Rozgrzebując w błysku fleszy dwie sprawy ponurych morderstw sprzed niemal 20 lat, skupił na sobie uwagę całego kraju. Prok. Piotr Krupiński, szef Małopolskiego Wydziału Prokuratury Krajowej, budzi skrajne emocje. Jedni go kochają, inni nienawidzą. A on nigdy nie odpuszcza.
Wysoki, szczupły, w okularach, zawsze elegancko ubrany. Dość sztywny w codziennych relacjach. Bardziej przypomina dyrektora renomowanego liceum niż człowieka, który zajmuje się tropieniem najbardziej brutalnych zwyrodnialców.
Prok. Piotr Krupiński, naczelnik Małopolskiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji w Krakowie, to osoba, która doprowadziła do zatrzymania dwóch mężczyzn podejrzanych o tajemnicze zbrodnie sprzed niemal 20 lat. I wywołała lawinę.
Jeszcze kilka lat temu wszystko wskazywało na to, że sprawy te na zawsze pozostaną niewyjaśnione. W ubiegłym roku śledztwa nagle przyśpieszyły po tym, jak przejął je Wydział Zamiejscowy PK z prok. Krupińskim na czele.
Wtedy też o zapomnianych postępowaniach znów zrobiło się głośno w całym kraju, a nawet za granicą. Zwłaszcza z powodu sprawy tzw. „skóry”. Chodzi o morderstwo z 1998 r., którego okoliczności przypominają scenariusz amerykańskiego thrillera „Milczenie owiec”. Jeden z bohaterów tej produkcji to psychopatyczny morderca, który obdziera swe ofiary ze skóry, po czym szyje z nich kostium.
Krakowskim zabójcą według śledczych okazał się 52-letni Robert J., który miał zamordować i oskórować 23-letnią studentkę religioznawstwa. Mężczyzna ten został już zatrzymany i aktualnie przebywa w areszcie.
Drugą tajemniczą sprawą, w której udało się zatrzymać aż kilkunastu podejrzanych (w tym większość policjantów), jest zabójstwo 17-letniej Iwony Cygan ze Szczucina pod Tarnowem. Do zbrodni doszło w nocy z 13 na 14 sierpnia 1998 roku. Ciało dziewczyny znalazł następnego dnia przy wale Wisły w Łęce Szczucińskiej miejscowy rolnik. Z sekcji zwłok wynikało, że dziewczyna została uduszona, chociaż sprawcy upozorowali napaść seksualną.
Paweł K. podejrzany o zabójstwo został zatrzymany w Wiedniu na początku stycznia tego roku. Jako kolejni do aresztu trafili: ojciec Pawła K., koleżanka Iwony Cygan i policjanci, którzy, według śledczych, robili wszystko, aby prawda o zabójcy nigdy nie wyszła na jaw.
Podkrążone oczy śledczego
Oba te śledztwa osobiście prowadzi prok. Piotr Krupiński. O tym, jakiego poświęcenia wymagają od śledczego te postępowania, dużo mówiły jego podkrążone oczy podczas posiedzeń aresztowych.
- To człowiek, który potrafi się mocno zaangażować . I tego samego wymaga od swoich podwładnych. Przez to niektórzy twierdzą, że jest tyranem, który żąda od swoich ludzi pracy 24 godziny na dobę - mówi nam jeden z krakowskich prokuratorów.
Żaden ze śledczych, z którymi rozmawiałem, nie chciał wypowiadać się o naczelniku pod nazwiskiem. Byli i tacy, którzy odmawiali nawet anonimowych komentarzy.
- Nie ma takiej możliwości, nie namówi mnie pan do mówienia na temat tego człowieka - usłyszałem od jednego z wysoko postawionych prokuratorów.
Z rozmów, które udało mi się przeprowadzić, wyłania się obraz osoby, którą można albo kochać, albo nienawidzić.
Najbliżsi współpracownicy wypowiadają się o swoim przełożonym w samych superlatywach. „Fachowiec”, „profesjonalista w każdym calu”, człowiek dotknięty „palcem Bożym”.
- Ma niespotykany zmysł do wyszukiwania, zdawać by się mogło, rzeczy niemożliwych. A to bardzo przydaje się w śledztwach dotyczących spraw sprzed lat - ocenia prok. z Wydziału Zamiejscowego PK.
O profesjonalizmie naczelnika zapewnia również szef krakowskiego „Archiwum X” Bogdan, który współpracuje ze śledczym w sprawie „skóry” i mordu w Szczucinie.
- Prok. Krupiński to człowiek nastawiony na ofensywne działanie. Dostaje informacje o dwunastej, a godzinę później jest już na miejscu i z marszu zaczyna działać. Widać, że żyje sprawą, ciągle się nad nią zastanawia i analizuje - mówi szef jednostki badającej niewyjaśnione sprawy sprzed lat.
Aptekarz od drobiazgów?
Pochwały na temat naczelnika kończą się jednak za murami siedziby Wydziału Zamiejscowego PK przy ul. Cystersów w Krakowie. W Prokuraturze Okręgowej i Rejonowej dla Nowej Huty ciężko znaleźć kogoś, kto chciałby mówić o śledczym dobrze i pod nazwiskiem.
- To typ aptekarza, ale w złym tego słowa znaczeniu. Jest tak skrupulatny, że potrafi czepiać się drobiazgów, które nie mają żadnego znaczenia lub są przez niego wymyślone. Z góry zakłada tezę i robi wszystko, by się potwierdziła, niezależnie od tego, jak ma się to do rzeczywistości - tłumaczy jeden z prokuratorów okręgowych.
Inny śledczy dodaje, że szef wydziału szanuje tylko tych pracowników, którzy są mu bezwzględnie posłuszni. - Reszta się dla niego nie liczy. Bywa, że wzywa kilka osób na przesłuchanie na tę samą godzinę, a każdego z nich przetrzymuje po kilka godzin. Krupińskiego nie interesuje, że inni mają swoje życie, rodziny i dzieci. Liczy się tylko sprawa, którą on prowadzi - dodaje prokurator z okręgówki.
Adwokaci, którzy na sali sądowej muszą walczyć na argumenty z prok. Krupińskim, też nie potrafią mówić o nim bez emocji.
- Nie widzi nic poza celem, który sobie upatrzył. Moim zdaniem to właściwy człowiek, na właściwym miejscu. Widać, że ściganie przestępców to dla niego coś więcej niż praca - uważa jeden z krakowskich adwokatów.
Z kolei mec. Maciej Burda, znany z obrony „bombera” Brunona Kwietnia, twierdzi, że prok. Krupiński na sali sądowej jest zaciekłym wojownikiem. - Można nawet powiedzieć, że wariat, ale tak właśnie trzeba. Nigdy nie odpuszcza - z uznaniem kwituje mecenas Burda.
W błysku fleszy... i nagle cisza
Naczelnik, tuż po podjęciu na nowo dwóch głośnych spraw sprzed lat, często pojawiał się w mediach. Prokuratora zapewniającego, że śledztwa zmierzają do zatrzymania podejrzanych można było oglądać w telewizji, słuchać w radiu i czytać o nim w prasie.
Piotr Krupiński był wszędzie. Do czasu...
Zamilkł na dobre tuż po zatrzymaniu policjantów zamieszanych w sprawę mordu Iwony Cygan. Od kilku miesięcy nie odbiera telefonów od dziennikarzy.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że dostał z Prokuratury Krajowej zakaz wypowiadania się. Niektórzy twierdzą nawet, że to kara za zbyt zachłanne przypisywanie sobie sukcesów w sprawie „skóry” i mordu w Szczucinie.
O zgodę na rozmowę z naczelnikiem zwróciliśmy się do rzeczniczki PK Ewy Bialik. W odpowiedzi przysłała nam jedynie zarys przebiegu kariery prok. Krupińskiego.
Rozpoczął on aplikację 1 września 1996 r. Stanowisko prokuratora prokuratury rejonowej w Nowej Hucie objął w kwietniu 2001 r. W październiku 2005 został powołany na stanowisko prokuratora Prokuratury Okręgowej w Krakowie.
Przez osiem lat prowadził śledztwo w sprawie jednej z najgłośniejszych afer gospodarczych w Małopolsce. Byłego prezesa Kraków Business Park z Zabierzowie i 13 innych osób oskarżył o założenie zorganizowanej grupy przestępczej, która wyprowadziła z KBP miliony złotych. Szkoda w mieniu spółek KBP oszacowana została na 90 mln zł.
Od 10 marca 2016 r. śledczy piastuje stanowisko prokuratora Prokuratury Regionalnej w Krakowie i od tej pory pełni funkcję naczelnika Małopolskiego Wydziału Zamiejscowego PK.
Na temat przebiegu kariery koledzy prok. Krupińskiego również wypowiadają się biegunowo. - Na awanse zasłużył jak mało kto. O tym, że nadawał się na stanowisko naczelnika najlepiej świadczą ostatnie zatrzymania podejrzanych o zabójstwa sprzed lat - mówi prok. z Wydziału Zamiejscowego PK.
Śledczy z jednostek niższego szczebla sugerują, że prok. Krupiński swój zawodowy sukces zawdzięcza dobrej znajomości z prokuratorem generalnym Zbigniewem Ziobrą.
Te same osoby zauważają, że głośnezatrzymania podejrzanych jeszcze nie świadczą o sukcesie. - Teraz trzeba doprowadzić śledztwo do aktu oskarżenia i udowodnić winę zatrzymanych przed sądem. To będzie bardzo trudne, biorąc pod uwagę, że od morderstw minęło wiele lat. Dziwi mnie również to, że po zatrzymaniu Roberta J. śledczy zlecił kucie tynków w jego mieszkaniu. Czyżby nie miał dostatecznych dowodów na winę podejrzanego? - pyta prokurator okręgowy.
Z opinii środowiska wynika, że to, jakiego formatu prokuratorem jest Piotr Krupiński, pokażą najbliższe miesiące. Te dwie głośne sprawy z pewnością zaważą na jego karierze. Zakończenie śledztw i proces odpowiedzą na pytanie, czy warto było po latach odgrzebywać ponure demony przeszłości.
***
Sprawa „skóry”. Fragmenty skóry i ciała studentki Uniwersytetu Jagiellońskiego Katarzyny Z. wyłowiono z Wisły 7 stycznia 1999 r. Zwłoki zostały pozbawione skóry, jej fragmenty były fachowo odcięte i wypreparowane. Dzięki badaniom genetycznym ustalono, że ofiarą jest zaginiona w listopadzie 1998 r. studentka UJ. W 2000 r. ujawniono, iż przy szczątkach znaleziono ślady biologiczne niepochodzące od ofiary. Wykorzystano je do weryfikacji osób znajdujących się w kręgu podejrzeń. Nie przyniosło to jednak efektów i w październiku 2000 r. prokuratura umorzyła śledztwo. Dopiero po niemal 20 latach zatrzymano podejrzanego o zabójstwo.
Sprawa mordu w Szczucinie. 13 sierpnia 1998 r. 17-letnia Iwona wyszła z domu, żeby spotkać się z przyjaciółką. Została prawdopodobnie napadnięta przez Pawła K. Korzystając z pomocy dwóch osób, zadał on ofierze liczne ciosy twardym narzędziem, a następnie wywiózł nastolatkę w okolice wałów przeciwpowodziowych w Łęce Szczucińskiej. Mężczyznę zatrzymano również dopiero po niemal 20 latach.