Prof. Rafał Chwedoruk: Na wyborców ciągle działa mit 500+
Prof. Rafał Chwedoruk, komentując sondaż Polska Press Grupy podkreśla, że „piętą achillesową PiS” są sprawy międzynarodowe. - Ta partia ostatnio rządziła w 2005 r. i bardzo krótko. Świat się zmienił od tamtego czasu - mówi.
Sondaż Polska Press Grupy pokazuje, że Prawo i Sprawiedliwość nadal może liczyć na poparcie swojego elektoratu. Jednak widać wyraźny spadek w porównaniu z poparciem jakie towarzyszyło mu przy objęciu władzy 1,5 roku temu. Czy w takim razie ma szansę w przyszłych wyborach parlamentarnych na samodzielne rządzenie?
Nie są to straty, które załamałyby poparcie dla tej partii, ale raczej utraci możliwość dalszej ekspansji wyborczej. Po serii ostatnich porażek PiS nie ma chwilowo szans na wyniki rzędu 38-40 proc. jak o było na początku ich rządów. Jednak partia Jarosława Kaczyńskiego ma swój żelazny elektorat, który został ukształtowany przede wszystkim na podstawie tożsamości kulturowej - to jest ta bardziej konserwatywna część społeczeństwa. Poza tym działa ciągle mit 500 plus. Nie chodzi tylko o ludzi którzy dostają pieniądze, bo to jest mniejszość społeczeństwa, ale pokazanie obywatelom, że państwo działa.
Jednak sondaż pokazuje, że Polacy po 1,5 roku rządów PiS różnie ocenią spełnianie obietnic przez partię rządzącą. Niemal tyle samo osób jest zdania, że wywiązali się z obietnic, jak tych którzy uważają, że rząd oszukał wyborców.
Programy takie jak 500 plus umacniają poparcie dla PiS wśród tych, którzy głosowali. Natomiast zaleta takich inicjatyw polega na tym, że one neutralizują przekaz opozycji. To znaczy: ci którzy mogliby być przeciwko PiS w niektórych wypadkach nie są przeciwko ze względu na te programy. Nie zagłosują na PiS, ale są też głusi na wezwania opozycji. Ponieważ dla nich kwestia płacy minimalnej, 500 plus czy obniżenia wieku emerytalnego jest dużo ważniejsza niż abstrakcyjne debaty o Trybunale Konstytucyjnym, czy o reformie sądownictwa.
Próg wyborczy tym razem udało się przyskoczyć Sojuszowi Lewicy Demokratycznej, który uzyskał 5,5 procenta poparcia. To może dziwić, bo w debacie publicznej są mało widoczni.
Sprawa jest prosta - Żołnierze Wyklęci. Elektorat SLD jest w wielu kwestiach elektoratem umiarkowanym, mieszącym się w średniej polskiego społeczeństwa. Jest to elektorat umiarkowanie socjalny jak większość Polaków. W sprawach światopoglądowych, wbrew pozorom, nie jest liberalny. Jest raczej niedookreślony - ani liberalny, ani konserwatywny. Natomiast jego spoiwem jest historia. To jest jeden z najstarszych elektoratów. Gdyby wybory odbywały się w Polsce tyko wśród ludzi po sześćdziesiątce, od SLD zależałby skład rządu, bo byłaby to trzecia partia w Sejmie. Te wątki polityki historycznej, które wiążą się z gloryfikacją Żołnierzy Wyklętych działają na elektorat SLD jak płachta na byka, zarazem aktywizując go. Gdyby PiS zastąpił kult Żołnierzy Wyklętych jakąś mniej kontrowersyjną polityką historyczną to dla SLD byłby to bardzo duży kłopot. To wszystko pokazuje, że SLD po wszystkich błędach, jak na przykład układ z Januszem Palikotem, czy udział w Zjednoczonej Lewicy byłaby spokojnie zdolna wejść do parlamentu, skoro w zasadzie nic nie robiąc ma owe 5 procent potrzebne do przekroczenia progu wyborczego.
„Prezydent Andrzej Duda świadomie jest tym, który jest posłańcem tylko dobrych wieści i nie wszczyna wojen z własnym obozem”
Na stanowisku prezydenta najchętniej widzielibyśmy nadal Andrzeja Dudę. Czy działania opozycji punktujące wszystkie decyzje prezydenta nie przynoszą skutku? A może jego działania zmierzające do pokazania swojej niezależności, takie jak spotkanie z szefem MON Antonim Macierewiczem?
Poparcie w wyborach prezydenckich odzwierciedla poparcie w wyborach sejmowych. Pamiętajmy także, że część Polaków z natury szanuje głowę państwa, szczególnie jeśli jest to głowa państwa nieangażująca się w codzienne spory. Myślę że Andrzej Duda świadomie jest tym, który jest posłańcem tylko dobrych wieści, który nie wszczyna wojen z własnym obozem politycznym, a co najwyżej w dyplomatyczny sposób wysyła jakieś znaki, z których nic nie wynika z wyjątkiem sygnału, że prezydent myśli inaczej. Wynik sondażu pokazuje, że Duda byłby faworytem nadchodzących wyborów, bo jego przewaga jest bardzo wyraźna. Natomiast słaby wynik Tuska może wiązać się z tym że w sondażu uwzględniono Biedronia, bo jego nieobecność powodowałaby, że dystans między Dudą a Tuskiem byłby trochę mniejszy.
No właśnie. Robert Biedroń ostatnio odgrażał się, że jak Jarosław Kaczyński go „wkurzy” to wystartuje w wyborach prezydenckich i je wygra. Czy ma jakieś szanse, czy to tylko puste groźby?
Nie miałby absolutnie żadnych szans. Polityk kojarzący się opinii publicznej głównie z kwestiami kulturowymi mógłby zyskać tylko zainteresowanie części zamożnych, wyemancypowanych młodszych, wielkomiejskich wyborców. Jest to taki poważniejszy wariant Ryszarda Petru. Pamiętajmy, że Robert Biedroń jest ponad standardowo często jak na prezydenta średniej wielkości miasta obecny głównie w liberalnej części mediów, ale także w konserwatywnej krytykującej go - stąd zainteresowanie jego osobą.
Czy spadek notowań PiS wiąże się bezpośrednio z wyborami na przewodniczącego Rady Europejskiej? Większość zapytanych w sondażu osób oceniła, że nasza pozycja w Unii Europejskiej za czasów rządów PiS uległa osłabieniu.
To pokazuje jak wielką klęskę poniósł PiS swoimi błędami, ponieważ nawet część ich wyborców nie wierzy w przekaz tej partii odnośnie spraw europejskich. Dla części obywateli takie a nie inne stanowisko PiS było nie do przyjęcia w wymiarze symbolicznym. Jednak dla innych wiązało się z ryzykiem związanym z codzienną egzystencją. Pamiętajmy, że wielu Polaków - głównie na ścianie zachodniej - w dobie procesu deindustrializacji, masowego bezrobocia, zapaści wielu powiatów i województw na ścianie zachodniej, żyje dzięki migracjom na Zachód. Wszelkie zakłócenia na linii Polska-UE dla nich działają ostrzegawczo i mobilizują ich wokół Platformy Obywatelskiej jako partii, która słusznie jest postrzegana jako najbardziej wpływowa na forach europejskiej polityki.
Czy PiS faktycznie ma tak mały wpływ na politykę międzynarodową i co ewentualnie musieliby poprawić aby ocieplić wizerunek partii rządzącej w oczach naszych zagranicznych partnerów?
PiS nie potrafił przedstawić tego co jest istotą sporu nie tylko w Polsce, tzn. tego czy Unia ma pogłębiać integrację, co oznacza wejście na drogę ku nieuchronnej likwidacji państw narodowych, czy też powinna wykonać krok do tyłu i wrócić do tych lat, kiedy dynamika integracji była dużo lepsza, ponieważ była oparta na współpracy suwerennych demokratycznych państw. PiS nie potrafił tego konfliktu przedstawić w ten sposób, a wdał się w spór. Zresztą sam kiedyś mówił, że będzie bez względu na wszystko popierał kandydata z polskim obywatelstwem. I dlatego dla wielu wyborców jego postawa odnośnie Donalda Tuska mogła być niezrozumiała.
Gdyby poparli Tuska na szefa Rady Europejskiej lepiej by na tym wyszli?
Biorąc pod uwagę dynamikę wydarzeń politycznych i dynamikę sondażową z początku roku PiS bez tego błędu mógłby się spodziewać przebicia bariery 40 proc. Natomiast odebrał sobie tę możliwość ekspansji. W tej partii musi dojść do zmian personalnych, począwszy od Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Można było przewidzieć że piętą achillesową PiS będą sprawy międzynarodowe, bo partia ta ostatnio rządziła w 2005 r. i bardzo krótko. Świat się zmienił od tamtego czasu.
Sondaż wskazuje, że zmiany w sądownictwie jakie planuje minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro są odbierane przez zaczną część społeczeństwa (42,4 proc.) jako podporządkowanie sędziów i wymiaru sprawiedliwości politykom. Czy to znaczy, że nie chcemy „oczyszczenia” środowiska sędziowskiego?
Tu PiS będzie miał problem, ponieważ większość obywateli będzie podzielała jego diagnozę, że zmiany w sądownictwie są potrzebne, ale będzie z nieufnością podchodziła do działań. Będzie się bała, gdyż uważa że działania polityków wobec sędziów zasługują na nieufność. Trzeba ponadto pamiętać, że obecny minister sprawiedliwości, bez względu na ocenę jego pracy, jest politykiem relatywnie młodym, a elektorat PiS jest elektoratem 50 plus. Wymiar sprawiedliwości kojarzy się z dość poważną sferą życia społecznego. Pojawia się więc pytanie: „czy polemika młodego ministra z nobliwymi sędziami wizerunkowo z takim elektoratem będzie prosta do przeprowadzenia?” Na pewno wyborcy partii liberalnych staną po stronie sędziów, ale i w samym PiS może istnieć wahanie. Partia Jarosława Kaczyńskiego musi znaleźć sojuszników w środowisku prawniczym, żeby pokazać, że jest to dyskusja jednego sędziego z drugim sędzią, a nie tylko polityczne rozgrywki.