Pracownicy sanatorium "Modrzew" czekają na porozumienie
Sytuacja w sanatorium "Modrzew" w Inowrocławiu jest coraz bardziej nerwowa. Pracownicy boją się, że stracą pracę. Liczą na porozumienie między związkami zawodowymi, które są właścicielami zakładu a miastem Inowrocław, które jest właścicielem obiektu.
Przypomnijmy: do Powiatowego Urzędu Pracy w Inowrocławiu wpłynęło pismo Związku Zawodowego "Budowlani" o zamiarze przeprowadzenia zwolnienia grupowego w sanatorium.
Związek zapowiada likwidację zakładu, bo nie ma prawa do obiektu, a miasto obiekt ten chce sprzedać. Pracownicy sanatorium napisali list do prezydenta Inowrocławia, do posłów i radnych. W swoim piśmie zwrócili uwagę na kolejny przetarg, który ogłosiło miasto. "Różni się on od pozostałych przede wszystkim tym, że próżno w nim szukać jakiejkolwiek ochrony 64 stanowisk pracy i praw pracowniczych" - piszą pracownicy.
Na ostatniej sesji odniósł się do tej kwestii prezydent Ryszard Brejza. Przyznał, że wcześniej wpisywał do przetargu warunek zatrudnienia pracowników przez minimum rok. Jednak po tym, jak do prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobro wpłynęło doniesienie Związku Zawodowego Meblarzy z zarzutem między innymi dysponowania pracownikami, których nie zatrudnia, z tego zapisu zrezygnował.
Pracownicy w swoim liście przekonują, że sanatorium jest w dobrej kondycji finansowej, a zainteresowanie kuracjuszy "Modrzewiem" jest coraz większe. "To wszystko sprawia, że nie potrafimy zrozumieć sytuacji, na skutek której najpóźniej do dnia 31 grudnia pozostaniemy bez pracy i środków do życia. (...) Głęboko wierzymy, że póki przetarg nie został rozstrzygnięty, istnieje jeszcze szansa na to, że przy dobrej woli stron uda się wypracować porozumienie i tym samym zachować 64 miejsca pracy".
Związek Zawodowy "Budowlani" przekonywał nas, że wystąpił do ratusza z propozycją zawarcia porozumienia (pisaliśmy o tym 31 sierpnia). - W sytuacji, gdyby miasto Inowrocław wydzierżawiło związkowi nieruchomości do czasu przejęcia pracowników przez nowego nabywcę, związek gotowy jest prowadzić dalszą działalność sanatoryjną, sprawować zarząd nad budynkiem i jego terenami przyległymi oraz nie dokonywać zwolnień pracującego tam personelu, wstrzymując rozpoczętą już procedurę zwolnień grupowych - tłumaczył nam Zbigniew Janowski z ZZB.
Urzędnicy zarzekali się, że taka propozycja do ratusza nie wpłynęła. Powtórzył to na sesji (1 września) prezydent. W międzyczasie otrzymaliśmy z ZZB kopię takiego porozumienia datowaną na 29 sierpnia. Gdzie jest więc pismo związkowców? W ratuszu przekonują, że do urzędu dotarła dopiero 4 września około godziny 10. Podkreślają, że brak jest niej stanowiska drugiego współwłaściciela. Związek prosi o odpowiedź do 25 września. Ratusz zapewnia, że dotrzyma terminu.
Jaka będzie odpowiedź urzędników? - W związku z faktem, że sprawa jest poważna i dotyczy przyszłości kilkudziesięciu osób, potrzeba pewnego czasu na jej przeanalizowanie - tłumaczy Hejenkowski.