Prezes PiS Jarosław Kaczyński podcina ustawę
Będzie zmiana kontrowersyjnej ustawy o ochronie przyrody - zapowiada Jarosław Kaczyński.
Po tym, jak szef Prawa i Sprawiedliwości skrytykował Ministerstwo Środowiska za przygotowanie nowej ustawy pozwalającej na cięcie drzew na prywatnych działkach bez ograniczeń, rozpętała się burza.
Jeszcze w poniedziałek w Telewizji Trwam minister Jan Szyszko bronił ustawy, a już nazajutrz na stronie internetowej swojego resortu napisał: „O ile jest jakaś luka prawna w poselskiej nowelizacji ustawy o ochronie przyrody, to trzeba to naprawić”. Tłumaczył, iż zamysłem ustawodawcy było zlikwidowanie niepotrzebnej biurokracji i fikcji administracyjnej oraz zniesienie ograniczeń dla właścicieli nieruchomości prywatnych.
Według resortu, i tak co roku samorządy w Polsce pozytywnie rozpatrywały było około 90 procent wniosków o wycinkę drzew, więc nie było sensu tworzyć fikcji.
Można było przewidzieć
O zagrożeniach, jakie niesie nowe prawo, pisaliśmy już 20 stycznia tego roku („Gdzie drzewa rąbią, kary nie polecą”). Wskazywaliśmy na możliwość wpływu na kształt ustawy działań lobbingowych.
- To, co się teraz dzieje, to jakaś głupota, psychoza. Ludzie chcą, bym wycinał drzewa jeszcze w tym tygodniu, bo boją się, że w przyszłym już zmieni się ustawa - mówi Michał Bilski z Bydgoszczy, właściciel firmy zajmującej się wycinką drzew metodami alpinistycznymi. - Zadzwonił jakiś klient z Grudziądza, który chce wyciąć cały las na swojej działce. Takiej sytuacji nie pamiętam, jak żyję.
- Nie jest tak, jak alarmują warszawskie media. Przynajmniej w naszym regionie szału nie ma - uspokaja z kolei Mirosław Bejma z Nakła nad Notecią, właściciel firmy Polskie Drzewa. - W ostatnim czasie wcale nie mam większego pakietu zleceń na wycinkę. Jest spokojnie. A nawet jak jadę do zlecenia, to na miejscu często okazuje się, że nie jest konieczne wycięcie tak dużej liczby drzew, jak się właścicielowi wydawało. Doradzam mu, jak ograniczyć wycinkę, niekiedy wystarczy przyciąć gałęzie.
Pan Mirosław dodaje, że to, co się wydaje wielką wycinką, zwłaszcza w lasach państwowych, wcale taką nie musi być. W lasach prowadzi się planową gospodarkę i drzew wcale nie ubywa.
Zdążyć przed ochroną
- Ta ustawa jest dużym zagrożeniem dla środowiska naturalnego, w tym bezpośrednio dla ptaków - uważa Rafał Sandecki, ornitolog z Inowrocławia. - Już widać, co się dzieje. Przecież pod topór mogą pójść stare drzewa z dziuplami, które dają schronienie wielu gatunkom ptaków.
Sandecki przypomina, że 1 marca zaczyna się okres ochronny większości gatunków ptaków. Potrwa aż do 15 października i ten fakt może wpłynąć na przyspieszenie wycinki drzew. Ten, kto chciałby pozbyć się drzew w tym terminie, powołując się na jakieś szczególne okoliczności, musi uzyskać pozwolenie w Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska.
Inny ornitolog, Dawid Kilon z Bydgoszczy, przestrzega przed łamaniem prawa. Na odpowiedzialność karną można się bowiem narazić nawet poza terminem lęgowym. - Jeśli dany teren jest siedliskiem gatunków chronionych, na przykład ptaków czy nietoperzy, wtedy nie można go niszczyć. A wynika to z ustawy o ochronie przyrody - wyjaśnia. - Trzeba się ubiegać o pozwolenie, ale warunkiem uzyskania go może być kompensacja strat. A to na przykład w postaci budowy budki lęgowej dla danego gatunku ptaka.
Zasadzą po remoncie
- Do zera wycięto drzewa i krzewy przed Bankiem Spółdzielczym „Pałuki” w Żninie - informuje nas Czytelniczka.
- Czy żal? Pewnie tak, bo jak wybudowałam bank, to pierwsze pytanie brzmiało, dlaczego nie posadziłam drzew wysokich. Urosły i zostały wycięte - mówi Irena Starczewska, była prezes banku.
- Pozwolenie na wycinkę na naszym terenie dostaliśmy w urzędzie miasta już w ubiegłym roku. A zatem to, co widać, nie ma związku z wejściem w życie nowej ustawy - wyjaśnia Arkadiusz Furtak, prezes banku. - Zrobiliśmy to głównie ze względu na planowaną odnowę elewacji budynku. Gdy zostanie zakończona, zasadzimy nowe krzewy. Chcemy, by tym razem nie przysłaniały zanadto naszego banku.
Gminy były za
Projekt ustawy pozytywnie zaopiniował Związek Gmin Wiejskich RP. Jego przewodniczący Marek Olszewski (na co dzień wójt gminy Lubicz, w powiecie toruńskim) wyjaśniał nam, że stare prawo było bardzo restrykcyjne. Ludzie często nie zdawali sobie sprawy, że nie mieli prawa wyciąć drzewa na własnej działce, a konsekwencje tego czynu i niewiedzy były bardzo dotkliwe, bo musieli płacić po kilka, a nawet kilkadziesiąt tys. zł.