Prof. Jerzy Nowakowski: W wielkich miastach jest miejsce na rzeźby. Nie u nas
Niektórzy artyści mówią, że są już spełnieni. A ja mówię, że nie jestem. Bo jeszcze mam ochotę poszukiwać dalej - mówi Jerzy Nowakowski, rzeźbiarz, profesor krakowskiej ASP, artysta zajmujący się najmniejszymi formami (medale i plakiety) i dużymi realizacjami w przestrzeni publicznej. Człowiek Roku „Gazety Krakowskiej”.
Nietypowy widok w pracowni: rzeźbiarz i medalier maluje obrazy.
Maluję czasami i raczej dla siebie. Przeważnie na plenerach. Nie jestem malarzem. Wystarczy, że prof. Adam Myjak, pisząc mi recenzję do tytułu profesora, skomentował, że nie rozumie Nowakowskiego: „tworzy obiekty, asamblaże, rzeźby i również medale o tak wyrafinowanej artystycznie formie - jak on to robi?”.
Też chciałam o to zapytać.
To była i jest droga poszukiwań własnej twórczej tożsamości. Poszukiwań, które właściwie rozpoczęły się w akademii. Prof. Bronisław Chromy prowadził wówczas medalierstwo na Wydziale Rzeźby. Bardzo się w to zaangażowałem. W pracowni rzeźby dyplomującej prof. Wandy Ślędzińskiej ćwiczenia miały charakter studyjny. Stąd zainteresowanie medalierstwem i rzeźbą.
Największa satysfakcja przychodzi, gdy moje prace doceniają osoby znające rzeźbioną postać. Jak mówią: tak, to jest właśnie ten człowiek. Rozmowa z rzeźbiarzem, medalierem i pedagogiem
Podwójna pana rola polegała też na tym, że oprócz pracy artystycznej, uczył pan studentów Wydziału Rzeźby Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. To nie przeszkadzało w tworzeniu?
Zawsze mówiłem: moja żona jest wolną artystką, a ja jeszcze pedagogiem. Po obronie dyplomu w wyniku konkursu zostałem asystentem prof. Stefana Borzęckiego w pracowni rzeźby pierwszego roku. To był rok 1971. A potem tak już się potoczyło. Po przejściu prof. Chromego do ASP w Katowicach, prowadziłem pracownię medalierstwa, warsztaty odlewnictwa artystycznego, następnie przez 16 lat pracownię rzeźby dla pierwszego roku. Ale nigdy nie powiedziałbym, że praca pedagogiczna przeszkadzała w tworzeniu. Od 1999 do 2018 roku miałem w sumie około 70 dyplomantów. Kilkoro z nich pozostało na uczelni: dr hab. Iwona Demko, dr Marek Dryniak, dr. Janusz Janczy, dr hab. Bartłomiej Strózik. To był dla mnie czas wspaniałych kontaktów ze studentami i satysfakcjonującej pracy. Dzisiaj czuję, że dobrze go wykorzystałem.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień