Prokuratura Okręgowa Warszawa Praga oskarżyła 71-letniego znanego łódzkiego kardiochirurga o przedstawienie fałszywej opinii w postępowaniu sądowym.
Znany kardiochirurg, Ryszard J., były konsultant wojewódzki i szef kliniki, wkrótce stanie przed sądem. Grozi mu 10 lat więzienia. Profesor nie czuje się winny.
Sprawa łódzkiego profesora jest odpryskiem głośnej sprawy dr Mirosława G. z warszawskiego szpitala MSWiA (to doktor, o którym minister Ziobro przed dekadą powiedział: „Już nikt przez tego pana życia pozbawiony nie będzie”). Łódzki lekarz został wytypowany dowydania opinii na temat, czy pozostawienie gazika w ciele operowanego przez dr. Mirosława G. pacjenta naraziło chorego na utratę życia. Zdaniem profesora, to nie dr Mirosław G. był odpowiedzialny za jego pozostawienie, tylko instrumentariuszka. A śmierć pacjenta (70 dni po operacji) nie była tego następstwem.
- Zdaniem prokuratora, oskarżony Ryszard J. przedstawił w postępowaniu sądowym
fałszywą opinię - powiedział nam wczoraj Łukasz Łapczyński, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej Warszawa Praga.
Zdaniem prokuratury, wnioski, jakie wyciągnął profesor, zapoznając się z aktami sprawy i na nich opierając swoją opinię, nie są adekwatne do poziomu jego wiedzy medycznej.
Postępowanie prokuratorskie przeciwko łódzkiemu lekarzowi zostało przeprowadzone w ekspresowym tempie. 7 kwietnia prokuratura na Pradze otrzymała materiały od Prokuratury Regionalnej w Warszawie, a na początku maja akt oskarżenia był już w sądzie.
- Prokurator dysponował obszernym materiałem z postępowania przeciwko Mirosławowi G. - tłumaczy nam błyskawiczne tempo śledztwa rzecznik warszawskiej prokuratury.
Sprawa karna w warszawskim sądzie przeciwko dr. Mirosławowi G. zakończyła się 31 maja br. jego uniewinnieniem.
Profesor Ryszard J. jest już na emeryturze. Rzecznik Uniwersytetu Medycznego w Łodzi nie chciał wczoraj komentować sprawy toczącej się w Warszawie.