Problem z listami. Giną albo docierają z opóźnieniem
Listonosz zwolnił się z pracy, a z nim zniknęły listy ekonomiczne, które miał dostarczyć mieszkańcom. Poczta zapewnia, że rozwiązała problem.
Rokietnica, Dopiewo, Czerwonak, a teraz także Poznań. Część mieszkańców tych i innych miejscowości łączy jeden problem - listy i przesyłki pocztowe albo w ogóle do nich nie docierają, albo docierają, ale z dużym opóźnieniem. O „pocztowym” problemie pisaliśmy już kilka miesięcy temu, jednak dotyczył głównie niewielkich miejscowości. Teraz listonoszy brakuje nawet w samym centrum miasta.
Kilku listów nie otrzymał pan Sławomir, mieszkaniec Koziegłów, który pracuje przy ulicy Nowowiejskiego w Poznaniu. Czekał na karty z piłkarzami, które zbiera jego syn. Chłopiec ma już prawie wszystkie, dlatego w grę wchodzi tylko wymiana.
- W internecie są różne strony, na których zbieracze się nimi wymieniają. My wysłaliśmy kilka listów, natomiast do wymiany podałem swój adres firmowy, dlatego że w Koziegłowach jest tylko jedna placówka pocztowa, która obsługuje kilkanaście tysięcy mieszkańców
- tłumaczy pan Sławomir.
Jak się okazało, od trzech tygodni do firmy, która działa w centrum Poznania, nie przyszedł żaden list.
- Zadzwoniłem na pocztę, żeby normalnie porozmawiać. Powiedziałem, że dziecko płacze w domu, bo nie ma kart i chcę wiedzieć, o co chodzi. Kierowniczka działu doręczeń się przejęła i oddzwoniła na drugi dzień. Stwierdziła, że rozmawiała z nowym listonoszem i moich przesyłek nie ma. Trzy tygodnie temu mieli natomiast innego listonosza, który trochę popracował i się zwolnił, a prawdopodobnie razem z nim, zniknęły listy ekonomiczne - mówi Sławomir.
Zarządca budynku, w którym mieści się firma pana Sławomira, walczy z jeszcze z innym problemem. Od jakiegoś czasu listonosze nie doręczają listów poleconych, a jedynie wrzucają do skrzynek awizo, gdyż rzekomo nikogo nie zastali.
- To niemożliwe, bo w firmie zawsze ktoś jest. Kolega dowiedział się na poczcie, że jest tak mało listonoszy, że nie zdążą wszystkim donosić listów. To spory problem w centrum
- dodaje.
Poczta Polska nie tłumaczy, dlaczego doszło do tych sytuacji, ale zapewnia, że podjęto kroki, które mają rozwiązać problem.
- Przeprowadzone ostatnio zmiany kadrowe poprawią sytuację w doręczaniu korespondencji przy ul. Nowowiejskiego w Poznaniu. Przepraszamy naszych klientów za zaistniałe niedogodności
- mówi Zbigniew Baranowski, rzecznik Poczty Polskiej.
Na pracę listonoszy narzekają także mieszkańcy Górczyna, którzy z opóźnieniem dostają rachunki.
- Myślałam, że tylko ja mam kłopot, ale po rozmowach z sąsiadami, wiem, że to większy problem. Rachunki są dostarczane dosłownie na dzień przez terminem zapłaty, a powinniśmy dostać je najpóźniej siedem dni przed tą datą. Niektórym z nas są naliczane odsetki za zwłokę - mówi Pani Barbara, mieszkanka poznańskiego Górczyna. I dodaje: - Kartki świąteczne doszły ponad dwa tygodnie po świętach. Rozumiem, że listonosz to ciężki zawód. Człowiek musi nosić ciężką torbę przez cały dzień i może faktycznie mało zarabia. To jednak nie powód, by cierpieli mieszkańcy - dodaje nasza czytelniczka.
Skąd wziął się „pocztowy” problem? Jak się okazuje, chodzi o pieniądze.
- Do tej pracy trzeba mieć predyspozycje. Na dziesięciu nowych listonoszy zwykle zostaje dwóch. Młodzi za te pieniądze wolą znaleźć zatrudnienie gdzie indziej, albo wyjechać za granicę
- tłumaczył niedawno w rozmowie z „Głosem” Piotr Saugut, przewodniczący NSZZ Listonoszy Poczty Polskiej.