Przed kolejną rewolucją komunikacyjną [felieton]
Podobno są na świecie miasta, gdzie można nawet po upływie ćwierćwiecza być pewnym, że na ten sam przystanek przyjedzie tramwaj tej samej linii i zawiezie nas taką samą trasą.
Łódź do nich na pewno nie należy. Rzekłbym że istotą naszej miejskiej komunikacji jest nieustanna, rewolucyjna wręcz zmienność. A to z powodu budowy ŁTR-u, a to remontu trasy W-Z, a głównie wskutek urzędniczej troski, by mieszkańcom podróżowało się szybciej i wygodniej. Co zwykle przynosi efekt całkiem odwrotny od zamierzonego.
Za dwa tygodnie czeka nas znowu oswajanie się i przyzwyczajanie. Tym razem z okazji otwarcia dworca Łódź Fabryczna, więc oprócz powodów do narzekań (trasy zmieni wiele tramwajów) będą powody do dumy, że wreszcie jest. Niestety, mimo poślizgu na tej budowie urzędnikom nie udało się jeszcze doprowadzić do finału prac nad nowym modelem transportu zbiorowego. Mają to zrobić (podobno) do końca roku. A to oznacza, że kolejne zmiany dopiero przed nami.
Chciałbym wierzyć, że będzie nie tylko dla miejskiej kasy oszczędniej, ale i łodzianom wygodniej. Po to przecież ów model z nimi konsultowano...