PRL przeminął, cinkciarze zostali. Komu to dziś przeszkadza?
Prezydent złości się, że cinkciarze wciąż funkcjonują, skarbówka kieruje sprawy do sądu, a mieszkańcom... zupełnie to nie przeszkadza.
- A co z cinkciarzami? - takie retoryczne pytanie zadał na swoim facebooku prezydent Wadim Tyszkiewicz. Miejsce na ul. Wojska Polskiego, gdzie kilku panów handluje walutą nazywa „skansenem w centrum miasta, gdzie można cofnąć się do czasów PRL”. - Dinozaury wyginęły, a cinkciarze nie. Są niezniszczalni i niezatapialni - pisze prezydent. - Najciekawsze jest to, że każdego dnia na oczach wszystkich, w tym policji, dokonywane są setki nielegalnych transakcji, ale odpowiednich służb to nie interesuje. I nie winię tu broń Boże policji, ani straży miejskiej, bo tu wspólnie zrobiliśmy wszystko, co było w naszej mocy. Niestety nielegalnym procederem nie jest zainteresowana Izba Skarbowa. Po co kłopot. Łatwiej jest nachodzić zwykłego zidentyfikowanego podatnika, niż kłopotać się z „nic nie posiadającym” cinkciarzem - złości się W. Tyszkiewicz.
Okazuje się jednak, że nie do końca jest tak, że służby nie interesują się wspomnianym procederem. - Mamy sprawy karne w sądzie, według mojej wiedzy, na początku roku sąd był na etapie oceny dowodów i przesłuchiwania świadków wobec jednej z osób, wobec drugiej toczyło się u nas postępowanie jeszcze przed skierowaniem do sądu - mówi Tomasz Piasko¬wski, zastępca naczelnika urzędu skarbowego w Nowej Soli. Oba przypadki dotyczą nieujawnienia działalności gospodarczej. - Zapewniam, że jakakolwiek informacja do nas trafiająca, niezależnie czy od straży miejskiej, pana prezydenta czy osób postronnych, nie jest pozostawiana. Ta informacja poddawana jest analizie i podejmujemy działania. Jeżeli nie jesteśmy w stanie zrobić tego „podatkowo”, pod kątem nieujawnionych dochodów, wtedy idziemy z postępowaniem karnym na niezgłoszoną działalność gospodarczą, na handel walutą i uczestniczymy potem w procesie sądowym w tym zakresie - wyjaśnia T. Piaskowski.
Co ciekawe, trudno oprzeć się wrażeniu, że fakt istnienia cinkciarzy w Nowej Soli bardziej gryzie w oczy urzędników, niż zwykłych mieszkańców. Pod wpisem prezydenta pojawiły się bowiem komentarze o zupełnie innym wydźwięku. - Korzystałem wiele razy nie oszukują i bardzo uprzejmi - pisze Krzysztof. - A co wolno? Nakazy, zakazy i podatki od podatków, jak nie w paliwo to w energię i ciągle wyszukiwanie sposobu dobrania się do podatnika. Ludzie nie musieliby kombinować, a szara strefa nie miałaby sensu, gdyby wszystko było na uczciwych zasadach - komentuje Piotr.
Mieszkańcy ul. Wojska Polskiego, również nie mają uwag do specyficznej działalności cinkciarzy. - Oni już tu wrośli w krajobraz - śmieją się mieszkańcy kamienic w pobliżu miejsca, gdzie można spotkać handlarzy. - Że to niby okradnie państwa? Więksi złodzieje w Warszawie siedzą, miliony kradną i jakoś nikt nic z tym nie robi. Ludzie, litości... - macha ręka jeden z nowosolan.