Pracodawcy kontra palacze. Firmy w regionie walczą z przerwami na papierosa

Czytaj dalej
Fot. Wojciech Matusik
Matylda Witkowska

Pracodawcy kontra palacze. Firmy w regionie walczą z przerwami na papierosa

Matylda Witkowska

Przerwę na papierosa trzeba będzie odpracować. Taki zapis w Kodeksie pracy może pojawić się już wkrótce. Ale już teraz pracownicy z regionu miewają przez papierosy kłopoty.

O zaproponowanych przez komisję kodyfikacyjną zmianach w Kodeksie pracy napisała kilka dni temu „Gazeta Prawna”. Jeśli zmiany zostaną przyjęte, pracownicy chodzący na papierosa będą musieli zostać po godzinach. I nie dostaną za to dodatkowych pieniędzy. Informacja wywołała burzę wśród zatrudnionych. Bo pali nawet co trzeci pracownik.

Gdy petent widzi palacza

Palenie papierosów to dla palacza sama przyjemność. Pozwala odświeżyć umysł, uspokoić nerwy, posłuchać plotek. I budzi ducha zespołowego. Większość pracodawców patrzy na to przez palce. Ale czasem mają dość.

Niemiłą przygodę mieli na przykład pracownicy jednego z łódzkich urzędów.

- Wyszliśmy kiedyś z większą grupą na papieroska przed biuro. Opowiadaliśmy sobie śmieszne historie - opowiada urzędniczka. - Nastrój poprawiał się nam z każdym wdechem. Po kilku minutach dosłownie tarzaliśmy się ze śmiechu. Niestety, wtedy akurat wchodził do urzędu nasz kierownik. Musieliśmy obiecać, że paląc, będziemy się zachowywać odpowiednio - dodaje.

Pracodawcy słusznie mogą nie lubić palaczy. Według szacunków prowadzącej sesje firmy Free Forever, w firmach pali około 29 proc. załogi. Przy tysiącu pracowników ich nałóg może kosztować firmę nawet około miliona złotych rocznie. Przeciętny pracownik w ciągu jednej zmiany spędza na papierosie 40 minut dziennie i jest na zwolnieniu lekarskim średnio trzy dni dłużej niż pracownik niepalący. Palenie powoduje też częste opuszczanie miejsca pracy i mniejszą wydajność.

Średnio 40 minut dziennie spędza w palarni pracownik będący nałogowym palaczem. To więcej niż przewidują przepisy prawa pracy i regulaminy korporacj
Janusz Wojtowicz

Bez petów przy wejściu

Ale są też straty wizerunkowe. Widok ludzi popalających przed wejściem nie poprawia wizerunku firmy. Dlatego zarządcy biurowców robią, co mogą, żeby nałogowców skierować na zaplecze.

W nowym biurowcu mBanku w Łodzi zaprojektowano specjalną palarnię. To konstrukcja w formie przypominająca przeszklony, zadaszony przystanek tramwajowy. Palacze nie muszą znosić ataków śniegu czy wiatru. A jednocześnie nie niszczą dopracowanej estetyki budynku.

- Chodzi o to, żeby wokół budynku nie było niedopałków i żeby klienci nie musieli przechodzić przez strefę dymu - wyjaśnia Kinga Wojciechowska-Rulka, ekspert ds. relacji z mediami w mBanku.

Kiedyś pracownicy integrowali się głównie przy papierosie, któremu towarzyszyła kawa. Teraz jest sama kawa. - Zygmunt Łopalewski, rzecznik prasowy Indesitu

Pozostało jeszcze 64% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Matylda Witkowska

Od kilkunastu lat jestem dziennikarką Dziennika Łódzkiego. W pracy zajmuję się zdrowiem, ochroną środowiska i miejskimi problemami. Ale piszę też o tym, co w życiu łodzian jest przyjemne: w mojej działce są imprezy, kulinaria oraz duma i serce Łodzi czyli ulica Piotrkowska. Prywatnie jestem urodzonym mieszczuchem. Cieszy mnie moda na miasta zielone i dobre do życia, wolę jeździć rowerem niż autem. Fascynuje mnie to, co niezwykłe. Ktoś widział w Łodzi ufo? Chętnie tam podjadę.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.