Prof. Zybertowicz usłyszał wyrok. Sąd kazał mu przeprosić na łamach "GW". Ale oddalił żądanie zadośćuczynienia
Prof. Andrzej Zybertowicz usłyszał dziś wyrok w wyjątkowym procesie, który wytoczyło mu 36 osób związanych w różny sposób z obradami Okrągłego Stołu w 1989 r. Ówcześni działacze środowiska Solidarności chcieli od doradcy prezydenta Andrzeja Dudy przeprosin w mediach za jego wypowiedź wygłoszoną podczas młodzieżowej debaty. Wartość oświadczenia, które miało się znaleźć m.in. w kilku telewizjach, szacowana była na ponad milion złotych. Sąd zdecydował jednak, że przeprosiny mają ukazać się jedynie na łamach "Gazety Wyborczej". Oddalił też wniosek o zapłatę zadośćuczynienia. Prof. Zybertowicz skomentował wyrok w rozmowie z portalem i.pl.
Wyrok zapadł dziś przed Sądem Okręgowym w Warszawie. Ale sprawa Andrzeja Zybertowicza ciągnęła się aż trzy lata. Poszło o zdanie, które profesor powiedział podczas młodzieżowej debaty oksfordzkiej w lutym 2019 r. Przytoczył on wówczas słowa legendarnego działacza Solidarności: - Wtedy nie uświadamialiśmy sobie, w jakiej rzeczywistej kondycji jest władza. Tak jak do dziś wielu obserwatorów i komentatorów Okrągłego Stołu nie uświadamia sobie, jak głęboka prawda była w komentarzu Andrzeja Gwiazdy po rozmowach Okrągłego Stołu, który powiedział, że podczas obrad Okrągłego Stołu władza podzieliła się władzą z własnymi agentami.
Prof. Andrzej Zybertowicz: Sąd przywrócił właściwe proporcje
Sąd przywrócił odpowiednie proporcje, zgodnie ze zdrowym rozsądkiem, uwalniając mnie od formy przeprosin, która była wręcz haniebna, bo wymagała ode mnie autoupokorzenia – stwierdził prof. Andrzej Zybertowicz w rozmowie z portalem i.pl. Zgodnie z koncepcją, zaproponowaną w pozwie, prof. Zybertowicz miał m.in. określić swoje słowa, użyte w debacie z młodzieżą, jako „nikczemne”.
Według prof. Zybertowicza krokiem w stronę przywrócenia odpowiednich proporcji było również odrzucenie pozwu, zgodnie z którym doradca prezydenta Polski, miał opublikować swoje oświadczenie w największych stacjach telewizyjnych, w najdroższym czasie antenowym, oraz w największych wydawnictwach prasowych.
Prof. Zybertowicz podkreślił, że sąd słusznie uznał, iż strona oskarżająca nie była gotowa na jakiekolwiek mediacje, do których namawiał nawet Rzecznik Praw Obywatelskich, Adam Bodnar. Co więcej podczas procesu jeden z pozywających, Jacek Moskwa, stwierdził , że nie jest zainteresowany jakimkolwiek mediacjami w tej sprawie, ponieważ jego zdaniem „tego typu wypowiedzi należy tępić. I proces sądowy, i sowite uderzenie po kieszeni jest po prostu rodzajem wypleniania z życia politycznego tak zwanego języka nienawiści”.
"Ta część wyroku ma znamiona cenzorskie"
Prof. Andrzej Zybertowicz przyznał jednocześnie, że ma zastrzeżenia do części orzeczenia, w którym sąd uznał, iż naruszył on dobra osób, których nawet nie wymienił z nazwiska w swojej wypowiedzi. – Zrobił tak, mimo że pozywający nie udowodnili, że naruszyłem ich dobra osobiste. Sąd przyjął bowiem, że w swojej wypowiedzi miałem na myśli wszystkich uczestników Okrągłego Stołu, co jest nieprawdą – stwierdził profesor. Dodał, że taka interpretacja wypowiedzi historyków może mieć bardzo poważne skutki i ma znamiona działań cenzorskich. – Dlatego postanowiliśmy odwołać się od tego wyroku – powiedział nam prof. Andrzej Zybertowicz.
Posłowie PPS i PO oburzeni
Przypomnijmy, że po słowach wypowiedzianych podczas młodzieżowej debaty w mediach, szczególnie w mediach społecznościowych, rozpętała się prawdziwa burza. Zarówno byli działacze, jak i politycy, związani z obecną opozycją, wyrażali swoje oburzenie, nie przebierając w słowach. Eugeniusz Smolar, działacz opozycyjny za czasów PRL pisał na Twitterze: „W @FaktyTVN w obecności PAD doradca @AndZyberto do młodzieży debatującej nad Okrągłym Szkole: >>usiadła tam władza ze swoimi agentami<<;... Co za intelekt? Co za wyobraźnia? Co za łajdactwo?”.
Wpis Magdaleny Kochan, posłanki PO, do 1981 r. członkini PZPR, potem Stronnictwa Demokratycznego, był równie jednoznaczny; „Młodzi przy Okrągłym Stole i prof. Zybertowicz który mówi: >>wtedy agenci podzielili się władzą z agentami<<. Obrzydliwe, obrzydliwe, OBRZYDLIWE!!!!”.
Głos zabrał nawet Andrzej Rozenek, dziennikarz tygodnika „NIE” i polityk PPS: „Skoro Pan profesor @AndZyberto twierdzi, że do Okrągłego Stołu zasiedli ludzie ówczesnej władzy (PZPR) i ich agenci, to do której z tych dwóch kategorii należy zaliczyć braci Kaczyńskich?”
[polecany]23783891[/polecany]
Proces Andrzeja Zybertowicza: „autopotępienie" w najwyższej oglądalności
Ostatecznie grupa ponad 30 osób złożyła pozew przeciwko prof. Zybertowiczowi, który na co dzień jest doradcą prezydenta Andrzeja Dudy. Wśród oskarżających znaleźli się działacze opozycyjni PRL i uczestnicy obrad Okrągłego Stołu, m.in. Zbigniew Bujak, Iwo Byczewski, Andrzej Celiński, Jan Dworak, Władysław Frasyniuk czy Aleksander Hall. Domagali się oni przeprosin
i uznania przez prof. Zybertowicza swoich słów za „nieprawdziwe i nikczemne”.
Przeprosiny miałyby się ukazać w TVP1 i TVN tuż po zakończeniu głównych wydań programów informacyjnych obydwu stacji, a więc w najdroższym czasie antenowym. Ponadto tekst przeprosin miałby być zamieszczona w wydaniach kilku poczytnych dzienników oraz w mediach społecznościowych. Koszt, który miałby ponieść pozwany, według jego wyliczeń, sięgałby ponad milion złotych.
[polecany]23725097[/polecany]
„Przypominają się stalinowskie procesy”
Prof. Andrzej Zybertowicz, we wcześniejszym wywiadzie dla portalu i.pl podkreślił jednak, że najbardziej razi go słowo „nikczemny”, którym, jak chciała strona przeciwna, miałby określić swoją wypowiedź sprzed ponad trzech lat. – Kiedyś studiowałem historię stalinowskich procesów, w których oskarżeni świadomie przyznawali się do niepopełnionych uczynków i dokonywali publicznego autopotępienia. To intrygujące, dokąd obecnie zawędrowały osoby, które współtworzyły wolnościowy ruch solidarnościowy, a dziś domagają się, by ktoś dokonał publicznego autoupokorzenia ze względu na odmienną interpretację przeszłości. To jest tak niezgodne z duchem „Solidarności”, że zastanawiam się, czy nie kryje się za tym coś innego, czego na pierwszy rzut oka nie widać – mówił prof. Zybertowicz.
[polecany]23791493[/polecany]
Andrzej Zybertowicz przeprosił już wszystkich, którzy, nie współpracowali ze służbami PRL, a mogli się poczuć urażeni na skutek interpretacji jego słów w mediach i zaznaczył: – Nie wymieniłem nikogo z nazwiska, a ze względu na fakt mojej wieloletniej współpracy z braćmi Kaczyńskimi jest absurdalne, bym miał na myśli wszystkich uczestników Okrągłego Stołu.
Jego przeprosiny przyjęła red. Janina Jankowska, również uczestnicząca w tamtych obradach, i wycofała swój pozew.
Wyrok: Przeprosiny, ale tylko w "GW"
Wyrok zapadł w czwartek 13 października. Sędzia Karol Smaga zdecydował, że profesor Zybertowicz ma opublikować przeprosiny o następującej treści: "Przepraszam za to, że podczas debaty oksfordzkiej na temat Okrągłego Stołu użyłem słów obraźliwych dla jego uczestników". Wyrok póki co jest nieprawomocny. – Przeprosiny mają zostać opublikowane w terminie 20 dni od uprawomocnienia się wyroku w "Gazecie Wyborczej" na pierwszej stronie działu "Polska". Sąd w dalszej części oddala powództwo – zakomunikował sędzia Smaga.
– Nazwanie uczestników „agentami” naruszyło ich dobra osobiste. Podważyło też ich działalność w opozycji. Wypowiedź ta ich stygmatyzowała. Pozwany jest osobą, która naukowo zajmuje się sprawami historycznymi, dlatego powinno się od niego wymagać dbałości o wypowiedzi dotyczące historii – mówił sędzia uzasadniając wyrok.
– Jeśli chodzi o sposób przeproszenia, powodowie domagali się umieszczenia przeprosin w szeregu mediów, ale debata, podczas której padła ta wypowiedź była transmitowana tylko na stronie prezydenckiej. Tam nie ma możliwości nakazania komukolwiek umieszczenia przeprosin. Dlatego sąd uznał, że wystarczającym do tego medium będzie właśnie "Gazeta Wyborcza", bo to z niej większość powodów dowiadywała się o tej wypowiedzi. Taki sposób nie będzie też zbyt dotkliwy dla samego pozwanego – podkreślił sędzia.
Sąd odrzucił także wniosek pozwanych o zapłatę przez Andrzeja Zybertowicza zadoścuczynienia na cel społeczny. – Powodowie nie wykazali bowiem doznania krzywdy i zrezygnowali w trakcie sprawy z możliwości mediacji – wyjaśnił sędzia.
Wyrok ma efekt "mrożący"
- Oczywiście w części nakazującej przeprosiny, nie zgadzamy się z tym wyrokiem. Natomiast w części oddalającej powództwo jesteśmy bardzo zadowoleni, bo panu profesorowi groziła zapłata prawie 1,5 mln zł. Sąd na szczęście przywrócił proporcje w wydanym wyroku i nie zasądził zadośćuczynnienia, ani opublikowania przeprosin w szeregu różnych miejsc. Sąd to podkreślił, że roszczenie było bardzo daleko idące. Natomiast ostała się tylko kwestia dotycząca "Gazety Wyborczej". Przeprosiny mają też okrojony zakres, wyrzucona z ich treści została część słów. Jednak i tak na pewno będziemy się od tych przeprosin odwoływać. Reszta nas jak najbardziej satysfakcjonuje - powiedziała w rozmowie z portalem i.pl mecenas dr Monika Brzozowska-Pasieka, obrończyni Andrzeja Zybertowicza.
Jak podkreśliła, złożony został już wniosek o pisemne uzasadnienie wyroku, po czym złożona zostanie apelacja. - Jesteśmy przygotowani na długofalową batalię - przez Sąd Najwyższy, aż do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, gdyż ten wyrok dotyczy wolności słowa. Jeżeli ten wyrok się ostanie, to będzie miała efekt "mrożący", bo każda następna osoba, która będzie chciała zacytować Andrzeja Gwiazdę lub kogokolwiek, kto ma inne zdanie, będzie się nad tym mocno zastanawiała. A to nie służy wolności słowa - dodała Brzozowska-Pasieka.