Prezes Kołecki na koksie? Tak dowodzi śledztwo
Medalista igrzysk Szymon Kołecki miał być w 2002 na dopingu, ale jego wpadkę zatuszowała federacja - dowodzi „Gazeta Wyborcza”.
Według ustaleń dziennikarzy współpracujący ze sztangistą lekarz Walentin Czernopiatow kupił dla niego w Odessie kilka opakowań retabolilu (zawiera zakazany steryd anaboliczny - nandrolon). Są na to podpisane przez Kołeckiego kwity z lipca i sierpnia 2002. Transakcję i podawanie leków potwierdził sam Czernopiatow, który oświadczył, że był to jedyny sposób, żeby uchronić cierpiącego na uraz kręgosłupa Kołeckiego przed inwalidztwem.

Ówczesny wiceprezes Polskiego Związku Podnoszenia Ciężarów Zygmunt Wasiela oświadczył, że Kołecki został złapany na dopingu, kiedy przebywał na zgrupowaniu w Giżycku (sierpień) tuż przed mistrzostwami świata w Warszawie (w listopadzie 2002). Zdaniem Wasieli dwa miesiące przed imprezą doszło do porozumienia z federacją międzynarodową, że ta zatuszuje sprawę jeśli Kołecki nie wystąpi w mistrzostwach.
Były zawodnik, a obecnie prezes PZPC powiedział „GW”, że nie pamięta, jakie leki podawał mu Czernopiatow. Sztangista zakładał, że są dozwolone. A lista przyjmowanych specyfików i jego podpis? Zdaniem Kołeckiego lista została sfałszowana.
Cytowani przez gazetę Jarosław Krzywański, lekarz Centralnego Ośrodka Medycyny Sportowej ocenił, że nie ma mowy o terapeutycznym przyjmowaniu nandrolonu. Jest zakazany i już.
Źródło: /Foto Olimpik/x-news