Prywatne przedszkole i żłobek. Choć zamknięte, trzeba płacić
Prezydent Michał Zaleski podczas konferencji prasowej w środę zapowiedział, że do momentu otwarcia żłobków i przedszkoli miejskich opłaty nie będą pobierane, a kwoty już zapłacone przez rodziców zostaną naliczone na poczet kolejnego miesiąca. A jak sytuacja wygląda w prywatnych placówkach opiekuńczych dla dzieci?
- Wczoraj odebrałam telefon ze żłobka. Pani zapytała, czy córka nadal będzie do niego przychodziła. Jeśli tak, to za kwiecień musimy zapłacić. Odliczona zostanie tylko dzienna stawka za wyżywienie. O zwrocie pieniędzy za marzec nie ma mowy. Zdecydowałam, że zrezygnuję ze żłobka, ponieważ nie mogę za niego płacić w sytuacji, kiedy moja wypłata jest mniejsza niż w lutym. Od 12 marca, czyli od momentu zamknięcia żłobków, przedszkoli i szkół jestem z córką w domu, a zasiłek opiekuńczy to 80 procent. pensji - opowiada pani Monika, mama dwuletniej Hani.
Dla rodziców, którzy mają dzieci w prywatnych żłobkach i przedszkolach sytuacja jest bardzo trudna. Rodzice pytają, dlaczego muszą płacić za opiekę nad dzieckiem, skoro przebywa z nim w domu.
Pani Monika usłyszała, że trzeba zapłacić pracownikom żłobka, bo dotacja od samorządu bez dodatkowego czesnego nie wystarczy na pokrycie wynagrodzeń nauczycieli i obsługi. O tym, czy rodzice będą płacić za prywatne przedszkole, czy żłobek przesądza też umowa zawarta pomiędzy placówką a rodzicami. Ci z kolei coraz częściej powołują się na stanowisko Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Przedstawiono je dwanaście lat temu: "Jeśli w umowie z przedszkolem jest postanowienie, że placówka pobiera czesne nawet gdy jest zamknięta – np. z powodu siły wyższej, epidemii – taka klauzula jest nieważna, gdyż jest wpisana do rejestru klauzul niedozwolonych. Natomiast jeśli umowa nie reguluje kwestii czesnego w czasie zamknięcia przedszkola, a dyrektor placówki sam zadecydował, że będzie za ten czas pobierać czesne, takie działanie jest bezpodstawnym wzbogaceniem i jest niedozwolone na podstawie art. 495 kodeksu cywilnego".
Alicja Stańco-Wawrzyńska prowadząca Niepubliczne Przedszkole Nasze Puzzle w Toruniu mówi, że w jej placówce rozliczenie będzie wyglądało jak w przypadku miejskich placówek, choć umowa jest skonstruowana w taki sposób, że nie musiałaby obniżać kosztów.
Rodzice płacą za marzec z wyżywieniem z góry i w następnym miesiącu jak dziecko było nieobecne, to płacą o tyle mniej. Wierzę, że mimo trudności wszyscy zostaniemy ludźmi i skupimy się na dzieciach, które chcą wrócić do tego samego miejsca, do tych samych nauczycieli, opiekunów i dzieci. Wśród rodziców dzieci, które uczęszczają do mojego przedszkola nikt nie ma pretensji wobec siebie i każdy deklaruje zrozumienie dla drugiej strony - tłumaczy Alicja Stańco-Wawrzyńska.
Prowadząca prywatne przedszkole w rozmowie z "Nowościami" podkreśla, że każdy ma inną umowę i o ile rozliczenie wyżywienia jest oczywiste, to o pozostałych kwestiach dotyczących płatności trzeba rozmawiać, ponieważ właściciele placówek opiekuńczych mają różną sytuację.
Są tacy jak ja - bez dochodu, na kredycie, z jedną małą placówką, gdzie sama jestem rodzicem przedszkolaka, i tacy, co od lat prowadzą placówki i np.mają już jakiś sensowny dochód. Plus skala ma znacznie - inaczej jak w placówce jest 25 dzieci i jak jest 150, czy 200 dzieci. Skala zmienia znaczenie. Ja też czekam na jakąś odpowiedź rządu, by móc przerzucić środki z rodziców na wsparcie rządowe. Ale podstawa to rozmawiać. Za połowę marca rodzice dostają też normalnie pensję, więc warto też wszelkie rozliczenia rozciągnąć w czasie by każdy przeżył - podkreśla Alicja Stańco-Wawrzyńska.
Problemu nie ma w miejskich placówkach. Kilka dni temu prezydent Michał Zaleski zapowiedział, że do momentu otwarcia żłobków i przedszkoli miejskich opłaty nie będą pobierane, a kwoty już zapłacone przez rodziców zostaną zaliczone na poczet kolejnego miesiąca. Z kolei rodzice, którzy mają dzieci w prywatnych żłobkach, czy przedszkolach muszą podjąć decyzje, czy będą płacić za miejsce dla dziecka, czy z niego zrezygnują? Niektórzy zakładają, że po epidemii wolnych miejsc w prywatnych placówkach nie zabraknie, ale czy nadal będą w nich pracować ludzie, którzy dziś sprawują opiekę nad maluchami? To bez wątpienia sytuacja trudna i wyjątkowa zarówno dla rodziców, jak opiekunów i właścicieli prywatnych instytucji opiekuńczych.