Prezesi bydgoskich spółdzielni mieszkaniowych - wybierzemy ich w wyborach?
Ministerstwo Rozwoju, Pracy i Technologii, którym kieruje wicepremier Jarosław Gowin przygotowuje nowelizację ustawy Prawo spółdzielcze. Jeśli przepisy wejdą w życie, zatrzęsą się posady prezesów spółdzielni mieszkaniowych.
Główne założenie nowelizacji jest proste – spółdzielnie mają być zarządzane w sposób maksymalnie przejrzysty, a władze mają wybierać spółdzielcy w wyborach. Obecnie większość prezesów spółdzielni powoływana jest na stanowisko przez rady nadzorcze. Wybory do rad nadzorczych odbywają się cyklicznie w trakcie Walnego Zgromadzenia Członków Spółdzielni. W spotkaniach tych uczestniczy zwykle garstka spółdzielców, bywa że są to stronnicy dotychczasowego prezesa, który w dość łatwy sposób organizuje sobie sobie odpowiednią większość.
Wybory prezesa przy urnie wyborczej
Po zmianach to Walne Zgromadzenie Członków Spółdzielni wybierałoby nie tylko samego prezesa, ale również skład całego zarządu spółdzielni. Nad uchwałami walnego głosowaliby jednak wszyscy spółdzielcy. To bezpośrednio przed nimi odpowiedzialny byłby prezes i to przez nich, gdyby nie sprawdził się na stanowisku, mógłby zostać odwołany. W ocenie ministerstwa taka formuła wyborów sprawiłaby, że więcej spółdzielców byłoby zainteresowanych wzięciem udziału w walnym i ogólnie - w życiu spółdzielni.
- Mamy już dość ingerencji państwa we własność prywatną - mówi Zbigniew Sokół, prezes Fordońskiej Spółdzielnie Mieszkaniowej i jednocześnie zastępca przewodniczącego Rady Nadzorczej Związku Rewizyjnego Spółdzielni Mieszkaniowych RP. - W uzasadnieniu zmian czytamy o bierności członków spółdzielni. Owszem, są spółdzielnie, które są źle zarządzane, ale to margines. Zauważamy, że wokół spółdzielni robi się bardzo zły PR, zapewne nie bez powodu. W końcu w spółdzielniach mogłoby być wiele stanowisk do obsadzenia.
Prezes podkreśla, że spore wątpliwości budzi sposób przeprowadzenia samych wyborów, jak i ich koszt. - Obawiam się, że przed wyborami do władz spółdzielni może dojść do licytacji na większą głupotę, pojawią się hasła o zwalnianiu pracowników spółdzielni, obniżkach czynszów - byleby zdobyć głosy. Tymczasem spółdzielnia taka jak FSM to już firma średniej wielkości, trzeba umieć nią zarządzać. Pytań jest naprawdę wiele, nasze opinie w konsultacjach przesłaliśmy do ministerstwa - informuje Zbigniew Sokół.
Prezesi zarabiają więcej niż ministrowie
To prawdopodobnie również spółdzielcy ustalaliby poziom wynagrodzenia dla członków zarządów spółdzielni. Ma to swoje plusy i minusy, w Polsce są prezesi spółdzielni, którzy zarabiają więcej niż prezydenci miasta w których spółdzielnia działa, więcej również niż konstytucyjni ministrowie. Na te pensje składają się spółdzielcy. Z drugiej jednak strony znaczne ograniczenie pensji mogłoby spowodować, że na stanowiska członków zarządu czy prezesów nie startowaliby fachowcy potrafiący poruszać się na specyficznym spółdzielczym gruncie. Jak ważne dla pracy spółdzielni, powodzenia jej inwestycji, rozwoju i wreszcie ostatecznych kosztów jakie ponoszą spółdzielcy jest stanowisko prezesa nie trzeba nikogo przekonywać.
Kadencja władz spółdzielni - góra pięć lat
Ale to nie wszystko nowelizacja ustawy zakłada również wprowadzenie kadencyjności prezesów. Kadencja będzie mogła zostać wydłużona maksymalnie do pięciu lat, choć nie można prezesom zabronić wystartowania w kolejnych i kolejnych wyborach.
Głos w konsultacjach można było zabrać do 21 maja, wnioski z nich zostaną przedstawione publicznie. Jeśli przepisy wejdą w życie, zaczną obowiązywać już od 2022 roku, ale obecne władze każdej spółdzielni będą mogły pracować dłużej - nowe przepisy nie spowodują skrócenia kadencji zarządów spółdzielni.