To miał być koniec ich kłopotów. Zostali przecież prawomocnie uniewinnieni. Ale Sąd Najwyższy uznał, że sprawę trzeba powtórzyć.
Sprawa dotyczy mandatów za przekroczenie prędkości, które strażnicy mieli wystawiać nie na nazwisko sprawców, ale wskazane przez nich osoby, które brały na siebie punkty karne. Dzięki temu prawdziwi piraci drogowi przyłapani przez fotoradar unikali odpowiedzialności. Zdaniem prokuratury było 18 takich przypadków.
Sądy przez trzy lata badały sprawę. W pierwszej instancji trzech strażników zostało oczyszczonych z zarzutów, a ośmiu skazanych na kary więzienia w zawieszeniu. Sąd drugiej instancji (przed rokiem) wszystkich uniewinnił. Prokuratura Okręgowa w Białymstoku nie dała jednak za wygraną.
- W wyniku naszej kasacji Sąd Najwyższy wydał wyrok, na mocy którego uchylił wyrok Sądu Okręgowego w Białymstoku i przekazał sprawę do ponownego rozpoznania przez ten sąd - informuje prokurator Katarzyna Pietrzycka.
To ten sam sąd, który rok temu uznał, że strażników miejskich nie można skazać za przekroczenie uprawnień. Bo doprowadzenia postępowań związanych z przekroczeniem prędkości i do wystawiania za to mandatów uprawnień nie mieli. Powołał się tu na orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego.
I w tym zakresie, sprawa jest już zamknięta. Mimo starań śledczych, Sąd Najwyższy do tego stanowiska się przychylił i uznał, że białostocki sąd słusznie uniewinnił strażników od przestępstw urzędniczych (w tym również poświadczenia nieprawdy w dokumentach). Uwzględnił za to drugi zarzut kasacyjny. Strażnicy miejscy zostali bowiem też oskarżeni o tworzenie fałszywych dowodów przy rozliczaniu wykroczeń. To tzw. przestępstwa powszechne, za które może odpowiadać każdy obywatel (grozi za to kara 3 lat więzienia). Sąd Okręgowy w Białymstoku w uzasadnieniu wyroku całkowicie uniewinniającego mundurowych, nie odniósł się do tej kwestii. I to wytknął mu Sąd Najwyższy.
- Nakazał ponowne rozpoznanie sprawy pod kątem tego, czy oskarżonym można przypisać popełnienie przestępstwa tworzenia fałszywych dowodów - podsumowuje prokurator Pietrzycka.
Zarzuty prokuratury dotyczyły okresu od października 2006 roku do stycznia 2008 roku. Śledztwo było wynikiem kontroli, jaką przeprowadziła białostocka policja.