Proces byłego posła PiS Tomasza G. stoi w miejscu. Sąd "lojalnie uprzedza", że może aresztować byłego polityka
Były poseł PiS Tomasz G., oskarżony o wyłudzanie kredytów, najpierw przestał przychodzić na swój proces. Tłumaczył, że jest chory. Potem nie stawił się na badaniu w Zakładzie Medycyny Sądowej mającym wyjaśnić jego rzeczywisty stan zdrowia. Sąd wyznaczył właśnie termin kolejnego badania w ZMS. Jeśli Tomasz G. znowu się nie pojawi u medyków sądowych, zostanie tymczasowo aresztowany. - Lojalnie uprzedzam, w jaki sposób sąd postrzega tę sytuację - stwierdził sędzia Janusz Połeć.
Były poseł PiS oraz Solidarnej Polski jest oskarżony o wyłudzanie kredytów w rodzinnych sklepach meblowych. Chodzi o zdarzenia z końcówki lat 90. Sprawa karna ruszyła po wielu latach, bo w 2015 roku przestał go chronić immunitet posła.
We wrześniu ubiegłego roku trwający proces stanął w miejscu. Tomasz G. przestał przychodzić na rozprawy, skarżył się na kiepskie zdrowie, pokazywał zwolnienia lekarskie. W grudniu miał to zweryfikować poznański Zakład Medycyny Sądowej, ale Tomasz G. przyszedł już po zamknięciu tej instytucji. Zrobił nawet zdjęcia, by udowodnić, że w ZMS "pocałował klamkę".
Tamto zdarzenie wpłynęło na kolejne przeciągnięcie procesu. Bo w czwartek sąd przesłuchałby kolejnych świadków, ale nie mógł tego zrobić z powodu… braku akt. Te nadal są w Zakładzie Medycyny Sądowej, który podejmie kolejną próbę przebadania byłego posła PiS.
Na czwartek 31 stycznia już wcześniej wyznaczono kolejną próbę wznowienia procesu. Sąd zakładał bowiem, że do czwartku będzie gotowa opinia z ZMS. Opinia nie powstała, ale Tomasz G. pojawił się w sądzie na czwartkowej rozprawie.
Czy to oznacza, że wyzdrowiał i już może uczestniczyć w procesie?
- Nie do końca – odpowiedział adw. Michał Pankowski, obrońca byłego posła. Adwokat chciał, by sąd na kilka minut utajnił czwartkową rozprawę, by omówić stan zdrowia jego klienta. Sędzia Janusz Połeć się nie zgodził, bo jak wskazał, nie były omawiane żadne dane wrażliwe.
Dyskusja stron robiła się coraz ciekawsza. Sędzia Połeć stwierdził, że Tomasz G. miał zostać przebadany w Zakładzie Medycyny Sądowej już 18 grudnia. Ale nie przyszedł rano lecz dopiero o godz. 15.30, gdy zakład zamykano. Były polityk twierdził potem, że nie dostał żadnego pisemnego wezwania.
- Jeśli ktoś nie zna godziny badania, to przychodzi rano do ZMS. Ja bym tak zrobił. Poza tym jeśli ktoś nie odbiera korespondencji, to faktycznie nie wie o godzinie swojego badania
– stwierdził sędzia Janusz Połeć.
Na te słowa zareagował obrońca byłego posła. - On przyszedł do ZMS po południu, bo czekał na wszystkie dokumenty ze szpitala – argumentował adw. Michał Pankowski. Dodał, że jego klient przyszedł na czwartkową rozprawę, mimo kolejnego zwolnienia lekarskiego. Zrobił to, jak podkreślał obrońca, z uwagi na drażliwą sytuację oraz z szacunku dla sądu.
Tymczasem sędzia Janusz Połeć wyrażał kolejne wątpliwości wobec postawy byłego posła PiS i Solidarnej Polski.
- W ocenie sądu oskarżony uniemożliwił termin grudniowego badania w ZMS, a co za tym idzie utrudnia prowadzenie postępowania. Jeśli nie stawi się na następne badanie w ZMS, zostanie tymczasowo aresztowany i w takich warunkach zostanie zbadany. Lojalnie uprzedzam, w jaki sposób sąd postrzega tę sytuację – zaznaczył sędzia Janusz Połeć.
Po chwili w dyskusję włączył się świadek, który przyszedł w czwartek do sądu. - Po raz trzeci przyszedłem na rozprawę i po raz trzeci nie zostanę przesłuchany. Jestem prezesem firmy, mam pod sobą 250 ludzi, a ta sprawa dotyczy dawnych czasów – irytował się świadek.
Sędzia Połeć wyraził ubolewanie, ale wskazał, że wezwie świadka po raz czwarty. Wtedy głos zabrała prokurator Katarzyna Podolak, autorka aktu oskarżenia.
- Mogę cofnąć wniosek o przesłuchanie wszystkich świadków, możemy poprzestać na ich wcześniejszych zeznaniach. Ten proces można zakończyć nawet dzisiaj
- oświadczyła prokurator Katarzyna Podolak.
Sędzia zwrócił jej uwagę, że jednak niektórych świadków chciałby osobiście przesłuchać. Kolejna próba zbadania Tomasza G. w ZMS odbędzie się 11 lutego. Były polityk zapewnia, że przyjdzie na badanie. Od opinii medyków sądowych zależą dalszą losy trwającego procesu.
Przypomnijmy, że Tomasz G. ma drugą sprawę karną. W grudniu prokurator Katarzyna Podolak postawiła mu nowe zarzuty dotyczące m.in. wyłudzenia 400 tys. zł z kancelarii Sejmu na prowadzenie biura w poprzedniej kadencji. Domagała się tymczasowego aresztowania Tomasza G.
Sąd się nie zgodził na areszt, ale stwierdził, że dowody są mocne i wyznaczył 250 tys. zł poręczenia majątkowego. Polityk wpłacił te pieniądze, dzięki czemu nie trafił do aresztu w swojej nowej sprawie karnej.