Presja, emocje, nerwy. Dla kogo finał?
41 punktów to cel i marzenie „Aniołów” w Zielonej Górze. Stawką niedzielnego meczu finał PGE Ekstraligi i szansa na mistrzostwo Polski.
W pierwszym meczu na Moto-arenie Get Well wygrał 50:40. Mogło być wyżej, mogło być niżej, ale teraz właśnie takiej przewagi trzeba teraz bronić w Zielonej Górze.
- Marzy mi się ten finał. Uważam, że Toruń, kibice i klub zasłużyli na niego. Tyle lat walczymy w czołówce, ale często czegoś tam brakuje - mówi Adrian Miedziński. - Nie możemy zmarnować takiej szansy. To będzie ciężki mecz, Falubaz jest w stanie przecież wygrać taką samą różnicą, z jaką my wygraliśmy pierwszy mecz. Musimy wystrzegać się błędów i dążyć twardo do tych upragnionych 41 punktów.
Trener Marek Cieślak „palca nie dałby sobie uciąć za to, kto awansuje”. Doświadczony szkoleniowiec doskonale wie, jak trudno odrabiać takie straty w play off. - Walka w Zielonej Górze będzie trwała do końca. Dziesięć punktów to dużo i mało. Właściwie można to odrobić w dwa i pół biegu. Oczywiście nie jest łatwo, gdy się ma za przeciwnika kogoś takiego jak mój przyjaciel Greg Hancock, Chris Holder czy Martin Vaculik. To są zawodnicy, którzy potrafią wszystko - mówi Cieślak.
Torunianie w tym sezonie nie błyszczą na wyjazdach. Wygrali w Rybniku i Tarnowie, ale w pozostałych meczach tylko w Poznaniu przekroczyli 40 punktów. W Zielonej Górze 19 czerwca przegrali 53:37. Lepiej musi pojechać cała drużyna, bo wtedy najlepsi zawodnicy zdobyli zaledwie po 7 pkt (Hancock, Miedziński, Vaculik).
- Jeździ się tak, jak przeciwnik pozwala. Liczę, że Falubaz nie będzie w niedzielę bezbłędny. Lubię takie mecze o większą stawkę. Mobilizacja jest zupełnie inna. Tutaj każdy punkt jest bardzo ważny - dodaje Miedziński.
Jednak i Falubaz nie jest nieomylny na własnym stadionie, choć wpadki notował raczej w pierwszej części sezonu. Wtedy z dużym trudem pokonał ROW Rybnik, potem przegrał ze Stalą Gorzów. Ostatnie trzy mecze to średnio 55 punktów na koncie gospodarzy.
Cieślak liczy zwłaszcza na Dudka i Hampela, którzy niewiele wnieśli do wyniku drużyny na Motoarenie. - Myślę, że Patryk pojedzie na swoim poziomie w Zielonej Górze i będzie liderem naszej ekipy. Jarosław Hampel wrócił do drużyny i miał ostatnio dobre mecze. W Ostrowie zanotował bardzo dobry występ, plasując się na drugiej pozycji, lecz w Toruniu pokazał, że ma jeszcze braki i czasami sobie nie radził. Dlatego osobiście bardzo się cieszę, że Jason Doyle i Piotr Protasiewicz pociągnęli tę drużynę i oni właściwie ten przyzwoity wynik dla nas zrobili - mówi szkoleniowiec.
Warto sobie na koniec przypomnieć ostatnia rywalizację o medal tych drużyn (nie, nie ten nieszczęsny finał w 2013, do którego nie doszło). W 2012 roku Unibax z Falubazem walczyły o brąz. Na Motoarenie gospodarze wygrali 50:40, w rewanżu w ostatnim wyścigu medal zaczął im się wymykać, gdy na ostatnim łuku Ryan Sullivan szaloną szarżą wyprzedził Andreasa Jonssona. Australijczyk zmagał się wtedy z kontuzją i zdobył 16+1 punktów. Czy w niedzielę Get Well znajdzie takiego Ryana w składzie...?
Robert Kościecha: - Jedziemy do Zielonej Góry walczyć o utrzymanie przewagi i wejście do finału. Będziemy robić wszystko, żeby w sportowej rywalizacji przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść.