nie jest wygodne, nie zostało zlikwidowane całkowicie. Można nim przechodzić, ale już nie na perony.