Prokuratorzy na tropie lekarzy. Będą ich ścigać za błędy medyczne
W prokuraturach regionalnych powstały działy ds. błędów medycznych. Ten w Katowicach ma docelowo zatrudniać czterech prokuratorów.
Milion złotych odszkodowania i sześć tysięcy renty miesięcznie to do tej pory najwyższe odszkodowanie jakie zdołała wywalczyć poszkodowana w wyniku błędu lekarskiego pacjentka szpitala przy ul. Banacha w Warszawie. O ironio, wcześniej w tej placówce pracowała jako radca prawny i zajmowała się m.in. odpowiedzialnością za błędy medyczne. Ba, była też wyposażona w wiedzę prawniczą. Całkowicie straciła jednak zdrowie.
Minister sprawiedliwości i prokurator generalny w jednym Zbigniew Ziobro chce, by pacjenci nie byli bezbronni wobec lekarskich zaniechań, czy fuszerek.
W ramach realizacji zobowiązań Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu polski rząd został zobligowany do skuteczniejszych działań na rzecz pacjentów poszkodowanych przez lekarzy. Z tego m.in. powodu w prokuraturach regionalnych, na mocy rozporządzenia ministra Ziobry, doszło do powołania działów ds. błędów medycznych.
- Uznaliśmy, że tego typu sprawy cechuje zbyt duża przewlekłość postępowania. Poza tym chcemy specjalizować prokuratorów i dlatego powołujemy nie tylko działy ds. błędów medycznych, ale też m.in. ds. cyberprzestęczości oraz wydziały do spraw gospodarczych - informuje prokurator Bogdan Święczkowski, zastępca prokuratora generalnego. W decyzji ministra Ziobry wiele osób dopatruje się osobistych intencji - w 2006 roku jego ojciec Jerzy zmarł w wyniku komplikacji po zabiegu kardiologicznym. Rodzina złożyła zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa, ale dwa lata później sprawę umorzono. Potem została wznowiona, gdyż bliscy dostarczyli ekspertyzy zagranicznych specjalistów potwierdzające, że rzeczywiście mogło dojść do błędu. Rodzinę Ziobrów spotkało to, co dotyka wiele rodzin w Polsce - często sprawy, wydawałoby się ewidentne, kończą się umorzeniem. Zwykle jednak rodziny nie mają pieniędzy ani sił, by dochodzić roszczeń.
Czterech prokuratorów i już pierwsza sprawa
W prokuraturze katowickiej docelowo dział ds. błędów medycznych będzie zatrudniał czterech pracowników. Mają przejść szereg szkoleń, zwłaszcza z zakresu medycyny sądowej, by lepiej być przygotowanym do wyjaśniania często niezwykle skomplikowanych spraw. - Na razie dział liczy dwóch pracowników. I już trafiła do nich pierwsza sprawa - wyjaśnia prokurator Mariusz Gózd z Prokuratury Rejonowej. Na pytanie, czy tak niewielkiej grupie osób uda się skutecznie i szybko rozpatrzyć ogrom dochodzeń, Gózd odpowiada, że to kwestia czasu i zorganizowania. - Naszym zamiarem jest wypracowanie pewnych standardów postępowania - wyjaśnia. Jak wynika ze wstępnego rozeznania Prokuratury Regionalnej w Katowicach w województwie śląskim rozpatrywanych jest rocznie przez prokuratury różnego szczebla około stu poważnych spraw dotyczących zdarzeń medycznych, których konsekwencją jest śmierć pacjenta. Oczywiście w większości przypadków nie chodzi na szczęście o błędy medyczne, ale właśnie zdarzenia losowe. Trzeba to jednak ponad wszelką wątpliwość udowodnić. Czy kilkuosobowy wydział da radę? Zwłaszcza, że większość spraw wymaga specjalistycznych ekspertyz, które sporo kosztują. Poza tym trzeba szukać biegłych z innych regionów, by nie dochodziło do kumoterstwa i podejrzeń o zawodową solidarność lekarzy. Tymczasem ministerstwo nie przewiduje dodatkowych środków na ekspertyzy. - Tak jak do tej pory będą opłacane z budżetu prokuratury - dodaje prokurator Gózd.
Poszukiwanie biegłych
Mecenas Jolanta Budzowska, specjalistka od spraw błędów medycznych ( wywiad z nią publikujemy na stronie obok - przyp. red.) nie krytykuje nowej prokuratorskiej inicjatywy, ale ma szereg uwag: - Prokuratorzy mają niewielkie doświadczenie z tego typu sprawami, choć - co trzeba przyznać - były one prowadzone w wydziałach śledczych prokuratur, a więc z założenia przez prokuratorów zajmujących się najpoważniejszymi przestępstwami - wyjaśnia mecenas Budzowska i dodaje: -Największy problem był z opiniami biegłych - były często słabej jakości lub nie wyczerpywały tematu, bardzo drogie (kosztowały nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych), a czas oczekiwania na nie sięgał często kilku lat. Bywało, że akta miesiącami krążyły po Polsce w poszukiwaniu zespołu, który podejmie się opiniowania, bo biegłych było i jest zwyczajnie zbyt mało. Dodatkowo możliwości polemiki prokuratorów z biegłymi były mocno ograniczone: raz, że każda kolejna opinia to środki budżetowe, na których wydanie musieli zgodę wydać przełożeni, a dwa, że aby skutecznie kwestionować opinię specjalistyczną, trzeba mieć sporą wiedzę medyczną.
W skali kraju i regionu liczba roszczeń pacjentów rośnie. Dotyczy to nie tylko izb lekarskich, ale też Wojewódzkich Komisji ds. Orzekania o Błędach Medycznych. Tylko w woj. śląskim od 2012 roku, gdy powstały, trafiło do nich 347 spraw. Tempo pracy Komisji nie jest jednak zadowalające, zaś ustawowo określone odszkodowania - za śmierć pacjenta 300 tys. z ł, rodzinom wydają się zbyt niskie. Trzeba dodać, że Śląska Izba Lekarska rozpatruje swoim trybem 128 spraw.
- Z punktu widzenia Śląskiej Izby Lekarskiej powołanie takich działów nie jest absolutnie koniecznością - ocenia dr Jacek Kozakiewicz, przewodniczący Izby. - Przywiązujemy ogromną wagę do prawidłowego funkcjonowania pionu odpowiedzialności zawodowej. Prowadzimy szereg szkoleń, konferencji, a każda sprawa jest rozpatrywana z ogromną odpowiedzialnością i obiektywizmem. Tworzenie specjalnych rozwiązań dla naszej grupy zawodowej podważa zaufanie, które jest podstawą relacji pacjent - lekarz. I mówię to i jako lekarz, i także jako pacjent.
W Polsce rośnie też grupa kancelarii prawnych specjalizujących się w wyjaśnianiu błędów medycznych. Kwoty odszkodowań idą w setki tysięcy złotych. Skuteczne są też w osiąganiu mniejszych kwot. Np. jedna z kancelarii chwali się w internecie, że za niezdiagnozowanie złamania stawu barkowego - trwały uszczerbek na zdrowiu 15 proc. uzyskała w wyniku ugody odszkodowanie w wysokości 42 tys. zł, a za powikłania pooperacyjne na skutek za krótkiej hospitalizacji i braku antybiotykoterapii, odszkodowanie w wysokości 32 tys. zł. Za odmowę przetransportowania do szpitala, co skutkowało pogorszeniem stanu zdrowia pacjent uzyskał 26 tys. zł.
Ministerstwo Zdrowia, które też dostrzega problem zbyt długiego czasu oczekiwania na odszkodowania, chce wprowadzić metodę pozasądowych rozstrzygnięć. Chodzi o orzekanie stopnia uszczerbku na zdrowiu, jak dzieje się to w przypadku np. wypadków komunikacyjnych przez orzeczników ZUS. Wtedy poszkodowany szybciej otrzyma pieniądze, a szpital, czy lekarz unikną postępowania sądowego.
Organizacja pacjentów “Primum non nocere” (“Po pierwsze nie szkodzić”) wylicza, że w Polsce rocznie dochodzi do co najmniej 20 tys. błędów lekarskich , a tylko ok. 2 tys. osób wnosi pozwy sądowe, zawiadamia prokuratury lub wnosi skargi do Izb Lekarskich. - Prokuratury i Izby Lekarskie postępowania zazwyczaj umarzają. Sprawy cywilne pociągają za sobą wydatki, na które wielu okaleczonych ludzi nie jest stać. Mimo to kilkuset poszkodowanych po wielu latach procesów, jeśli dożyje, uzyskuje korzystny wyrok. Jest ich mniej niż 2 proc. z pośród tych, których spotkało nieszczęście - błąd medycyny - informują przedstawiciele Stowarzyszenia. - Te 2 proc. wygrywanych obecnie spraw jest i tak naszym sporym sukcesem. Zanim nie zaczęło działać stowarzyszenie, wskaźnik był mniejszy niż 0.3 proc. Z analiz stowarzyszenia wynika, że 37 proc. błędów medycznych to błędy okołoporodowe, 24 proc. stanowią zakażenia szpitalane, 8 proc. to zbagatelizowane objawy zawału. W 5 proc. przypadków chodzi o pozostawione po operacji ciało obce.
Każdy z pacjentów, który czuje się ofiarą zdarzenia medycznego lub jego rodzina ma kilka dróg dochodzenia swych praw:
- 1. zawiadomienie do prokuratury
- 2. złożenie wniosku do Wojewódzkiej Komisji ds. Orzekania o Zdarzaniach Medycznych (formularze są na stronie Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego).
- 3. sprawa cywilna, wielu adwokatów nie bierze wstępnych opłat.