Prezes firmy owadobójczej oskarżony o zatrucie Warty
Prokuratura Okręgowa zakończyła, trwające prawie trzy lata, śledztwo w sprawie zatrucia rzeki Warty. Postawiono zarzut celowego wylania do rzeki toksycznych substancji Piotrowi M. - członkowi zarządu spółki Bros. Taki akt oskarżenia trafi do sądu.
Była to największa katastrofa ekologiczna na rzece Warcie ostatnich lat. W nocy z 23 na 24 października 2015 roku do rzeki przedostały się toksyczne substancje, które sprawiły że masowo posnęły ryby i inne zwierzęta wodne.
Przez kilka tygodni wędkarze, miłośnicy Warty wyławiali z rzeki martwe olbrzymie okazy sandaczy, brzan, amurów, sumów, węgorzy od mostu Lecha w Poznaniu aż po powiat szamotulski. Łącznie zutylizowanych zostało prawie 20 ton ryb.
Poznański oddział Polskiego Związku Wędkarskiego wyliczył, że całkowity koszt zatrucia Warty wyniósł ponad 1,2 mln zł. Biegli sądowi orzekli, że było to „bezprecedensowe barbarzyństwo ekologiczne i cywilizacyjne”. Szkoda dla środowiska była więc ogromna, a odbudowanie całego ekosystemu zajmie jeszcze kilka lat.
Piotr M. wydawał polecenia
Jak się okazuje, po latach śledztwa za tymi działaniami stali pracownicy spółki Bros, produkującej środki owadobójcze, której magazyny zlokalizowane są w pobliżu Warty. Mieli oni, na zlecenie Piotra M. - zarządcy spółki, składować odpady niebezpieczne na terenie magazynów wbrew przepisom ustawy o ochronie środowiska, a następnie wylać je do kanalizacji magazynu, która połączona jest kolektorem ściekowym z rzeką Wartą. Połączenie zresztą także było nielegalne.
Jak sprawę komentuje spółka Bros, prokuratura i Wielkopolski Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska? Przeczytasz w dalszej części artykułu.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień