Protesty pielęgniarek: to może być początek fali niezadowolenia
Rząd przeczekał protest niepełnosprawnych w Sejmie, ale z pielęgniarkami i policją, może być nie pójść już tak łatwo. Domagając się wyższych zarobków, mają swoje twarde racje. A za nimi mogą pójść następne grupy zawodowe
Kto ruszy kamień, musi spodziewać się lawiny. W różnych częściach Polski wybuchają protesty pielęgniarek, które idą na zwolnienia lekarskie lub wprost strajkują, słychać też pomruki niezadowolenia z policji. Nie bez przyczyny. Abstrahując od zasadności protestów, nietrudno zauważyć, skąd przyszła zachęta. Jak to, rząd stać na finansowanie 500 plus, 300 plus, mieszkania plus, a nie stać ich na podwyżki dla nas, tak ciężko pracujących?
Rządowi coraz trudniej będzie takie protesty pacyfikować albo przeczekać, tak jak przeczekał niepełnosprawnych w Sejmie.
Dlaczego? Po pierwsze, właśnie ze względu na rozbudzone oczekiwania i sypnięcie groszem. Wielu ludzi uwierzyło Beacie Szydło, że pieniądze są, że „wystarczy nie kraść”. Po drugie, za wyższymi pensjami i zastrzykami socjalnymi, ruszyły też ceny. I coraz mocniej to czuć. Szczególnie dotkliwe jest to dla ludzi, którzy nie załapali się ani na 500 plus, ani 300 plus, ani na mieszkanie plus, ani nawet na podwyżki pensji minimalnej, bo zarabiają tak sobie. A takich ludzi nie jest wcale tak mało.