Prawniczka została mamą i... zwolniono ją z pracy
Młoda kobieta została zwolniona z pracy, bo... zdecydowała się na macierzyństwo - tak uznał sąd pierwszej instancji i zasądził na rzecz 31-latki niemal 50 tys. zł zadośćuczynienia. Pracodawca jednak nie zgadza się z tym wyrokiem i złożył apelację. Jego zdaniem, kwota jest zbyt wysoka w stosunku do poniesionych przez młodą matkę krzywd.
Roszczenia powódki są błahe - tłumaczyła przed sądem pełnomocniczka białostockiej spółki, z której została wyrzucona młoda matka.
Chodzi o sprawę 31-letniej prawniczki z powiatu sokólskiego, która przez cztery lata pracowała w białostockiej firmie. Po urlopie macierzyńskim wróciła do pracy i otrzymała wypowiedzenie. Pracodawca tłumaczył się redukcją etatów, ona jednak wniosła sprawę do sądu. Białostocki sąd pracy nie uwierzył pracodawcy. Zdaniem Temidy, kobieta padła ofiarą dyskryminacji po tym, jak zaszła w ciążę. Sąd uznał jej roszczenia w całości, zasądzając na jej rzecz w sumie prawie 50 tys. złotych odszkodowania tytułem odprawy i zadośćuczynienia za poniesione krzywdy.
Trafiła do psychiatry
Kobieta po utracie posady przeszła silne załamanie nerwowe, które wymagało leczenia psychiatrycznego. Mimo że od zwolnienia jej z pracy minęły już dwa lata, leki bierze do dziś, a wkrótce rozpocznie psychoterapię. Jednak mimo tych życiowych trudności i osobistych problemów udało jej się dokończyć aplikację i - dzięki środkom unijnym - otworzyć własną kancelarię radcowską. Uznała też, że chce się rozliczyć z byłym pracodawcą. Ale nie z zemsty. Chce w ten sposób pokazać innym kobietom, że warto walczyć o swoje prawa.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień