Protestujący przedsiębiorcy to nie kibole. Ekspert: policja nie powinna użyć gazu w czasie interwencji w Warszawie
Policja nie powinna używać gazu przeciw protestującym w Warszawie przedsiębiorcom. Być może chodziło o to, by zniechęcić ludzi do manifestacji wobec działań rządu - mówi Marcin Samsel, ekspert ds. bezpieczeństwa, wykładowca Wyższej Szkoły Administracji i Biznesu w Gdyni.
Krytyka spadła na policję, po tym jakich metod użyła do likwidacji protestu przedsiębiorców w Warszawie, m.in. gazu.
Tłumaczenia policji po tej akcji są trochę z innej epoki. Proszę spojrzeć, na tym proteście było więcej osób z mediów niż samych protestujących. Do tego każdy mógł to nagrywać i robić zdjęcia własnymi telefonami. Gdyby powody do użycia gazu były, to jestem przekonany, że policja by je upubliczniła. Ustawa o środkach przymusu bezpośredniego mówi wyraźnie, że należy użyć środka adekwatnego do danej chwili. Dynamiczna ocena analizy ryzyka wskazuje, że nie było potrzeby użycia gazu i dowódca akcji powinien to widzieć. Policjanci mieli znaczną przewagę, powinni rozproszyć tłum, wylegitymować uczestników i na tym zakończyć interwencję. Tymczasem mieliśmy policjanta, z zasłoniętym imiennikiem, który rozpyla gaz z trzeciego szeregu kordonu, nad głowami kolegów. To błąd taktyczny.
Dlaczego zatem gaz został użyty?
Użycie adekwatnego środka przymusu bezpośredniego determinuje zachowanie tłumu. Zwrócę uwagę, że tego dnia w Warszawie był też protest Agro Unii, której członkowie oddzielili się od przedsiębiorców. Tam było więcej mężczyzn, ci ludzie byli bardziej podburzeni, było więcej przekleństw, choć ataków na policjantów nie było. Tu jednak gaz nie został użyty, policja już tak odważna nie była. W przypadku, o którym rozmawiamy protestujący byli spokojni - były płaczące kobiety, starsi panowie. Napisała do mnie jedna z uczestniczek. Tłumaczyła, że ledwo wiążą koniec z końcem z mężem, że firma upada i jeszcze dostała gazem po oczach. Takich relacji jest cała masa. Żeby oni tłukli policjantów drzewcami, to bym w ogóle nie dyskutował. Ale tu nikt się nie szarpał, nie bił. To nie byli agresywni pseudokibice.
Problem tej akcji wynika z wyszkolenia Policji czy może rozkazów?
Liczba funkcjonariuszy wskazuje, że policja przygotowała się dobrze, że szykowali się na dużo większą liczbę protestujących ostre zadymy. W tamtej sytuacji i okolicznościach byliby wstanie poradzić sobie z tymi ludźmi bez żadnego problemu. Dlatego uważam, choć są to tylko moje przypuszczenia, że pacyfikacja była kwestią rozkazów. Skłania mnie do tego to, co się stało po rozproszeniu manifestacji, czyli wyłapywanie pojedynczych uczestników protestu. A podobno według oświadczenia celem było zażegnanie zagrożenia epidemiologicznego, rozejście się tłumu, anie zatrzymania.Tymczasem mieliśmy radiowozy zatrzymujące się na przejściu dla pieszych, pogoń za jakimś człowiekiem. Po co? Wyłapać, ukarać, zniechęcić do dalszych protestów przeciw rządowi? Kolejny czynnik - zasłonięte imienniki, dystynkcje kamizelkami taktycznymi funkcjonariuszy. To może wskazywać, taki jest odbiór społeczny, że chcieli sprawić, by ludziom odechciało się protestować. W Warszawie sami policjanci przyznawali wg świadków, że użycie siły było przesadzone, że nie było konieczności użycia gazu, środka, który przecież nie pozostaje obojętny dla zdrowia.
Cały czas trwają rozważania prawników, czy w obecnej sytuacji ludzie mają prawo protestować w taki sposób, jak przedsiębiorcy w Warszawie.
Tego nie wiem, jest to pewien dylemat, choć Konstytucja mówi, że tylko stan wyjątkowy i stan wojenny wstrzymują „święte prawo obywateli” do protestowania. Oczywiście przedsiębiorcy nie mieli na swój marsz zezwolenia, więc w tym kontekście był on nielegalny. Policja miała prawo nie dopuścić d zgromadzenia i zastosować środki przymusu bezpośredniego. Jednak ten gaz nie był konieczny. Gdyby był atak na policjantów, kamienie, to co innego. Od oceny tego problemu będzie sąd, mam nadzieję, niezależny.
Policja mówi, że najbardziej agresywni uczestnicy protestów staną przed sądem.
Chciałbym, żeby taka agresja, jaką zademonstrowali w Warszawie przedsiębiorcy była zawsze, a policja tak odważna np w czasie interwencji na stadionach. Przypomnę niedawny mecz Lecha Poznań z Legią Warszawa. W czasie tej zadymy nie zatrzymano nikogo.
Gorzkie słowa...
Postawa człowieka w mundurze, który rozpylał gaz w minioną sobotę w Warszawie rzutuje na wizerunek ciężko pracujących policjantów w Polsce. On powinien być minimum ukarany karą dyscyplinarną. Nie krytykuję wszystkich funkcjonariuszy, tylko czarne owce, które są plamą na obrazie polskiej policji. Ona zbyt ciężko pracowała, by zmienić się w nowoczesną, społeczną służbę, na swój prestiż. Praca policji nigdy nie będzie podobała się wszystkim. Jednak każda taka sprawa jak pacyfikacja protestu przedsiębiorców, jak sprawa Igora Stachowiaka, jak policjant z naszywką czaszki punishera, odkładają się na jej społecznym obrazie. Obawiam się, że okrzyki ZOMO będą padały w kierunku funkcjonariuszy coraz częściej, przy standardowych, uzasadnionych interwencjach, w kierunku uczciwych, ciężko pracujących policjantów. To jest problem.