Przedwojenny magnat prasowy, jeden z najbogatszych wówczas Polaków pochodził z Mielca. Zmarł w zapomnieniu

Czytaj dalej
Szymon Jakubowski

Przedwojenny magnat prasowy, jeden z najbogatszych wówczas Polaków pochodził z Mielca. Zmarł w zapomnieniu

Szymon Jakubowski

27 września 1878 roku, w prowincjonalnym wówczas, galicyjskim Mielcu przyszedł na świat Marian Dąbrowski. W okresie międzywojennym był właścicielem jednego z największych w Europie środkowej koncernów medialnych, zaliczanym do grona najbogatszych Polaków. Wybuch II wojny położył kres jego fortunie, magnat prasowy zmarł na emigracji w nędzy i zapomnieniu.

Marian Dąbrowski pochodził z niezamożnej, wielodzietnej rodziny inteligenckiej, jego ojciec był kancelistą sądowym, matka prawdopodobnie zajmowała się domem. By zarabić na siebie i na swoją edukację: ukończenie mieleckiego Gimnazjum i filozofii na Uniwersytecie Jagiellońskim imał się różnych zajęć: handlował papierem, pocztówkami, obrazkami z wizerunkami świętych.
Dąbrowski zaczynał przygodę dziennikarską w wydawanym przez Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół „Przeglądzie Gimnastycznym”, praktykował w tygodniku „Ilustracya Polska” i współpracował z dziennikami „Nowiny. Dziennik Ilustrowany dla Wszystkich” i „Nowiny dla Wszystkich”.

Przedwojenny magnat prasowy, jeden z najbogatszych wówczas Polaków pochodził z Mielca. Zmarł w zapomnieniu
Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe/ zbiory Ilustrowanego Kuryera Codziennego

Przełomowym momentem okazało się małżeństwo z majętną Michaliną Dobijówną. Za 20 tysięcy koron austro-wegierskich z jej posagu stał się współwłaścicielem narodowego dziennika „Głos Narodu”. Pismo przynosiło straty, Dąbrowski ku zgorszeniu swych wspólników szukając dodatkowych źródeł dochodu wchodził w interesy z Żydami, których gazeta zaciekle atakowała.

„Ikac”

Jesienią 1910 roku zdecydował się na założenie nowej gazety: „Ilustrowanego Kuryera Codziennego”, konkurencyjnej wobec „Głosu Narodu”, którego wciąż był udziałowcem, wspólnicy okrzyknęli goi wręcz zdrajcą sporawy narodowej. Dąbrowski był jednak konsekwentny w działaniach. 17 grudnia 1910 roku światło dziennie ujrzał pierwszy numer „Kuryera” wydany w imponującej na owe czasy objętości 16 stron. Gazeta wzorowana była na wiedeńskim „Kronen Zeitung” i lwowskim „Wieku Nowym”. Na okładce dominowała grafika, w środku niektóre teksty ilustrowane były - zamiast zdjęć - rysunkami sytuacyjnymi. Od początku pracowali dla dziennika także korespondenci z Wiednia i Lwowa, mający za zadanie codziennie, telefonicznie przekazywać najświeższe informacje ze stolic Austro-Węgier i Galicji.

Przedwojenny magnat prasowy, jeden z najbogatszych wówczas Polaków pochodził z Mielca. Zmarł w zapomnieniu

Oficjalnie „Ikac” (jak szybko popularnie zaczęto nazywać pismo) deklarował, że jest pismem popularno-informacyjnego, stroniącym od politycznego zaangażowania. Różnie z tym jednak bywało. W 1912 roku wybuchł skandal, gdy okazało się, że Dąbrowski potajemnie sprzedał część udziałów tyleż wybitnemu co kontrowersyjnemu działaczowi ludowemu, współtwórcy Stronnictwa Ludowego Janowi Stapińskiemu (rodem z Haczowa), który wejście do gazety miał finansować ze środków partyjnych. Później Dąbrowski niejednokrotnie wiązał się z ludowcami, zaś w okresie II RP zasiadał on w ławach parlamentarnych z listy Polskiego Stronnictwa Ludowego „Piast”.

IKC nader pomyślnie się rozwijał, osiągając po ledwie dwóch latach funkcjonowania sprzedaż na poziomie 40 tysięcy, a w przededniu Wielkiej Wojny nawet 60 tysięcy. Przedsiębiorca zwiększał swój wpływ na pismo, rozstając się ze wspólnikami, pozbywał się także konkurencji, najczęściej ją po prostu wykupując. Taki los spotkał m.in. „Nowiny”, później „Nową Reformę”.

Koncern

Odzyskanie niepodległości przez Polskę w 1918 roku było mocnym wiatrem w żagle wydawniczego interesu. Aczkolwiek IKC nie uniknął wplątania się w ostre walki partyjne, co wynikało także z politycznych ambicji Dąbrowskiego. Sam wydawca w tym czasie współtworzył efemeryczne Polskie Stronnictwo Republikańskie, którego siedziba mieściła się w redakcji. Mimo ostrej agitacji Dąbrowskiemu nie udało się zdobyć mandatu poselskiego. Fotel w parlamencie wywalczył sobie dopiero brutalnie zmuszając do ustąpienia jednego z posłów PSL-Piast i zajmując jego stanowisko. W parlamencie (najpierw z ramienia ludowców, później sanacyjnego Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem) zasiadał aż do 1935 roku.

W międzyczasie IKC przeżywał rozkwit, w 1925 roku osiągając nakład 100 tysięcy egzemplarzy. Pojawiały się dodatki, łącznie wychodziło ich kilkadziesiąt (m.in. „Kurier Literacko-Naukowy”, „Dodatek Tygodniowy”, „Kurier Sportowy” czy też „Kurier Filmowy”). W 1922 roku Dąbrowski kupił dom towarowy u zbiegu ulic Wielopole i Starowiślnej w Krakowie, oddany do użytku pięć lat później, popularnie zwany „krążownikiem”, zaś bardziej oficjalnie „Pałacem Prasy”.

W 1924 roku możemy już mówić o powstaniu wokół „Ikaca” prawdziwego koncernu wydawniczego. Powstał częściowo kolorowy, bogato ilustrowany, ze zdjęciami znakomitej jakości tygodnik „Światowid”. Edytorsko wyprzedzał swoje czasy. W Polsce żadna drukarnia nie była w stanie sprostać wymaganiom wydawcy, więc przez kilka pierwszych lat drukowany był w Wiedniu. Na bazie „Światowida” powstała agencja fotograficzna, stając się szybko głównym dostawcą fotografii z Polski dla prasy zagranicznej i krajowej. Tysiące zachowanych zdjęć są dzisiaj niezwykle cennym źródłem wiedzy o minionych czasach. W 1927 roku wystartował coroczny „Kalendarz IKC”, w 1928 roku tygodnik „Na szerokim świecie” – edytorsko na podobnym poziomie co „Światowid” i nastawiony na masowego odbiorcę. W 1930 roku ruszyły satyryczne „Wróble na dachu”, zaś w następnym roku sportowy tygodnik „Raz, dwa, trzy…”.

Pismem, które odegrało w historii polskiej prasy ogromną rolę, mimo krótkiego okresu wydawania był „Tajny Detektyw - Ilustrowany Tygodnik Kryminalno-Sądowy”. W okresie międzywojennym wiele gazet szło w kierunku sensacji, ale dopiero „Tajny Detektyw” na taką skalę serwował czytelnikom informacje i reportaże o zbrodniach i przestępstwach. Świetna szata graficzna, jędrny język autorów i różnorodność materiałów z kraju i świata przysporzyły pismu ogromnych rzesz czytelników, zaś koncernowi dochodów.

Nowatorstwo i sukces „Tajnego Detektywa” przyczyniły się paradoksalnie do jego zamknięcia. Dąbrowski zdecydował się - w 1934 roku - zlikwidować pismo, mimo rosnącego nakładu (osiągającego sto, a według niektórych nawet trzysta tysięcy egzemplarzy), na skutek zmasowanej krytyki, głównie ze strony środowisk endeckich i kościelnych. W miejsce zamkniętego „Tajnego Detektywa” powstał ekskluzywny i drogi tygodnik „As”, przeznaczony dla elit finansowych.

Był człowiekiem majętnym, ale i nie skąpiącym pieniędzy. Niemal legendarne były zarobki w koncernie. Stali dziennikarze nie otrzymywali honorariów, ale wysokie pensje, mające ich mobilizować do wytężonej pracy. Koncern zatrudniał w szczytowym momencie 1400 osób, jego wartość w 1932 roku szacowano na astronomiczną wówczas kwotę 1,5 miliona dolarów. Często był hojnym sponsorem. Współfinansował m.in. kwotą 100 tysięcy złotych (dzisiejsze ok. 2 mln złotych) budowę krakowskiego Muzeum Narodowego, wspierał badania archeologiczne kopcu Krakusa, fundował wysokie nagrody w konkursach literackich.

Dąbrowski, jak wspominali niektórzy jego współpracownicy, był namiętnym hazardzistą, co raczej nie odbijało się jednak na jego kondycji finansowej. Lubił przebywać wśród gwiazd sportu, filmu, kultury. Do jego najbliższych przyjaciół, bardzo mocno promowanych na łamach czasopism koncernu, należał m.in. Jan Kiepura. Słynny śpiewak był ponoć przez Dąbrowskiego typowany na zięcia. Jego jedyna córka Jadwiga ostatecznie wybrała jednak prawnika Henryka Paschalskiego, zatrudnionego później w „Ikacu” na dyrektorskim stanowisku, w czasie wojny kapitana lotnictwa i przybocznego adiutanta prezydenta RP na uchodźtwie.

Na emigracji

Dąbrowski i postawa wydawanych przez niego tytułów w okresie poprzedzającym wybuch wojny polsko-niemieckiej tak mocno rozsierdziły hitlerowców, że jeszcze po upadku Polski był on negatywnym bohaterem ich propagandy. W 1940 roku nakładem gadzinowego „Wydawnictwa Nowoczesnego” wyszła w języku polskim broszurka „Zdradzeni i zaprzedani. Jak oszukano naród polski. Rewelacje w świetle faktów i dokumentów”. Jej autor - Henryk Borkowski - winą za tragedię Września’39 obarczał zarówno polskie władze i elity, jak również dziennikarzy. Mocno dostało się Dąbrowskiemu, któremu nie omieszkano wypomnieć, że wśród zatrudnianych przez niego redaktorów byli Żydzi.

Marian Dąbrowski, wyjeżdżając w sierpniu 1939 roku z Polski wykazał się niezwykłą w jego przypadku krótkowzrocznością i brakiem realizmu. Może sam uwierzył w to co pisały jego gazety? Że wojny w ogóle nie będzie? A jeżeli już wybuchnie, to za kilka tygodni nasze wojska wspólnie z Francuzami i Anglikami paradować będą po Berlinie? Gdy namawiano Dąbrowskiego do zorganizowania, na wypadek wojny, rezerwowej drukarni i redakcji w Lublinie, odmówił. W przededniu wybuchu konfliktu zbrojnego IKC pozostał bez swojego twórcy i właściciela, z ograniczoną gotówką w kasie.

Po wybuchu wojny część dziennikarzy wyjechała do Lwowa, gdzie przez kilka dni „Kuryer” drukowany był w niewielkim nakładzie. Właściwy IKC, nie licząc kilkudniowej przerwy po zajęciu Krakowa przez Niemców, wychodził (pod hitlerowskim nadzorem) do 26 października. Tego dnia - wraz z proklamowaniem powstania Generalnej Guberni - zaczął ukazywać się gadzinowy „Goniec Krakowski”. Po wojnie majątek IKC-a został znacjonalizowany.

Nie do końca są jasne okoliczności jego ostatniego wyjazdu z kraju. Relacje są sprzeczne. Na pewno w sierpniu 1939 roku Dąbrowski znalazł się w Nicei, gdzie miał willę. Przed wyjazdem nie pozostawił żadnych pełnomocnictw, ani instrukcji dla współpracowników na wypadek dłuższej nieobecności. Nie zabezpieczył majątku, nie dokonał transferu fortuny na granicę.
Nicea, w której wybuch wojny zastał Dąbrowskiego, po klęsce Francji w 1940 roku znalazła się w składzie formalnie niezależnego państwa francuskiego ze stolicą w Vichy. To zapewne chroniło chwilowo wydawcę IKC-a przed zemstą ze strony Niemców.

Niemniej wkrótce nastąpiła decyzja, ponoć za namową niedoszłego zięcia - Jana Kiepury, o przeniesieniu się - via Hiszpania - do Ameryki. Fundusze z którymi wyjechał z Polski i które mu później dowieziono szybko topniały, podobnie jak pieniądze uzyskane ze sprzedaży francuskiej willi i biżuterii małżonki. Kiepską sytuację miała pogłębić późniejsza spłata długów zaciągniętych przez jego zięcia.

W Stanach Zjednoczonych dawny potentat prasowy nie potrafił się odnaleźć. Żona Dąbrowskiego – Michalina, próbowała szczęścia w biznesie. Wraz z Ladisem Kiepurą – bratem Jana prowadziła fermę kur rasowych. Niestety stado zostało wytrzebione przez epidemię, zaś małżonkowie stracili resztki oszczędności, Michalina musiała po raz pierwszy pójść do pracy fizycznej - w fabryce guzików. Finansowa porażka i postępujące problemy zdrowotne przybiły wydawcę IKC-a, żyjącego z zasiłku miejskiego i wsparcia dalszych krewnych.

Ostatnie lata życia Marian Dąbrowski - zapomniany, zgorzkniały i schorowany - spędził u swej córki Jadwigi w Miami na Florydzie. Zmarł, po ataku apopleksji, 27 września 1958, dokładnie w 80 rocznicę urodzin. W 1991 roku szczątki Mariana i Michaliny Dąbrowskich zostały sprowadzone do Polski i złożone w Krakowie na cmentarzu Rakowickim.

Szymon Jakubowski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.