Premier ogłosił termin wyborów samorządowych. Politycy wyskoczyli z bloków startowych... [Felieton Jacka Pająka]
Ludziom od zarania dziejów potrzeba było chleba i igrzysk. W te nam ostatnio obrodziło, a i do chleba politycy dokładają. Tym bardziej szczodrą ręką, bo kolejne wybory tuż-tuż. Szkoda, że płacą za to z naszych pieniędzy.
Proszę na chwilę zamknąć oczy i wyobrazić sobie następującą sytuację. Co dwa lata w Polsce mamy wybory prezydenckie, parlamentarne, samorządowe, te do europarlamentu, a także mistrzostwa świata i Europy w piłce nożnej. Dodajmy jeszcze do tej puli kolejne mistrzostwa Europy w lekkiej atletyce, a wręcz igrzyska olimpijskie. W wypadku Łodzi można dorzucić również tak zwane „zielone Expo”, które przyjdzie nam zorganizować.
Z tej matematycznej, może trochę skomplikowanej statystycznej obfitości wydarzeń wygląda, że te imprezy zajmowałaby nasze zmysły nie co dwa lata, ale przynajmniej raz, a nawet kilka razy w roku. I co? Żylibyśmy w niemal idealnym świecie nieustających emocji, które odciągałyby nas od tej realnej rzeczywistości.
Tylko, czy dawałyby nam przyjemność, a jeśli tak, to jaką?
W sporcie może i tak, bo ostatnio statystycznie ucieszyło nas siedem złotych, cztery srebrne i jeden brązowy, czyli - znaczy się - tyle medali w takich kolorach, które nasi sportowcy przywieźli z mistrzostw w Berlinie.
Były oczywiście wspaniałe powitania, radość, autografy, śpiewy bliskich i kibiców, no i wszelakie uściski dłoni - od polityków szczególnie, bo ci uwielbiają przebywać w złotym blasku swoich potencjalnych wyborców.
Mniej wyzywające kolory, czyli na przykład maskujący khaki, pojawiły się za to podczas defilady naszego wojska z okazji Święta Niepodległości. Pokaz naszej siły zbrojnej był dla niektórych trochę na wyrost, bo sprzęt albo pożyczony, albo - delikatnie mówiąc - często przestarzały. W każdym razie khaki może jakoś specjalnie nie olśniło, ale w jego blasku niektórzy próbowali pokazać swoją lepszą, wyrazistą twarz.
Na przykład premier, który - jak prawdziwy wytrawny taktyk, ale też trochę jak sportowy sprinter - wyczekał wszystkich do końca z ogłoszeniem terminu wyborów samorządowych. Prawie „rzutem na taśmę” orzekł, że mają się odbyć 21 października.
Krótko po tej decyzji z bloków startowych ruszyli ci, którzy mają chrapkę na stołki radnych, wójtów, burmistrzów, prezydentów itp.itd. Nic dziwnego. Tuż za metą czekają spore pieniądze, często większe niż te, które dostali nasi mistrzowie z Berlina.
My, dziennikarze, którzy od lat pracujemy w tym zawodzie, coś o tym wiemy. Przed wyborami liczba konferencji prasowych rośnie i to zawsze w tempie geometrycznym, tak jak skala obietnic składanych przez polityków. Ci próbują pokonać poprzeczkę wyżej od konkurentów, żeby zdobyć upragnione profity, choć niektórzy powinni się raczej zamaskować w kolorze khaki.
Niejaki Freddy Mercury z zespołu Queen wspaniale wykrzykiwał na scenie, że „Show must go on!”, czyli „przedstawienie musi trwać”. I tak pewnie pozostanie. Czy byśmy tego chcieli, czy nie... Ale przecież tego trochę potrzebujemy. Prawda?