Protest taksówkarzy sparaliżuje całą Łódź
Kto w najbliższy poniedziałek chce rano zdążyć do pracy lub szkoły, musi być na miejscu przed godziną 9. Inaczej utknie w korku wywołanym protestem taksówkarzy. Około godziny 9 rano tysiąc taksówek wyruszy na ulice Łodzi i będzie po nich krążyć w ślimaczym tempie, paraliżując ruch.
Łódzcy taksówkarze protestują bowiem mają dość nieuczciwej, ich zdaniem, konkurencji. Chodzi przede wszystkim o Ubera, ale także o innych kierowców, którzy bez licencji zajmują się przewozem ludzi.
Protest może sparaliżować miasto. W ubiegłym roku na proteście przeciwko wejściu Ubera na polski rynek stawiło się ponad 600 taksówkarzy, choć spodziewano się zaledwie setki. Wszystkie ulice w centrum Łodzi zostały zablokowane na kilka godzin.
Tym razem organizatorzy zaznaczyli, że w manifestacji może uczestniczyć tysiąc taksówkarzy spośród 3,5 tysiąca jeżdżących po Łodzi. Ilu przyjedzie faktycznie, zobaczymy w poniedziałek. Samych taksówkarzy, którzy będą pełnić rolę służby porządkowej podczas protestu, ma być co najmniej dwustu.
- To szara strefa, która jest poza kontrolą. Kierowcy tak Ubera, jak i innych przedsiębiorców najczęściej nie mają odpowiednich uprawnień do wykonywania zawodu taksówkarza. Nie przechodzą odpowiednich badań, nie mają licencji - wylicza Arkadiusz Dawidiuk, organizator protestu.
Poniedziałkowy protest to i tak wersja złagodzona. Początkowo taksówkarze planowali bowiem przejazd gwiaździsty przez miasto. O określonej godzinie mieli wyruszyć z czterech różnych punktów miasta, by spotkać się na Piotrkowskiej 104. Wtedy mielibyśmy w mieście komunikacyjną katastrofę. Poniedziałkowy protest ma się skończyć się przed popołudniowym szczytem komunikacyjnym. Organizatorzy szacują, że może potrwać do godziny 13.
Już teraz kierowcy taksówek zapowiadają, że jeśli najbliższy protest nie przyniesie oczekiwanych efektów, to kolejny odbędzie się już w Warszawie.
Problem konkurencji dla korporacji taksówkarskich dotyczy bowiem nie tylko Łodzi, ale praktycznie wszystkich większych miast Polski.
Kierowcy taksówek od dłuższego czasu, a w zasadzie od wejścia na polski rynek firmy Uber, starają się walczyć o to, by wszyscy, którzy wożą ludzi za pieniądze, musieli spełniać te same warunki. Jednym słowem chcą, by każdy, kto wykonuje zawód taksówkarza, musiał: prowadzić działalność gospodarczą, zdać egzaminy na licencję, mieć badania lekarskie i psychologiczne.
- Proszę pamiętać, że kierowca Ubera nie jest taksówkarzem - ripostuje Magdalena Szulc, rzecznik polskiego Ubera. - W dodatku, każdy z naszych kierowców płaci podatki i nie korzysta z przywilejów przysługujących taksówkarzom.
Na rynku jest też kilka innych korporacji taksówkarskich, w których „obchodzi” się wymogi stawiane taksówkarzom. Jedna osoba zakłada firmę, kupuje bądź wynajmuje długoterminowo nawet kilkadziesiąt aut, a następnie zatrudnia do swojej taksówkarskiej działalności kierowców. Ponieważ zgodnie z przepisami licencja jest na wóz i na firmę, wszystko się dzieje zgodnie z prawem.
Licencjonowanych taksówkarzy nie przekonują te argumenty. Są przekonani, że Uber i inne firmy stanowią dla nich po prostu nieuczciwą konkurencję, która świadomie i z premedytacją obchodzi przepisy, albo wykorzystuje luki w prawie. Dlatego podejmują walkę na różnych frontach. Kilka miesięcy temu złożyli projekt ustawy, która uregulowałaby rynek taksówkarski w Polsce. Oczywiście, projekt „przy okazji” praktycznie wyrzuca z naszego kraju takie firmy jak Uber. Na razie prace nad ustawą ugrzęzły w Ministerstwie Infrastruktury i Budownictwa, więc taksówkarze próbują przypomnieć rządzącym o swoim stanowisku.
W poniedziałek o godzinie 9 rozpocznie się zgromadzenie taksówkarzy. Wyjadą z parkingu dawnego Praktikera przy al. Jana Pawła II w Łodzi. Może to potrwać kilkadziesiąt minut, bo będzie ich około tysiąca. Następnie taksówkarze pojadą ulicami i alejami: Wieniawskiego, Jana Pawła II, Pabianicką, Paderewskiego, Broniewskiego, Śmigłego-Rydza, Kopcińskiego, Palki, Strykowską, Inflancką, Julianowską.
Zgromadzenie zostanie rozwiązane przy skrzyżowaniu z ulicą Zgierską. Jednak tylko po to, by po chwili mogło zawiązać się nowe. W drugim przejeździe udział weźmie tylko sto taksówek. Ze skrzyżowania ulic Inflanckiej i Zgierskiej pojadą ulicą Zgierską, później Zachodnią do alei Kościuszki. Prowadzeni przez policję skręcą w lewo w Zamenhofa i skończą protest pod urzędami miejskim i wojewódzkim.
- Na prośbę policji rozdzieliliśmy te przejazdy. Na tym odcinku Piotrkowskiej nie zmieści się więcej niż sto pojazdów, więc nie chcemy bardziej utrudniać mieszkańcom i blokować skrzyżowań - mówi Arkadiusz Dawidiuk.
Taksówkarze przekażą dwie petycje: wojewodzie i prezydent Łodzi Hannie Zdanowskiej.