Promieniami po zdrowie, czyli nowy sprzęt z górnej półki
Leczenie nowotworów zmienia się nie tylko dzięki nowoczesnym aparatom, które się pojawiają w zielonogórskim szpitalu. Nowością jest to, że pacjenci mogą mieszkać w hotelu.
Najpierw udało się zdobyć tomograf do wirtualnej symulacji o parametrach umożliwiających badania 4D. Teraz nowy akcelerator, którym zajmują się obecnie fizycy medyczni, by w połowie czerwca przekazać go w pełni lekarzom.
Dr n. med. Róża Poźniak-Balicka kierownik Zakładu Radioterapii nie kryje zadowolenia z nowości. Bo opcja 4D umożliwia wykonywanie tomografu w różnych fazach oddechu, co wykorzystane jest później do radioterapii. Narządy wewnętrzne ruszają się podczas oddychania i gdyby nie było możliwości zastosowania opcji 4D, to trzeba by było napromieniać dużo większy obszar. - Dzięki tomografii i specjalnemu programowi na aparatach możemy napromieniać sam guz na fazie wydechu, dzięki czemu możemy ograniczyć obszar zdrowych tkanek - tłumaczy R. Poźniak - Balicka. Bo guz w dolnym płacie płuca może poruszać się nawet 2 cm. Jakbyśmy chcieli go napromieniać normalnie, musielibyśmy go naświetlać z marginesem 2 cm w dół, 2 cm w górę, plus guz - to w sumie pole musiałoby mieć 6 cm wysokości, a tak może mieć o połowę mniej.
Ta opcja (4D) jest też w nowym przyspieszaczu (akceleratorze) TrueBeam firmy Varian, który jest także nowością zielonogórskiej lecznicy. Aparat już napromienia, ale by mógł być w pełni wykorzystany, muszą się nim jeszcze zajmować fizycy medyczni. - To zupełnie inna filozofia niż była w akceleratorach analogowych. Ten broni sam siebie i broni pacjentów - mówi kierownik Zakładu Fizyki Medycznej szpitala Małgorzata Witczak. - Im bardziej zaawansowane technologie, tym trzeba przeprowadzić więcej procedur kontrolnych. Minimum trzy miesiące fizycy medyczni muszą pracować z przyspieszaczem, żeby móc powiedzieć lekarzom: Możecie pracować z pacjentem. - Cały czas musimy na bieżąco się uczyć. Bez względu, czy ktoś ma włosy siwe czy dopiero wchodzi w zawód - podkreśla M. Witczak.
Pacjenci powinni mieć jednak świadomość, że nowy sprzęt nie musi być zawsze stosowany. Bo nie wszystkie narządy się ruszają. Stąd i starsze urządzenia bez problemu mogą spełniać swoją funkcję. - Nowe możliwości wykorzystywane są przy radioterapii zmian w dolnych partiach płuc - mówi dr R. Poźniak-Balicka. - Są też próby napromieniania piersi po leczeniu oszczędzającym, zwłaszcza u osób, które mają jakąś nietypową anatomię.
Nowy nabytek to także drugi aparat do braychterapii. - Do tego dokupiliśmy program do obliczeń, USG, by móc napromieniać w czasie rzeczywistym raka prostaty - podkreśla kierownik zakładu radioterapii. - Już taką jedną aplikację wykonaliśmy. Pacjent ma się świetnie.
O czym marzy jeszcze dr R. Poźniak - Balicka? O wymianie drugiego przyspieszacza. Bo za rok będzie miał 10 lat. Trzeci jest z 2011 roku... - Marzymy też o tym, by wybudować jeszcze jeden bunkier i mieć kolejny aparat, ale to wymaga dużych nakładów finansowych - dodaje pani doktor. - Zadanie to znalazło się na mapie potrzeb onkologicznych ministerstwa. Zapisano na niej, że Zielona Góra ma mieć cztery przyspieszacze.
Zmiany dotyczą także innych rzeczy. Do tej pory pacjenci po radioterapii albo wracali do domu, albo zostawali w szpitalu. Teraz jest trzecia opcja. Mogą mieszkać w hotelu na Dolinie Zielonej. Szpital wykupił dla nich miejsca. Pacjenci sobie chwalą to rozwiązanie. Popołudnia spędzają razem, zwiedzają miasto. Na weekendy jadą do swych domów. I jak przyznaje pan Jan, zupełnie inaczej czują się na duchu. Jego zdaniem to także forma terapii, choć związana z psychiką.