Problemy byłego urzędnika
Mam narastające od lat wrażenie, że dla dziennikarzy politycznych w Polsce ważniejsze jest zadanie pytania, niż usłyszenie odpowiedzi. Pytanie takie zwykle jest deklaracją. A zadawane w sposób: „Czy przestał już bić żonę? Tak czy nie?”. Zaangażowani czytelnicy zadowoleni.
1. Parę dni temu słyszałem profesora Dudka, który próbował tłumaczyć Monice Olejnik, że jednym z powodów przegranej Rafała Trzaskowskiego było to, że się nie zdecydował na wzięcie udziału w debacie TVP organizowanej w Końskich. Nie zdecydował się w przeciwieństwie do Andrzeja Dudy, który w 2015 roku do studia TVN24 przyszedł. Że pretendent musi się pokazać wyborcom odwagę i determinację, inaczej nie ma szans na zwycięstwo.
Redaktor Olejnik zaczęła pokrzykiwać, że po 2015 roku Andrzej Duda nie miał odwagi, by do studio TVN24 przyjść. Wywiadów TVN24 udzielił nawet kilku. Żadnego pani Monice. Nie wydaje mi się, że wynikało to z deficytu odwagi, raczej z niechęci do marnowania czasu. Pani Monika tak bardzo nie słuchała, co ma do powiedzenia profesor Dudek, że aż zmieniłem kanał. Nie wiem więc, jaką przyszłość przed Rafałem Trzaskowskim widział.
Ja tam specjalnie świetlanej nie widzę, gdyż w jednym z sondaży przegrywa prezydenckie wybory z dyplomatą, który dla szerokiej publiczności znany jest chyba tylko z tego, że świetnie wypada w zagranicznych telewizjach.
2. Mam narastające od lat wrażenie, że dla dziennikarzy politycznych w Polsce ważniejsze jest zadanie pytania, niż usłyszenie odpowiedzi. Pytanie takie zwykle jest deklaracją. A zadawane w sposób: „Czy przestał już bić żonę? Tak czy nie?”. Zaangażowani czytelnicy zadowoleni.
Może też być: „Zdziwiło mnie, jak łatwo łapie pani bezpośredni kontakt z ludźmi. To charyzma?”
To z kolei przypomina historię, którą w nieodżałowanym miesięczniku „Malemen” opisał Roger Boyes. Magnat medialny, Robert Maxwell przyjechał w 1982 roku do Warszawy, by zrobić wywiad z generałem Jaruzelskim. Zarabiał wtedy wielkie pieniądze sprzedając w milionowych nakładach książki-wywiady z komunistycznymi przywódcami. Pierwsze pytanie, które zadał Jaruzelskiemu brzmiało: „Panie pierwszy sekretarzu, jak pan to robi, że jest pan tak popularny?”
Jeżeli ktoś nie kojarzy moich doświadczeń zawodowych z ostatnich ośmiu lat – niechże sobie wygoogluje. Będzie szybciej, niż gdybym tu miał wyjaśniać o co chodzi. W każdym razie, wbrew pozorom, utrudniają mi one pracę. Zwłaszcza w takie dni, jak ostatni czwartek, kiedy w Pałacu Prezydenckim brałem udział w przygotowywaniu wywiadu z głową Państwa.
Dla paru zaangażowanych żurnalistów moja obecność grupie przeprowadzających wywiad będzie dowodem na to, że prawdziwi – czyli tacy jak oni – dziennikarze są traktowani gorzej. Przez ich nieustępliwość.
3. W lipcu 2015 roku prezydent elekt – spotkał się z sekretarzem generalnym NATO. Dla „transition team”, która w polskich warunkach sprowadzała się do policzalnych na palcach dwóch rąk ludzi, była to chyba pierwsza tak ważna wizyta. Prezydent elekt mówił sekretarzowi generalnemu o konieczności powstania stałych baz NATO w Polsce – o tym, że w Polsce NATO musi być stale obecne. Mówił o niebezpieczeństwie dla Wschodniej Flanki, jakie związane jest z przesmykiem suwalskim. Jens Stoltenberg był zdziwiony, gdyż nikt z Polski wcześniej z nim o tym w taki sposób nie rozmawiał.
W wywiadzie z prezydentem pada raptem zdanie na ten temat. Dziś, w Polsce mamy dziesięć tysięcy amerykańskich żołnierzy, po zęby uzbrojonych, więc tamten czas to jakaś prehistoria.
Największym moim problemem w wywiadach, jak ten z głową Państwa nie jest to, co będą mówić zaangażowani dziennikarze, tylko, że wywiadowany nie opowiada wszystkich historii, które ja – świadek – mam w głowie, a które, gdyby się nie wydarzyły, bylibyśmy, jako Polska, w zupełnie innym miejscu.