Rozmowa z dr. Sławomirem Sadowskim, politologiem UKW o stanowisku prezydenta Andrzeja Dudy w sprawie kryzysu parlamentarnego.
Wieczorem prezydent Andrzej Duda uznał konflikt między PiS za wyjaśniony. Czy rzeczywiście coś zostało wyjaśnione?
Mamy do czynienia ze sprytnym zabiegiem polegającym na tym, że PiS czując, iż przeholowało, postanowiło zrobić krok do tyłu, ale nie mogło się to odbyć przez głównego decydenta, czyli Jarosława Kaczyńskiego. Sprokurowano więc sytuację, w której głównym mediatorem i rozjemcą był pan prezydent Andrzej Duda. Oczywiście, nie wierzę, że gdyby prezydent wystąpił z własną inicjatywą bez wsparcia ze strony prezesa Jarosława Kaczyńskiego, to czy ktokolwiek w PiS posłuchałby jego apelu. Ale znaleziono takie wyjście i, jak się wydaje, powinno ono zadowolić wszystkich. Rządzący się cofnęli i teraz dobrze byłoby, aby taki krok zrobiła opozycja. Mimo wszystko twierdzę, że działanie wszystkich stron konfliktu było zbyt emocjonalne i trzeba się teraz z tego jakoś sprytnie wycofać. To jednak ze strony prezydenta krok w dobrym kierunku.
Jak pan sądzi: czy wczoraj wieczorem prezydent Andrzej Duda rozmawiał z prezesem Jarosławem Kaczyńskim, czy prezes Kaczyński z prezydentem Dudą?
Cóż tu można powiedzieć? Mam nadzieje, że pan prezydent rozmawiał z panem prezesem.
Prezydent w rozmowie z „Wiadomościami” stwierdził, że sprawa ze strony PiS „jest ewidentna”, co oznaczało, że jego była partia ma rację. To ukierunkowało już cały wywiad i z góry wiadomo było, co usłyszymy.
To prawda, że prezydent Duda opowiedział się po jednej ze stron konfliktu. Ale wycofywanie się PiS zaczęło się wcześniej wraz oświadczeniami marszałka senatu Stanisława Karczewskiego w sprawie mediów.
Trochę to dziwne, bo przecież chodzi także o Sejm, no chyba że marszałek Karczewski występował także w imieniu marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego.
Wierzy pan we wczorajsze zapewnienia prezydenta Dudy, że marszałek Sejmu jest trzecią osobą w państwie?
Marszałek Kuchciński może i trzecią osobą w państwie jest, ale wszystko zależy od tego, co ta trzecia osoba może? Wiemy doskonale, że tak nie jest. Powiedzmy otwarcie, że polityczna samodzielność pana Kuchcińskiego jest żadna, on jest ściśle uzależniony od swojej partii, a tak naprawdę od prezesa Kaczyńskiego. Nazywanie go w taki sposób uzasadnia tylko zapis w konstytucji, ale nie to, że jest trzecią osobą w polskiej polityce.
PiS wycofało się z ograniczeniem dostępu mediów do parlamentu, ale nadal nierozwiązana pozostaje kwestia głosowania nad budżetem na 2017 rok. Pan prezydent twierdzi, że wszystko odbyło się lege artis, opozycja, głównie Platforma, że uchwalenie finansów było nielegalne. I co dalej?
Co roku tak jest, że przy uchwalaniu budżetu przesuwa się parę milionów w lewo lub w prawo, to nie ma znaczenia. Ale nie podoba mi się co inne, jeśli nawet przyjąć, że głosowanie było zgodne z prawem. W regulaminie Sejmu istnieje możliwość przeniesienia posiedzenia i głosowania przez podniesienie ręki. Natomiast ważne jest to, że właśnie zaistniał groźny precedens. Otóż rządzący mając większość parlamentarną będą mogli w przyszłości organizować gdziekolwiek w Polsce posiedzenia klubu parlamentarne go i przekształcić je później w posiedzenie Sejmu. W istocie z czymś takim mieliśmy do czynienia podczas zamachu stanu podczas uchwalania Konstytucji 3 Maja. Wtedy nieskutecznie powiadomiono wszystkich posłów nieprzychylnych konstytucji. Zatem otworzyła się możliwość manipulowania posiedzeniami Sejmu po to, żeby przegłosować niewygodne opozycji ustawy. Politycy PiS twierdzą, że owszem, powiadomiono ich o posiedzeniu w Sali Kolumnowej, ale kilka minut przed, po czym straż marszałkowska zablokowała im wejścia. Sposób zorganizowania tego posiedzenia był fatalny i winę za to ponosi marszałek Kuchciński.
Moim zdaniem gdyby PiS chciało wyjść z tego z twarzą i być może zyskać parę procent poparcia, to powinno „odstrzelić” marszałka. W takich sytuacjach zawsze trzeba rzucić kogoś na pożarcie.
Ale prezes Kaczyński tego nie zrobi, nie pamiętam, by kiedykolwiek wycofał się z czegokolwiek.
To prawda, na razie czuje się zbyty silny, by poświęcać swoich ludzi.
Wczoraj w południe w biurach poselskich PiS odbyły się konferencje prasowe, na których politycy tej partii mówili dokładnie to, co wieczorem powiedział prezydent. To były instrukcje?
Pamiętajmy, że polityka to teatrum, wkomponowano prezydenta w główną rolę rozjemcy. Oto PiS pod naciskiem historii chwili robi krok do tyłu i teraz oczekuje, żeby to zrobiła opozycja wykazując się taką sama propaństwową postawą. To grubymi nićmi szyta sytuacja, w której obie strony nie mają wobec siebie szczerych intencji prócz jednej, partyjniackiej.
Czy prezydent Andrzej Duda wykorzystał sytuację, by pokazać odrobinę niezależności?
Nie, on jest takim prezydentem Mościckim, a nie Piłsudskim. Przed wojną wszyscy bili przed nim pokłony, ale po decyzje jeździli do marszałka Piłsudskiego.