- Reforma edukacji uderzyła w nasze rodziny. Dzieci zarzucane są zadaniami domowymi. Po lekcjach godzinami ślęczą nad książkami, a my razem z nimi - skarżą się rodzice uczniów. I proszą o pomoc Marka Michalaka, rzecznika praw dziecka.
Julka chodzi do klasy VII dwujęzycznej w jednej z bydgoskich podstawówek. Jej pasją jest taniec, ale w tym roku zrezygnowała z ulubionych zajęć w emdeku . - Zaczynają się w środę o 17.00 i trwają do 19.30 - mówi 13-latka. - A przecież po kilku godzinach spędzonych w szkole, trzeba jeszcze odrobić lekcje. Jest tego sporo. Jak nie sprawdzian, to kartkówka.
Marta uczęszcza do klasy IV. Po szkole godzinka przerwy, w tym czas na posiłek i... znów nauka. - Najtrudniej jest we wtorki, bo nazajutrz mam historię, a pani dużo zadaje do domu - mówi 10-latka.
Nie ma czasu na rozwijanie pasji
Przykłady jak wyżej można by mnożyć. Rodzice bydgoskich uczniów, i w ogóle w kraju, skarżą się, że ich pociechy zarzucane są zdaniami domowymi.
Pół dnia spędzają w szkole, a drugie pół przy biurku na odrabianiu lekcji. Czasu na rozwijanie pasji praktycznie zero.
- Mam trójkę dzieci, czyli prace domowe razy trzy - mówi pani Anna. - Wiele godzin spędzamy nad książkami i przygotowaniem się do sprawdzianów. W weekendy też. Zero czasu na rozwijanie pasji, zwyczajne rozmowy i odpoczynek, który każdemu się przecież należy. Codzienne prace domowe powoli „zabijają” nas jako rodzinę. Dorośli pracują 8 godzin, a moje dzieci po 6-8 lekcjach w szkole, prawie jeszcze raz tyle. To jest chore!
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień