Prof. Tadeusiewicz: Nauka szkolna - obowiązek czy przywilej?
W tę niedzielę przypada 1 września, więc od najbliższego poniedziałku w szkołach podstawowych i średnich w całej Polsce rozpoczną naukę tysiące dzieci. Jedne się cieszą, inne nie są zachwycone, ale wyboru nie mają, bo w Polsce jest obowiązek szkolny, który nakazuje wszystkim ukończenie przynajmniej szkoły podstawowej. Są tacy, którzy na ten szkolny obowiązek narzekają, jeśli jednak spojrzeć na to obiektywnie, to ów obowiązek w istocie okazuje się przywilejem.
Spójrzmy na to z historycznego punktu widzenia. Do końca XVIII wieku kształcenie dzieci na ziemiach polskich było bardzo zróżnicowane klasowo. Arystokraci jako miejsce kształcenia swego potomstwa mogli wykorzystywać dwory królewskie lub książęce, ale tam raczej uczono wytwornych manier, łaciny (i innych języków), a także sztuki pisania i czytania, ale nie wiedzy naukowej. Ponadto ta forma kształcenia młodzieży była dostępna bardzo nielicznym. Szerzej dostępne szkoły były lokowane przy klasztorach, więc nauczającymi byli księża, których kwalifikacje były bardzo zróżnicowane. Bywali między nimi pedagodzy wykształceni na uniwersytetach (także zagranicznych), ale byli też nauczyciele, którzy nie legitymowali się szeroką wiedzą. Nie wszystkim to odpowiadało, więc zamożna szlachta i bogaci mieszczanie najczęściej rozwiązywali problem nauczania potomstwa, przyjmując do swego domu jednego lub kilku guwernerów. Zwykle do nauczania młodszych dzieci wynajmowano guwernantki, natomiast nauczanie starszych dzieci powierzano guwernerom, często rekrutującym się z niezamożnych studentów.
Wracając do współczesnego systemu kształcenia z powszechnie dostępnymi szkołami - jest to wynik XIX-wiecznych ustaleń przyjętych w sposób różny w trzech zaborach, które wówczas rozdzierały polskie ziemie. Najbardziej zaawansowane organizacyjnie rozwiązania były w zabo- rze pruskim, ponieważ w Prusach powszechny obowiązek szkolny został wprowadzony jeszcze w 1717 roku przez Fryderyka Wilhelma I. W efekcie nauczaniu podlegało tam prawie 100% dzieci, chociaż trzeba pamiętać, że owo szkolnictwo było również narzędziem brutalnej germanizacji. W zaborze rosyjskim Tymczasowa Rada Stanu Królestwa Polskiego wydała rozporządzenie o organizacji szkół elementarnych, ale z realizacją tego rozporządzenia różnie bywało. W zaborze austriackim wzorowano się na rozwiązaniach pruskich, ale w nauczaniu początkowym brało udział tylko 85% młodzieży, głównie ze względu na powszechną galicyjską biedę.
Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości sprawę kształcenia uznano za priorytetową. 7 lutego 1919 r. Józef Piłsudski wydał dekret, że wszystkie dzieci w wieku od 7 do 14 mają obowiązkowo uczęszczać do szkół podstawowych, które zgodnie z tym dekretem były bezpłatne. Oznaczało to spore wydatki, bo budżet państwa musiał pokryć pensje nauczycieli, remonty starych szkół i budowę nowych. Mimo trudności gospodarczych, zadania te realizowano z sukcesem. Udało się także ujednolicić szkolnictwo, bo początkowo funkcjonowało ono inaczej w byłym zaborze rosyjskim, inaczej w austriackim i inaczej w pruskim. W całym okresie międzywojennym szkolnictwo się rozwijało, obejmując w 1939 roku ponad 1200 tys. dzieci (90% całej młodzieży w odpowiednim wieku).
Po wyzwoleniu w 1945 roku wrócono do zasad działania szkół praktykowanych przed wojną, które zakłócił minister Mirosław Handke, skracając szkołę podstawową i wprowadzając gimnazja oraz likwidując szkoły zawodowe. To jednak nie zdało egzaminu, więc obecnie mamy 8-letnią szkołę podstawową, a obowiązek szkolny obejmuje wszystkie dzieci do 18. roku życia. Jeśli nie wybierają się do szkół średnich, to obowiązkowo podlegają nauce zawodu w szkołach branżowych lub u pracodawców.