Prezydent Białegostoku walczy w sądzie o 13 tys. zł miesięcznie
Oprócz wyższej pensji żąda też około 12 tys. zł odszkodowania. Za dyskryminację. W poniedziałek w sądzie przemawiał głównie prezydent. Na kolejnej rozprawie dotyczącej jego zarobków swoje racje przedstawią m.in. radni PiS.
- To zemsta polityczna tylko i wyłącznie dlatego, że nie jestem z PiS-u. Jestem dyskryminowany z powodów swoich poglądów politycznych - mówi Tadeusz Truskolaski, prezydent Białegostoku.
W poniedziałek w towarzystwie adwokatki pojawił się w sądzie pracy. Właśnie ruszył proces w sprawie prezydenckiej pensji, która cztery miesiące temu została obniżona z ok. 13 do nieco ponad 9 tys. zł brutto. Tak zdecydowała rada miasta głosami radnych PiS. Jednak w sądowym wniosku pozwany został magistrat jako pracodawca. Kto reprezentował urząd? Radny PiS Marek Chojnowski, bowiem pracownicy magistratu postanowili wyłączyć się ze sprawy.
- Decyzja o absolutorium i pensji jest niesprawiedliwa. Jestem permanentnie atakowany i obrażany przez PiS przy każdej okazji - odpierał te zarzuty przed sądem Tadeusz Truskolaski. Dlatego domaga się nie tylko przywrócenia poprzedniej pensji, ale też ponad 12 tys. zł odszkodowania za miesiące z niższymi zarobkami.
Przykłady złych relacji z PiS wymieniał w sądzie. Wspomniał o zawiadomieniu do prokuratury, które złożył poseł Krzysztof Jurgiel w sprawie rzekomych nieprawidłowości w magistracie, czy o uchwale PiS, w której pada zarzut pod adresem miasta, że źle zostały zorganizowane Światowe Dni Młodzieży w Białymstoku.
- A od kurii uzyskaliśmy daleko idące podziękowania. W tej chwili trwają też przygotowania do trzeciego Wschodniego Kongresu Gospodarczego. Odbyło się spotkanie, na którym minister Jurgiel powiedział, że kongres może się odbyć wyłącznie przy trzech aktorach: marszałek, wojewoda i przedsiębiorcy. Prezydent Białegostoku nie może uczestniczyć. Jest to absolutnie dyskryminacja - przekonywał w sądzie Tadeusz Truskolaski.
Przypomniał też swoje spotkanie na uroczystości Bożego Ciała z Janem Dobrzyńskim, senatorem PiS, który w 2015 roku był konkurentem Truskolaskiego w wyborach prezydenckich. - Kiedy jest ten element mszy: przekażcie sobie znak pokoju, podszedłem do pana Dobrzyńskiego, wyciągnąłem rękę, a pan Dobrzyński tej ręki do mnie nie wyciągnął. Podaję ten przykład jako istotny, bo partia ma charakter hierarchiczny. To co dzieje się na górze, przechodzi bezpośrednio na dół - uważa prezydent Truskolaski.
Ma o tym świadczyć zła relacja prezydenta z radnymi PiS, którzy mają w radzie większość. - Przy każdej okazji jestem permanentnie atakowany przez PiS - mówił prezydent.
Takim atakiem ma być też nieudzielenie absolutorium za wykonanie budżetu za 2014 i 2015 rok. W przypadku 2014 roku uchwałę radnych unieważniła RIO. Sprawę absolutorium za 2015 rok ma rozstrzygnąć sąd.
Argumenty prezydenta starał się w poniedziałek odpierać Marek Chojnowski, radny PiS, który reprezentował stronę przeciwną. - Do wyłącznych kompetencji rady należy ustalenie pensji prezydenta miasta. Takie wynagrodzenie może zmieniać. I taka decyzja została podjęta w 2016 roku. Radni kierowali się tylko i wyłącznie merytorycznymi przesłankami - zapewniał sąd radny.
Przypomniał sprawę absolutorium, zarzucił prezydentowi brak inwestycji w mieście, czy niewłaściwe zarządzanie spółkami miejskimi (padł przykład stadionu).
Więcej argumentów za obniżką pensji pojawi się z pewnością 21 kwietnia. Wtedy odbędzie się druga rozprawa. Przesłuchani jako świadkowie zostaną m.in. radni PiS: Piotr Jankowski i Tomasz Madras. Głos zabierze też wiceprezydent Adam Poliński i radny PO Zbigniew Nikitorowicz. Z kolei 25 kwietnia na sali rozpraw spotkają się Tadeusz Truskolaski i Mariusz Gromko, szef klubu PiS i przewodniczący rady miasta. Wtedy też ma zapaść wyrok. Prezydent walczy o przywrócenie wcześniejszej pensji i 12 tys. zł odszkodowania.