Projekt Kadett. Zaczęli do zera, zbudowali wojenny samochód
Kadett K38 - jeden z najciekawszych projektów rekonstrukcyjnych realizowanych w Koszalinie, wchodzi w finalną fazę. Auto z czasów wojny ma już za sobą pierwsze przejechane metry.
W pierwszą drogę kadett ruszył w czasie ostatniej rekonstrukcji Powstania Warszawskiego w Parku Miejskim Sianowa. Tam przejechał swój pierwszy dystans po odbudowie, robiąc duże wrażenie na uczestnikach imprezy. A po chwili… odmówił dalszej jazdy.
- Pojawił się mały problem techniczny. Był stres, bo tego akurat nie planowaliśmy, ale potem uznaliśmy, że taka awaria to nawet wzmacnia realizm rekonstrukcji, bo podczas prawdziwych walk na pewno się zdarzały takie sytuacje, że oficer w dalszą drogę musiał iść na piechotę pod ochroną żołnierzy - uśmiecha się Grzegorz Kruk, jeden ze współautorów Projektu Kadett K 38 i kierowca podczas pionierskiego przejazdu. - Ale najważniejsze dla nas było oczywiście to, że nasz projekt, który zaczynaliśmy od zera, udało się doprowadzić do takiego etapu, że zrekonstruowany przez nas samochód ruszył z miejsca i pojechał. To była piękna chwila - podkreśla.
Grzegorz Kruk i Norbert Koselski to znani historyczni rekonstruktorzy z Koszalina, specjalizujący się w realiach II Wojny Światowej. Można ich zobaczyć przy okazji plenerowych imprez, jak i w filmowych produkcjach poświęconych lokalnym wątkom wplecionym w wojenne zmagania („Koszalin. Historie zapomniane”). Współpracują też z kanałem Discovery. Zawsze dbają o to, aby ubiorem z epoki i wszystkim akcesoriami oddać jak najrzetelniej historyczne realia.
Projekt Kadett K 38 to ich najbardziej ambitny pomysł, który realizują od kilku lat. Na czym polega? Na kompletnej rekonstrukcji modelu auta z czasów II Wojny Światowej, wykorzystywanego przez niemiecką armię w czasie walk w Normandii w 1944 roku (w ramach wojskowej łączności). Impulsem był fakt, że taki model Opla udało się kupić od ich znajomego w Gołdapi. Ale był on w tak opłakanym stanie, że praktycznie trzeba było go odbudować od podstaw, krok po kroku.
Z pomocą przyszły im realia zakończenia wojny i to, że zwycięski ZSRR w trakcie grabieży wojennych wykorzystał niemieckie projekty technologiczne i wdrożył je u siebie.
- I tak też się stało z autem Kadett K 38 - tłumaczy Norbert Koselski. - W ten sposób powstał jeden z modeli Moskwicza, który w rzeczywistości był stuprocentową kopią swojego niemieckiego pierwowzoru i był produkowany do końca lat 50. Tak się złożyło, że takie dwa moskwicze były w naszym posiadaniu. Oczywiście, ich stan nie był najlepszy, a mówiąc wprost, bardzo zły, ale to z części z tych dwóch samochodów w dużej mierze złożyliśmy naszego opla - ujawnia.
Resztę niezbędnych części i akcesoriów - a czasem wiedzy, jak dany fragment powinien wyglądać - koszalińscy pasjonaci zdobywali za pośrednictwem mediów społecznościowych. Zgodnie podkreślają, że od początku odzew był fantastyczny.
- Okazuje się, że naszą pasję w odbudowaniu czegoś od podstaw podziela dużo ludzi i to z całego świata. Na przykład zdjęcia tego, jak wyglądał jeden z elementów auta, dostaliśmy z Norwegii. Innym razem przez pewien czas mieliśmy kłopot z osłoną lamp, której nigdzie nie mogliśmy znaleźć. W końcu wpadliśmy na pomysł, aby zwrócić się o pomoc do Politechniki Koszalińskiej o jej wydrukowanie w technologii 3D - dodają koszalińscy rekonstruktorzy.
Uczelnia wspomogła koszalinian i w jej Centrum Druku 3D taka osłona lampy powstała. Została tak wkomponowana w całość, że nie sposób dostrzec różnicy pomiędzy nią a resztą konstrukcji.
Bardzo pomogli im również członkowie dobrze znanego i cenionego w Koszalinie Stowarzyszenia Pojazdów Zabytkowych „Klasyczny Koszalin”, grupującego miłośników i właścicieli historycznych, głównie powojennych samochodów.
- Szczególne podziękowanie należy się Andrzejowi i Grzegorzowi Zalewskim z Kretomina za złożenie i uruchomienie pojazdu do takiego stopnia, że mógł on być jednym z bohaterów rekonstrukcji historycznej w Sianowie - podkreślają obaj koszalinianie.
Obecnie samochód jest gotowy w 80 procentach. Na pierwszy rzut oka prezentuje się wręcz perfekcyjnie. Na zewnętrznej bryle - w odpowiedni sposób pomalowanej - jest już bardzo dużo mniejszych i większych symboli, oznaczeń i dodatkowych elementów, wszystko w pełnej zgodzie z historyczną epoką (brakuje jeszcze m.in. kilku mocowań i dodatkowych kanistrów na benzynę). Pracy wymaga również wnętrze - fotele, odpowiednio dobrana tapicerka. - Ale to wszystko to już tylko wykończeniówka. Najważniejsze rzeczy, czyli silnik i cały układ jezdny, są już gotowe. Awaria, które nam się przydarzyła w Sianowie, to nic wielkiego, niedługo zostanie usunięta - zapewnia Grzegorz Kruk. Co potem?
- Najpierw chcemy zakończyć wszystko od A do Z i tym samym zamknąć pewien etap. A potem planujemy jak najczęstsze wykorzystanie naszego opla przy każdym historycznym wydarzeniu, które sami zorganizujemy lub zostaniemy na nie zaproszeni - wymienia Norbert Koselski. Zdradza też, że ich wielkim marzeniem jest, aby kadett K 38 z Koszalina zagrał kiedyś w filmie. - To byłaby fantastyczna sprawa, zobaczyć go w jakiejś dużej, wojennej produkcji. Dlatego cieszymy się z każdej informacji, która w mniejszy lub większy sposób nagłaśnia nasz projekt. Bo to jest także duża wizerunkowa promocja Koszalina, co dla nas jest również bardzo ważne - podkreślają. Dodają też, że od początku chodziło im o coś więcej niż tylko i wyłącznie o to, aby wyremontować zabytkowe auto.
- Po pierwsze, o to, aby za pośrednictwem tej rekonstrukcji zaktywizować historycznie naszą lokalną społeczność, co nam się już udało. Po drugie, ważne dla nas było także i to, aby zainteresować przeszłością jak największą liczbę przede wszystkim młodych ludzi. Czyli zrealizować cel, który przyświeca nam w ramach całej naszej działalności: poznać przeszłość na tyle, aby lepiej zrozumieć teraźniejszość. Bo to jest w tym wszystkim najważniejsze. Zwłaszcza że ta teraźniejszość w ostatnich miesiącach zrobiła się coraz trudniejsza, że wojna jest tak blisko nas, jak dawno nie była. Dlatego tak istotne jest, aby nasza refleksja o wojnie z przeszłości pomogła nam właściwie ocenić to, co dzieje się za naszą wschodnią granicą - podkreślają Grzegorz Kruk i Norbert Koselski.