Skandal na uroczystości 1 sierpnia. Prezydent nie przemówił, bo ONR nie chciał zwinąć swoich flag. Wiele osób prezydenta chwali: Postąpił słusznie. Inni uważają, że to był zły moment na walkę z ONR.
Przychodzi taki moment, że trzeba się odciąć i powiedzieć dość. Rocznica wybuchu powstania warszawskiego, która jest jedną z ważniejszych w naszej historii powinna być świętem wszystkich Polaków. Jedyną flagą, jaka może pojawiać się w takich chwilach, to flaga biało-czerwona - mówi prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski.
To właśnie przez symbole Obozu Radykalno-Narodowego została przerwana uroczystość 1 sierpnia przed pomnikiem AK. Punktualnie o godz. 17 zebrali się tu kombatanci, powstańcy warszawscy związani z naszym miastem, samorządowcy i wielu zwykłych białostoczan. Pojawiła się też grupka narodowców z ONR ze swoimi flagami i falangą. Przedstawicielka urzędu miejskiego kilka razy apelowała o schowanie flag organizacji. Interweniowała straż miejska, policja. Bez skutku. Oficjalna uroczystość została przerwana. Prezydent Białegostoku nie przemówił.
- Myślę, że nie byłem jedynym, który wywieszenie flag ONR-u odebrał jako afront. To organizacja polityczna, która swoją nazwą, retoryką i historią nawiązuje do mało chwalebnych tradycji nurtu narodowego - dodaje prezydent Białegostoku.
Jego demonstracyjna postawa wobec ONR wywołała falę komentarzy i to w całym kraju.
- Brawo prezydent Tadeusz Truskolaski! Wreszcie jednoznaczna reakcja na udział ONR-u podczas uroczystości - pisze na swoim profilu Normalny Białystok.
Skandal! Prezydent Truskalaski szczuje nas Policją na #PowstanieWarszawskie. Grożono nam, że jak nie odejdziemy to przerwą uroczystości... pic.twitter.com/AtZyPslvx6
— ONR Brygada Podlaska (@ONR_Podlasie) 1 sierpnia 2017
- Jakbym powiedział skandal, to jakbym nic nie powiedział - komentuje z kolei Mateusz Magnuszewski, z podlaskiego ONR. Zapewnia, że na wtorkowej uroczystości nie byli jedyną organizacją ze swoimi oznaczeniami. Solidarność też je miała.
- Cieszę się, że prezydent Truskolaski apelował o schowanie flag. Takie uroczystości nie powinny być w żaden sposób upolitycznione i powiązane z jakąkolwiek ideologią - komentuje socjolożka dr Katarzyna Sztop-Rutkowska. Żałuje jednocześnie, że tak zdecydowanego stanowiska prezydenta nie było wcześniej, choćby w przypadku słynnego marszu ONR przez nasze miasto. Ma też wątpliwości, czy zdecydowana reakcja prezydenta została dobrze przyjęta np. przez kombatantów. Pojawiają się głosy, że nie przez wszystkich.
- To nie był czas i miejsce na walkę z ONR-em. Ideał sięgnął bruku - nie przebiera w słowach Ilona Kuźmińska.
Na wtorkowe obchody przyszła ze swoim ojcem - żołnierzem AK. Jak nam wczoraj opowiadała, do tej pory tnie może do siebie dojść. - Proszę mi wierzyć, wiele osób, szczególnie starszych nawet nie wiedziało, jakie flagi urzędnicy każą chować, skąd to zamieszanie. Sama miałam łzy w oczach - podkreśla Ilona Kuźmińska.
Nie należy milczeć
Był Pan na wtorkowych uroczystościach rocznicy powstania warszawskiego. Czy to dobrze, że prezydent je przerwał?
Dariusz Szada-Borzyszkowski z grupy Normalny Białystok: Spotykałem się potem z komentarzami, że prezydent mógł wydać dyspozycje straży miejskiej bądź zwrócić się do policji. Ale w moim przekonaniu, zachowanie prezydenta w tamtej sytuacji było najwłaściwsze i najbardziej taktowne. Odnoszę wrażenie, że prawie wszyscy zapomnieli, po co żeśmy się tam zebrali. Że to nie była demonstracja siły ONR, że to nie było święto wszechpolaków, że to była uroczystość w godny i refleksyjny sposób upamiętniająca tych, którzy podjęli ten - dyskusyjny co prawda - trud walki w powstaniu. I bardzo mi było przykro, gdy obecnych na uroczystości uczestników powstania warszawskiego otoczył wianuszek tych młodych panów z zielonymi opaskami.
Ale czy robili coś złego? Przecież na taką uroczystość może przyjść każdy.
Na uroczystości powinien przyjść każdy. Powinna nas łączyć refleksja i pamięć o tych, którzy zginęli. Natomiast nikt nie powinien manifestować swojej przynależności - zarówno wizualnie, jak i werbalnie. Bo nie taki był cel tego spotkania.
Ale chyba taki jest cel dzisiejszej polityki - żeby dać im prawo do tego, by tę swoją przynależność manifestowali.
Coraz częściej mam wrażenie, że celem dzisiejszej polityki, czyli dzisiaj rządzących jest doprowadzenie do totalnego skłócenia i segregacji ludzi - ze względu na przekonanie, ze względu na stosunek do historii czy wyznawanych poglądów politycznych. I to im się niestety udaje.
Ale jest też przyzwolenie na działanie narodowców, wręcz chciałoby się powiedzieć: faszystów.
Nie bójmy się użyć tego słowa!
Ja zawsze myślę, że wtedy jednak kogoś obrażam...
Niestety, ja nie mam skrupułów. Od kilku lat już dostrzegam analogię do tego, co działo się w latach 30. u zachodnich sąsiadów. I co się dzieje od kilku lat w Rosji Putina. Mechanizmy prawie bezbolesnej indoktrynacji są bardzo podobne.
Ten wtorkowy gest to pierwsza właściwie reakcja prezydenta na działania ONR. Czy to daje nadzieję, że będzie lepiej?
Ja najbardziej boję się obojętności, niereagowania na zło. Tak jest w większości naszego społeczeństwa - że nawet jeśli się z tym nie zgadzam, to lepiej nie będę się odzywał - bo to może zaszkodzić: mogę stracić pracę, sąsiad może mi szybę wybić... Przyzwolenie na razie na werbalizację takich zachowań nastąpiło mniej więcej dwa lata temu. I oni się czują bezkarni.
Ale będzie lepiej? Wierzy Pan, że przynajmniej będzie tak jak było kilka lat temu?
Ja się boję. I coraz mniej mam nadziei, że będzie lepiej. Ale to nie znaczy, że należy przestać być przyzwoitym - albo milczeć.
Rozmawiała Agata Sawczenko