Prezes Boniek mówi tak
Bezpośrednio przed wylotem reprezentacji do Francji Zbigniew Boniek, prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej, był bardzo powściągliwy w odpowiedzi na kluczowe pytanie piłkarskiej jesieni w Polsce.
W wywiadzie udzielonym „Pomorskiej” stwierdził, że swoje i związkowe priorytety ma ułożone według czasu ważności. A o decyzji o ewentualnym kandydowaniu zdecyduje po Euro, a przed kolejnym wyzwaniem dla biało-czerwonej reprezentacji czyli początkiem eliminacji mistrzostw świata.
W piątek na ulubionym komunikatorze prezesa pojawił się następujący wpis: „Przyjaciół chcę uspokoić, niechętnym podnieść ciśnienie. Będę starał się o drugą, ostatnią kadencję na stanowisko Prezesa PZPN”. „Mamy jeszcze wiele pomysłów i pracy do wykonania, dlatego będę kandydował” - uzupełniono w uzasadnieniu na oficjalnej stronie związku.
Przyjaciół „Zibi” ma wielu i deklaracja na Twitterze to dobra nowina. Komu zaś tym wpisem chciał podnieść ciśnienie? Głównym antagonistą prezesa Bońka jest Maciej Wandzel, właściciel 20 proc. udziałów w stołecznej Legii. Jest też jeszcze paru pojedynczych adwersarzy, lecz w „bezpośrednim starciu” prezesowi starcza merytorycznych argumentów.
Wiadomość o reelekcji to dobry moment, aby zwolennicy i przeciwnicy obecnego szefa PZPN zadali sobie pytanie (i poszukali na nie odpowiedzi) czy istnieje życie (polska piłka) bez Bońka?
I jeszcze jedno: Boniek był ostatnio najczęściej wymienianym kandydatem do funkcji szefa UEFA. Nie wystartuje, bo ma wciąż pomysł na polską piłkę.
Autor: Tomasz Malinowski