Projekt na budowę zbiorników retencyjnych za 38 milionów na ostatnią chwilę
W środę na sesji nadzwyczajnej słupscy radni postawili veto władzom miasta w sprawie zgody na złożenie wniosku w ministerstwie na dofinansowanie wielkiego projektu budowy zbiorników retencyjnych za 38 mln zł. Zdaniem radnych władze ratusza źle go przygotowały. Te nie miały wiele na swoją obronę.
Do 31 sierpnia słupscy urzędnicy muszą złożyć w ministerstwie wniosek o dofinansowanie projektu pn. „Zarządzanie wodami opadowymi na terenie zlewni rzeki Słupi”. Pod tym hasłem kryje się duży projekt, którego najważniejszym punktem jest budowa zbiornika retencyjnego przy ul. Szczecińskiej, co ma zapobiec podtopieniom po burzach w tej części miasta. Kolejne wchodzące w skład rzeczy to budowa zbiornika odparowującego wodę przy ul Portowej, budowa kanału deszczowego od Portowej do SSSE. Radni dziwili się na sesji, dlaczego tak późno o ich zgodę proszą władze miasta, skoro termin już nagli. I dlaczego w trybie sesji nadzwyczajnej, czyli bez dyskusji w branżowych komisjach. A to projekt, w którym koszt prac to prawie 38 milionów złotych, z czego wkład własny miasta, zakładając aż 85-procentowe unijne wsparcie - to aż 14,3 mln zł.
- Złożenie wniosku do 31 sierpnia i bez dyskusji przystawia się nam, radnym, pistolet do głowy - zauważył Jan Lange, przewodniczący klubu Platformy Obywatelskiej. - A my musimy się zodzić.
- Tak samo postępował Maciej Kobyliński - zauważył Bogusław Dobkowski z PO. - Na ostatnią chwilę, gdy nie mamy już wyjścia. Też mamiąc unijnym wsparciem. 19 milionami na akwapark, które i tak potem, jako miasto, musieliśmy zwrócić.
Daniel Jursza ze Słupskiego Porozumienia Obywatelskiego wypunktował władze miasta: - Harmonogram konkursu na dofinansowanie znany jest od ubiegłego roku. Od marca zaś jasne są już wszystkie kwestie. Był czas by na kwietniowej, majowej i czerwcowej sesji, w normalnym trybie, to przedyskutować.
W imieniu ratusza na mównicy dwoiła się Justyna Pluta, szefowa Wydziału Zarządzania Funduszami. Tłumaczyła, że dopiero teraz ma wyliczenia finansowe i może kończyć projekt.
Na sesji nie padła odpowiedź na pytanie, kto w ratuszu zawalił, że radni tak późno i to w nadzwyczajnym trybie mają wyrazić zgodę.
- Ale sami państwo zgodzili się już wcześniej na wydatek 100 tys. zł na przygotowanie studium wykonalności - ripostowała urzędniczka.
Ale brak dyskusji z radnymi o samych inwestycjach pokazał, jak słabo miasto jest w tej kwestii przygotowane. Główna część projektu dotyczy zbiornika, który czego nie napisano w uzasadnieniu radnym ma mieścić się pod boiskiem szkoły rolniczej przy ul. Szczecińskiej.
- Ta szkoła nie należy do miasta - zauważyła przewodnicząc rady miejskiej Beata Chrzanowska i zapytała: - Czy jest na piśmie zgoda starostwa?
Radni wskazywali, że powinien to referować wiceprezydent Marek Biernacki, który jest na urlopie.
Wiceprezydent Krystyna Danilecka-Wojewódzka, tłumaczyła, że to ona przejęła ten projekt i rozmawiała z urzędnikami ze starostwa, jednak na piśmie zgody nie ma.
Radny Dobkowski z PO dziwił się, że zbiornik na Szczecińskiej jest, a nie pomyślano o ul. Piłsudskiego, bo gdzie spłynie woda z nowo powstających osiedli za Zaborowskiej?
Jerzy Mazurek, wiceprzewodniczący rady miejskiej, szef klubu SPO, zażądał więc, by wszelkie kwestie techniczne projektu zostały najpierw przedyskutowane z radnymi. Krystyna Danilecka-Wojewódzka wycofała więc projekt. Jeszcze w tym miesiącu stanie on na komisjach, a potem na sesji.